Historyczne powieści Henryka Sienkiewicza z niesamowitą Trylogią na czele ukształtowały myślenie o przeszłości narodu wielu pokoleń Polaków. Nic dziwnego, wszak autor przykładał wielką wagę do szczegółów. Czy jednak możliwe jest, by wszystkie opisywane przezeń postaci były autentyczne? Odpowiedź brzmi: to skomplikowane.
Nie ma żadnych wątpliwości, że takie postaci jak król Jan Kazimierz, Jeremi Wiśniowiecki, Bohdan Chmielnicki czy Tuhaj-bej znane z kart „Ogniem i Mieczem” to postaci autentyczne. Podobnież sytuacja wygląda z bohaterami „Potopu” i „Pana Wołodyjowskiego”. Mówimy tu jednak o postaciach z pierwszej ligi ówczesnej polityki, których umieszczenie w powieściach nie było szczególnym wyczynem.
Większy problem dotyczy postaci takich jak chociażby Jan Skrzetuski. Bohater powieści Sienkiewicza nie odgrywał bowiem w fabule najważniejszych ról politycznych. Czy wobec tego jest postacią w pełni fikcyjną?
Okazuje się, że i tak i nie. Henryk Sienkiewicz pisząc swoją powieść dbał bowiem o szczegóły i nawet konstruując sylwetkę głównego bohatera „Ogniem i Mieczem” sięgał do źródeł historycznych. To właśnie dlatego możemy powiedzieć z całą pewnością, że polska historia połowy XVII wieku zna Skrzetuskiego. Tyle tylko, że nie Jana, a Mikołaja. Skąd różnica w tak fundamentalnej kwestii jak imię?
Najpewniej to efekt pomyłki. Jednak nie Sienkiewicza, a żyjącego w tym samym czasie co Mikołaj Skrzetuski historyka Wawrzyńca Jana Rudawskiego, którego relacjom zaufał polski pisarz z XIX wieku.
Ową pomyłkę należy uznać za szczęśliwą, bowiem znany historykom Mikołaj Skrzetuski mocno różnił się od literackiego Jana i dobrze się stało, że wzorem honorowego polskiego patrioty został fikcyjny bohater mający nawet odmienne imię.
Co prawda zarówno autentyczny polski szlachcic rodem z Wielkopolski jak i sienkiewiczowski bohater w brawurowy sposób wydostali się z obleganego przez Kozaków i Tatarów w roku 1649 Zbaraża, ale na tym podobieństwa w zasadzie się kończą.
Mikołaj był bowiem nie tylko walczącym za Ojczyznę żołnierzem (tak jak i Jan), ale także w pewnym sensie awanturnikiem, a nawet przestępcą. Dość powiedzieć, że pierwsza informacja o jego istnieniu pojawia się w źródłach historycznych przy okazji ekscesu, który mógł doprowadzić do śmierci jego kompana – Jana Pobiatyńskiego. Panowie po pobycie w karczmie zaczęli się kłócić, a Skrzetuski zwyciężył „dyskusję” prowadzoną przy pomocy szabel, po czym… zostawił rannego przyjaciela, który cudem uniknąwszy śmierci postanowił go zaskarżyć. Romantycznie zakochany w Helenie Jan Skrzetuski z „Ogniem i Mieczem”, który darował życie nawet Jurkowi Bohunowi, na pewno by tak nie postąpił.
A to nie jedyny konflikt z prawem Mikołaja Skrzetuskiego. Bo choć służył Rzeczpospolitej w wielu wojnach z Kozakami, Tatarami, Moskwą czy Szwecją, to zdarzało mu się łamać prawo w Ojczyźnie niemalże regularnie! Jak? Na przykład gdy dowodzone przez niego oddziały dopuszczały się w latach 60. XVII wieku rabunków. Za czyny ów szlachcic został skazany na utratę praw politycznych, czci i dobrego imienia (infamia).
A to nie koniec jego „kariery” w dziedzinie łamania prawa. Pod koniec lat 60. XVII wieku Skrzetuski porwał bowiem szlachciankę Zofię Brzezicką. Mikołaj chciał się z nią w ten sposób… ożenić i nawet szukał księdza gotowego udzielić takiego ślubu. Ostatecznie Zofia zbiegła Mikołajowi, który trafił pod sąd. Strony zawarły jednak ugodę, którą Skrzetuski… złamał za co ponownie został obłożony infamią.
Nie wiemy kiedy dokładnie zmarł ów daleki od przykładnego postępowania wielkopolski szlachcic, który złączył swoje losy z Rusią. Stało się to najpewniej między rokiem 1671 (walczył wtedy przeciwko Kozakom) a jesienią 1673 (gdy podjęto się realizacji jego testamentu). Miał więc wówczas około 60 lat.
Poznając jego sylwetkę widzimy natomiast, że odpowiedź na pytanie o faktyczne istnienie Skrzetuskiego z „Ogniem i Mieczem” wymaga kilku słów komentarza. Jan znany z kart sienkiewiczowskiej prozy z całą pewnością był postacią fikcyjną, której sylwetkę autor oparł częściowo na historii Mikołaja. Słowem: Jan jako taki nie istniał. Prawdziwy Skrzetuski mocno różnił się natomiast od bohatera literackiego i na wielki paradoks zakrawa fakt, że szlachci obłożony infamią stał się dla Sienkiewicza inspiracją do stworzenia sylwetki honorowego patrioty, którego cnoty to wzór do naśladowania, zaś postać nie powinna popaść w zapomnienie. I istotnie nie popadła. Jan Skrzetuski znany jest Polakom od pokoleń i do dziś można uznawać go za człowieka prawego, czego nie sposób powiedzieć o Mikołaju.
Michał Wałach