Fatalny niemiecki nalot, który odmienił medycynę XX wieku

0
289
Aliancka flota płonąca w porcie w Bari.

Kilka miesięcy po rozpoczęciu alianckiej operacji we Włoszech Niemcy chcieli zniszczyć linie zaopatrzenia swoich przeciwników. Nie wiedzieli jednak, że atak na port w Beri będzie tak destrukcyjny, a zarazem otworzy przed medycyną nowe perspektywy.

Choć bowiem generalnie podczas II wojny światowej nie używano (inaczej niż podczas konfliktu z lat 1914-1918) broni chemicznej, to obie strony dysponowały takim arsenałem. Część amerykańskich zapasów gazów bojowych dotarło z ich wojskami do Italii, gdzie oczekiwało na ewentualną decyzję o użyciu (która miała nigdy nie nadejść, gdyż alianci przekonywali później, że posiadali taką broń w gotowości, ale chcieli jej użyć tylko w razie zastosowania gazów bojowych przez Niemców). Nieszczęśliwie dla aliantów statek z iperytem (gazem musztardowym) znalazł się w gronie jednostek zbombardowanych 2 grudnia roku 1943.

Nalot na Bari był jednym z najbardziej niszczycielskich i śmiercionośnych niemieckich nalotów podczas całej II wojny światowej. Alianci w trakcie 20 minuty stracili 28 jednostek (w tym 2 polskie). Była to jednak tylko część problemu.

SS John Harvey miał bowiem na pokładzie dwa tysiące bomb z iperytem siarkowym. Po zbombardowaniu go przez Niemców trujący gaz bojowy przedostał się do wody w porcie. Do wody, do której skakali marynarze ewakuujący się z innych tonących jednostek. Ich sytuację pogorszył fakt oblepienia ich ciał przez ropę ze statków. Początkowo jednak nikt nie zdawał sobie sprawy ze skali tragedii. Pomocy udzielano rannym, których cierpienie było widoczne od razu.

Po kilku godzinach lista zatrutych osób zaczęła jednak szybko rosnąć i obejmować nie tylko żołnierzy, ale i cywilów mieszkających w Bari. Wkrótce zaczęto łączyć tajemnicze objawy i zgony z dziwnym zapachem czosnku.

Sprawie zaczął przyglądać się Stewart Francis Alexander, amerykański lekarz i wojskowy. Bez trudu rozpoznał, że cierpienie setek osób to efekt kontaktu z gazem musztardowym. Przekonał też lekarzy do podawania rannym środków neutralizujących działanie gazu, dzięki czemu uratowano wielu ludzi.

Amerykanie i Brytyjczycy zdecydowali się jednak tuszować sprawę, by nie prowokować Niemców do użycia broni chemicznej. Skutki nalotu na Bari były jednak zbyt duże, by można sprawę ukryć. Zdecydowano się więc poinformować świat, że iperyt towarzyszył aliantom na wypadek konieczności udzielenia odpowiedzi na ewentualny niemiecki atak chemiczny. Szybciej na prawdę otworzyli się Amerykanie niż Brytyjczycy. Działania Alexandra jednak dopiero po latach zostały uznane za bohaterskie i przełomowe.

Na uwagę zasługuje jednak fakt, że Amerykanin ratując ludzi pobierał także próbki od zmarłych w wyniku nalotu na Bari. Badania ofiar tragedii oraz ich tkanek wykazały cechy uszkodzenia szpiku kostnego.

Opierając się na tych obserwacjach (choć wpływ bojowych środków trujących na nowotwory dostrzegany był już wcześniej) amerykańscy naukowcy Alfred Gilman i Louis Goodman z Yale zdecydowali się na pierwsze eksperymentalne terapie zwalczania nowotworów (swoje badania zaczęli już przed atakiem na Bari). Testy na myszach z udziałem iperytu azotowego (związku także należącego do gazów bojowych, choć gaz musztardowy to iperyt siarkowy) wykazały, że jest to skuteczna metoda walki z białaczką. Od tego momentu prowadzono coraz dokładniejsze badania w tym kierunku opierając się m.in. na wiedzy zebranej po ataku na Bari. Zaczęto takie terapie stosować w leczeniu ludzi.

Tak rozpoczęła się historia chemioterapii jako metody leczenia nowotworów. Metody, która uratowała miliony ludzi na całym świecie. Choć bez wątpienia jej geneza jest bardzo przykra, gdyż wiąże się z gazami bojowymi, które służyły mordowaniu i ranieniu ludzi po drugiej stronie frontu.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj