Czarny Bart – bandyta i gentelman

0
593
W takich miejscach Czarny Bart lubił napadać na dyliżanse. Scan by NYPL

Burzliwy XIX wiek w Ameryce wydał na świat wiele legend, opisywanych i często podkoloryzowanych przez ówczesnych dziennikarzy. Wśród nich znajduje się Czarny Bart, rabuś tak oryginalny, że reporterzy nie musieli nawet naginać faktów, żeby artykuły o nim rozchodziły się jak świeże bułeczki.

Młodość przyszłej legendy

Prawdziwe imię naszego bohatera brzmi Charles Boles. Urodził się 1829 roku w angielskim mieście Norfolk, będąc trzecim najstarszym dzieckiem swoich rodziców. Posiadał bardzo liczne rodzeństwo – aż sześciu braci i trzy siostry.

Nie mieszkał jednak w Anglii zbyt długo. Gdy miał dwa lata, jego rodzice przenieśli się  do hrabstwa Jefferson, w stanie Nowy Jork. Ojciec Charlesa kupił tam kawałek ziemi, cztery mile od najbliższej miejscowości.

Charles i jego dwaj bracia, David i James nie mogli usiedzieć długo w jednym miejscu. Dołączyli do Kalifornijskiej gorączki złota, jednak powrócili do domu z niczym. Charles wraz z Davidem i innym bratem, Robertem, wyruszył ponownie spróbować szczęścia w poszukiwaniach kruszcu, los jednak nie był łaskawy. Jego bracia zachorowali i umarli, a on sam po dwóch latach bez sukcesów, ponownie powrócił do rodziny. Wkrótce potem ożenił się, a w 1860 roku miał już czwórkę dzieci.

Wojna i zemsta

W 1862 roku Boles zaciągnął się do Unijnego 116 regimentu Illinois. Zasłynął jako dobry żołnierz, dzięki czemu otrzymał szybki awans na starszego sierżanta. Uczestniczył i został ranny w oblężeniu Vicksburga, a także wziął udział w Marszu Shermana. W 1865 roku, będąc w stopniu porucznika, odszedł z armii i powrócił do żony i dzieci.

Po dwóch latach spokojnego życia postanowił ponownie wyruszyć na poszukiwania złota, tym razem w Idaho i Montanie, niestety i tym razem szczęście się do niego nie uśmiechało. W 1871 roku przysłał list do żony, w którym przysiągł zemstę na firmie Wells, Fargo & Company. Firma chciała kupić małą kopalnię, założoną przez Bolesa. Gdy ten odmówił, agenci Wells Fargo odcięli mu dostęp do wody, zmuszając tym samym do opuszczenia ziemi.

Charles przyjął miano Czarnego Barta. Pomysł na przydomek zaczerpnął z historyjek publikowanych w gazecie Sacramento Union. Ich tytuł brzmiał The Case of Summerfield. Opowiadały o ubranym na czarno bandycie, o długich czarnych włosach, brodzie i dzikich oczach, rabującym dyliżanse firmy Wells Fargo i wzbudzającym strach w każdym, kto miał nieszczęście spotkać go na swojej drodze.

Dyliżanse i poezja w worku na głowie

Nowy, rzeczywisty Czarny Bart również posiadał swój styl. Mówił głębokim głosem, na głowę wkładał worek po mące z wyciętymi dziurami na oczy i melonik, a ubierał się w ciemny prochowiec. Jedyną towarzyszką jego napadów była strzelba, a po kradzieży na opróżnionych workach pozostawiał wyciętą literę T.

Czarny Bart nigdy nie przeklinał, słynął z uprzejmości i dowcipu, a jego charakterystyczna strzelba ani razu nie wystrzeliła podczas rabunku! To jednak jeszcze nie wszystko. Otóż nasz rabuś napadał tylko na dyliżanse i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że robił to… pieszo. Bart bał się koni, dlatego nigdy z nich nie korzystał. Mimo to jednak udało mu się skutecznie przeprowadzić co najmniej 28 napadów.

Mimo tak wielu ciekawych atrybutów najwięcej rozgłosu zapewniły mu wiersze pozostawiane po rabunkach. Dwa z nich położył na miejscu swojego czwartego i piątego napadu, natomiast pozostałe zostawił dla polującego na niego dla nagrody woźnicę Shaely’ego. Jednakże po tym, jak Bart okradł go dwa razy, niedoszły łowca nagród porzucił marzenia o uchwyceniu rabusia.

Ręce do góry!

Czarny Bart działał w latach 1875-1883 w Kalifornii, głównie w jej północnej części. Od początku przestępczej kariery, poszukiwał go detektyw pracujący dla firmy Wells Fargo. James Hume, bo tak się nazywał, był nie mniej wyjątkowy w swoim fachu od Barta. Firmowy detektyw używał siły dedukcji i nauki, by chwytać przestępców, w czasach, gdy stróże prawa preferowali raczej formowanie licznych grup pościgowych od ślęczenia nad wskazówkami. Jednak nawet mimo swoich umiejętności, ujęcie Czarnego Barta zajęło mu 8 lat. Rabuś musiał uważać również na nagrodę nałożoną na jego głowę, wynoszącą w szczytowym momencie 1000$.

Jak jednak Bart skutecznie unikał konsekwencji przez całe 8 lat? Nasz złodziej miał sporo oleju w głowie i rozważnie planował swoje akcje. Żeby to lepiej zilustrować, przytoczę poniżej opis jego pierwszego napadu.

Bart przeprowadził go 26 Lipca 1875 roku na drodze pomiędzy Copperopolis i Milton. Stanął przed dyliżansem i głębokim głosem rozkazał woźnicy rzucić kasetkę z pieniędzmi, po czym rzekł w stronę lasu „Jeśli odważy się strzelić, poszatkujcie go chłopcy”. Woźnica, widząc pomiędzy drzewami wycelowane w jego strony strzelby, szybko oddał kasetkę. Czarny Bart nakazał ofierze odjechać, a sam zniknął z zawartością, wynoszącą 160$. Obrabowany pracownik Wells Fargo jednak po chwili zawrócił i ku swojemu szokowi zorientował się, że gang Barta nie ruszył się z miejsca! Wtedy okazało się, że nie było żadnych ludzi ani strzelb, a „pomagierzy” to tak naprawdę kukły stworzone z patyków.

Tę sztuczkę Bart wykorzystał jeszcze co najmniej raz, ale posiadał też ich więcej w swoim repertuarze. Słynął z tego, że usypiał czujność swoich ofiar rozmową i żartami. Wykorzystywał też swój strach przed końmi, planując ucieczki przez trudne, górskie tereny niedostępne dla wierzchowców.

Ostatni napad

Aresztowanie Czarnego Barta było prawie niemożliwe. Złodziej nie zostawiał za sobą żadnych śladów, dbał o to, by nikt go nie rozpoznał, a działał tak nieregularnie, że nie dało się przewidzieć, kiedy znów uderzy. Pomagał mu też fakt, że napadał tylko na dyliżanse Wells Fargo, firmy, która zajmowała się wtedy transportem złota na ogromną skalę. Dzięki temu miał zawsze wiele celów do wyboru, a jednocześnie ginął w tłumie innych bandytów próbujących okraść przewoźnika. Przez 8 lat swojej kariery Bart ukradł około 18 000$.

Koniec Czarnego Barta nastąpił 3 Listopada 1883 roku. Woźnica Reason McConnell miał wtedy zabrać po drodze Jimmy’ego Rolleriego, który polował z karabinem w okolicy trasy dyliżansu. Rolleri dotarł na miejsce spotkania, jednak nie zastał tam McConnella. Zaczął go szukać, idąc wzdłuż drogi i dość szybko na niego trafił. Woźnica stał na wzniesieniu w towarzystwie koni, ale bez dyliżansu.

McConnell został obrabowany przez Czarnego Barta. Rabuś kazał mu odczepić wierzchowce i poprowadzić je na wzgórze, aby opóźnić pościg. Bezbronny woźnica uległ żądaniom, a w tym czasie Bart zajął się odczepianiem stalowej skrzyni od wozu. Mimo że mu się to udało, zajęło to o wiele więcej czasu, niż myślał.

W tym czasie McConnell i Rolleri postanowili poszukać złodzieja. Trafili na Barta tuż obok dyliżansu, gdy ten wynosił łup w głąb lasu. McConnell wypalił dwa razy, jednak chybił, więc Rolleri wyrwał mu broń z ręki i sam strzelił, trafiając Czarnego Barta w dłoń. Rabuś nie odpowiedział ogniem, tylko od razu porzucił łup i zaczął uciekać.

Udało mu się umknąć i dotrzeć do kryjówki. Ukrył strzelbę, porzucił zakrwawione ubrania i zabrał schowane na czarną godzinę złote monety. To jednak nie zdało się na wiele. Zawiadomiony James Hume trafił do schronienia Barta i znalazł tam kluczową poszlakę – chusteczkę ze znakiem pralni F.O.X.7. Tak oznaczały się pralnie w San Francisco. Hume wraz z wynajętym przez siebie do pomocy detektywem, Harrym Morsem, odwiedził około 100 pralni, odnajdując w końcu tą, z której korzystał Czarny Bart. Uzyskał tam informacje o miejscu zamieszkania przestępcy, dzięki czemu Hume z łatwością odnalazł i aresztował rabusia-gentlemana.

Koniec brawury?

Czarny Bart został skazany na 6 lat więzienia. Firma Wells Fargo oskarżyła go tylko o ostatnią kradzież, biorąc pod uwagę fakt, że Boles nikogo nie zranił i oddał dużą część zrabowanych pieniędzy. Karę odbywał w więzieniu San Quentin, a opuścił je po 4 latach za dobre sprawowanie. Mimo to pobyt odcisnął na nim swoje piętno, postarzając go i osłabiając. Gdy tylko wyszedł poza bramy San Quentin, został otoczony przez tłum dziennikarzy, pytający, czy ma zamiar popełnić kolejne przestępstwa. Gdy odpowiedział, że nie, kolejny reporter spytał, czy napisze kolejne wiersze. Na to Boles odrzekł mu ze śmiechem „Nie słyszał pan, jak mówiłem, że nie będę już popełniał przestępstw?”.

Dalsze losy Bolesa pozostają owiane mgłą tajemnicy. Nie spotkał się już z rodziną, ale przez jakiś czas pisał do żony, narzekając na śledzących go ciągle detektywów Wells Fargo. W 1888 roku Hume odnalazł ślad po Bolesie w hotelu w Visali, ale gdy tam dotarł, ten wyjechał już w niewiadomym kierunku. Jedno z podejrzeń sugeruje, że korzystając ze zdobytego w więzieniu wykształcenia, został farmaceutą w Marsyville, inne, że wyemigrował do Japonii.

Czarny Bart nie był wielkim poetą. Prawdopodobnie sam też to wiedział i dlatego porzucił praktykę pozostawiania wierszy na miejscu zbrodni. Niemniej, nie przeszkadzało to dziennikarzom w uczynieniu z niego legendy dzikiego zachodu. Jednakże biorąc pod uwagę całokształt jego postaci, zdecydowanie zasługuje on na to miano, będąc jedną z najbardziej kolorowych osób tamtego okresu.

Wydaje mi się, że najlepszym sposobem na zakończenie artykułu jest pokazanie wam jednego z wierszy Czarnego Barta, na którego łamach wyraża swoje emocje związane z firmą Wells, Fargo & Company.

I’ve labored long and hard for bread,

For honor, and for riches,

But on my corns too long you’ve tread,

You fine-haired sons of bitches.

 

Maksymilian Jakubiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj