Historia rodu Longchamps de Berier sięga głęboko w przeszłość. Wśród zmiennych kolei losu wydał on na świat przedsiębiorców – szczególnie z branży naftowej, a także walczących o niepodległość Polski żołnierzy, prawników i lekarzy. Jednym z najznamienitszych przedstawicieli rodu był Franciszek Longchamps de Bérier – wielki przedsiębiorca i pionier polskiego przemysłu naftowego. Ale po kolei.
Aby zrozumieć historię rodu Longchamps de Berier warto cofnąć się głęboko w przeszłość, do czasów Ludwika XIV, który w 1685 roku zniósł edykt nantejski, nadający równouprawnienie protestantom. Oczywistym tego skutkiem była ich migracja hugenotów do bardziej tolerancyjnych krajów takich jak Rzeczpospolita.
Jednym z tych innowierców był Jan Longchamps de Berier. Osiedlił się w Warszawie, gdzie dość szybko zyskał przychylność polskich elit i zaczął reprezentować ich interesy. W Rzeczypospolitej przeszedł na katolicyzm – do Francji jednak nie wrócił. W ten sposób dał początek jednemu z najwybitniejszych polskich rodów z obcobrzmiącym nazwiskiem.
Jan ożenił się z Catherine Bizio – córką kupca z Wenecji. Owocem ich związku był Franciszek, przyszły burmistrz oraz prezydent Lwowa. Za jego kadencji doszło do rozbiorów Polski. Mający rozległe międzynarodowe kontakty pamiętał jednak o polskości i przekazał ją częściowo dzieciom. Między innymi Aleksandrowi, który ożenił się z Eleonorą de domo Lis Rudnicką. To właśnie ona zdecydowała o jednoznacznym zerwaniu z Francją.
Obce nazwisko pozostało, lecz ród wydał wielu polskich patriotów. Z małżeństwa Eleonory i Aleksandra przyszli na świat Bogusław i Wincenty. Ten pierwszy: doktor medycyny zasłużony w walce z cholerą był ojcem Franciszka – przyszłego przedsiębiorcy i pioniera przemysłu naftowego.
Franciszek Longchamps de Bérier naftowy pionier
Franciszek Longchamps de Bérier urodził się w 1840 roku we Lwowie jako syn Bogusława i Leokadii Deputowiczów. Ukończył gimnazjum w mieście urodzenia, by następnie rozpocząć studia prawnicze na Uniwersytecie Lwowskim. Poznał też swą przyszłą żonę, Wandę Dybowską.
Kobieta ta wywodziła się z patriotycznej rodziny. Jej ojciec, Zygmunt Dybowski, wspierał działalność powstańczą, a jedna z sióstr uczestniczyła w propolskim Stowarzyszeniu imienia Klaudyny Potockiej.
Niewykluczone, że to właśnie patriotyzm przyczynił się do ostatecznej decyzji Wandy o zamążpójściu za Franciszka. Franciszek bowiem – jeszcze podczas okresu narzeczeństwa – brał udział w Powstaniu Styczniowym. Uczestniczył w niemal trzydziestu bitwach. Pisywał listy do rodziców z prośbą o przesłanie ich dalej – do domu Wandy.
Franciszek nie od razu zdecydował się na działalność w branży naftowej. Po ślubie mężczyzna podjął pracę naczelnika stacji kolejowej w Łużanach, by następnie zająć się wytwarzaniem sera. W tym celu ściągnął nawet do pozostawionego przez żonę majątku szwajcarskiego wytwórcę serów. Jednak zagraniczny frykas nie cieszył się zainteresowaniem miejscowej ludności preferującej wszak swojską bryndzę. Jednak Franciszek nie zrezygnował ze swych przedsiębiorczych pomysłów. Zdecydował się bowiem na przejście do raczkującego wówczas sektora naftowego. W 1878 roku rozpoczął wiercenia w Rypnem działając na własną rękę. Następnie wszedł w spółkę z Karolem Lewakowskim i obydwaj podjęli działalność w Słobodzie Rungurskiej.
Franciszek brał pożyczki na budowanie kopalń i szybów naftowych. Dzięki temu jego nowy przemysł się rozwijał. Jednak zysk z nowych przedsięwzięć musiał przeznaczać na spłatę zobowiązań. Dodajmy też, że owe przedsięwzięcia nie należały do łatwych. Ówczesne warunki pracy były trudne i często dochodziło do wybuchów i innych nieszczęść.
Synowie – częściowo idą w ślady ojca
Ten trudny czas stanowił także okazję dla jego synów – Jana i Mieczysława – do poznania specyfiki branży. Rodzina jednak przeprowadzała się w zależności od sytuacji finansowej. W dobrych dla biznesu latach przenosiła się do wiejskiej posiadłości. Gdy jednak trzeba było ciąć koszty, przychodził czas na tańsze pomieszkiwanie we Lwowie.
Dwóch z synów Franciszka poszło w jego ślady. Droga do przemysłu naftowego zarówno Mieczysława, jak i Jana, wiodła przez studia prawnicze. Po ich ukończeniu bracia zajęli się wierceniami – najpierw jako zwykli pracownicy. Wydobywali ropę naftową również za granicą, w krajach takich jak Belgia czy Rumunia. To im zawdzięczamy działalność pionierską w zagłębiu w Ploeszti.
Trzeci syn z kolei – Bogusław – wprawdzie parał się pracą w kopalni, jednak wyłącznie jako dziecko w zabawach. W młodości wstąpił do armii generała Hallera i doczekał się odzyskania niepodległości przez Polskę.
W dwudziestoleciu międzywojennym rodzina Longchamps de Berier cieszyła się dobrobytem. Na jej czele stał potentat naftowy, Mieczysław. Wspólne polowania, wyjścia do kina, teatru lub uczestnictwo w innych wydarzeniach kulturalnych, a także posiadanie samochodu, pozwoliły należącym do elit członkom rodu poczuć smak życia. Warto też pamiętać, że Lwów należał wówczas do jednych z najnowocześniejszych miast Europy Środkowo-Wschodniej.
Ku współczesności
II wojna światowa i nastanie komunizmu przerwały okres dobrobytu. Jednak przedstawiciele tego zacnego rodu nadal odgrywają znaczącą rolę w naszym społeczeństwie. Jednym z nich jest potomek pioniera przemysłu naftowego, noszący to samo imię i nazwisko – ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier.
Duchowny jest kościelnym licencjatem (stopień powyżej magistra, a poniżej doktora) teologii oraz profesorem tytularnym nauk prawnych. Specjalizuje się w prawie rzymskim i z powodzeniem kontynuuje wkład rodu w dzieje Polski.
dr Marcin Jendrzejczak