Obowiązujący jeszcze od czasów starożytnego Rzymu kalendarz juliański – nazywany tak dla upamiętnienia Gajusza Juliusza Cezara, który zlecił jego opracowanie – był bardzo dobry, ale… daleki od doskonałości.
W związku z pewnymi niedokładnościami raz na 128 lat pojawiała się w nim rozbieżność jednego dnia. Niby mało, niby rzadko, ale gdy skumulowana ilość nadliczbowych dni była już zbyt duża, zaczęły pojawiać się realne problemy chociażby przy wyznaczaniu ruchomej daty świąt Wielkiej Nocy. Odpowiedź na taki kryzys mogła być tylko jedna: reforma kalendarza. Wprowadzenie w życie jego nowej wersji zarządził papież Grzegorz XIII – stąd też obecnie obowiązujący kalendarz nazywamy gregoriańskim.
Zmianę najprędzej wprowadziły kraje katolickie, w tym Rzeczpospolita. I właśnie dlatego – w ramach likwidowania narosłych rozbieżności – w Polsce w roku 1582 po 4 października nastąpił nie 5, ale 15 dzień miesiąca!
Ze zmianą kalendarza zwlekali natomiast – niekiedy bardzo długo – protestanci i prawosławni. Wielka Brytania dostosowała swój kalendarz do rzeczywistości w połowie XVIII wieku, zaś narody związane z chrześcijaństwem wschodnim dopiero w XIX, a nawet XX stuleciu!
Dzięki zmianie zlikwidowano jednak problem rozbieżności w datach względem przyrody oraz zabezpieczono ludzkość przed ponownym narastaniem różnic.