Grohmanowie to familia polskich przedsiębiorców niemieckiego pochodzenia. Właśnie im w znacznej mierze Łódź zawdzięcza swe uprzemysłowienie. Przybysze z Zachodu stali się polskimi patriotami, choć jeden z synów tej rodziny pisał listy wiernopoddańcze do przedstawicieli caratu. Zacznijmy jednak od początku.
Urodzony w 1785 protoplasta rodu – Traugott Grohmann – przyjechał na ziemie polskie około 1820 roku i zamieszkał w Warszawie. Od początku pobytu wykazywał zainteresowanie działalnością przemysłową.
Niezwłocznie po przybyciu wziął się ostro do pracy i założył małą fabrykę wyrobów skórnych. Nie zagrzał jednak długo miejsca w stolicy. Wkrótce przeniósł się bowiem do Zgierza, gdzie otworzył manufakturę wyrobów bawełnianych. W roku 1833 w spółce z bratem, Karolem, prowadził tkalnię płócien oraz przędzalnię bawełny. W 1853 roku roczne obroty Grohmanna wynosiły 55 460 rubli, a w swym przedsiębiorstwie zatrudniał 122 osoby. Jednak bawełna stała się kością niezgody pomiędzy braćmi. W 1852 roku Karol zarzucił Traugottowi oszustwa o charakterze podatkowym. Sprawa trafiła do sądu i ciągnęła się aż do 1856 roku. Wyrok był niekorzystny dla Traugotta, a Karol nie chcąc już współpracować z bratem wystąpił ze spółki.
Grohmann trafia do Łodzi
W 1841 roku Traugott kolejny raz zmienił miejsce zamieszkania, przenosząc się tym razem do Łodzi. Był to niezwykle istotny krok w jego życiu. I nie tylko jego. Nie będzie bowiem wielką przesadą stwierdzenie, że był to pierwszy krok do powstania przemysłowej Łodzi. Po przeprowadzce Traugott uruchomił mechaniczną przędzalnię, a w 1854 roku w swoim przedsiębiorstwie zainstalował maszynę parową. Na początku przędzalnia służyła mu nie tylko jako miejsce do prowadzenia działalności, lecz również jako lokum.
Potem przeniósł się do domu rzemieślniczego typowego dla początków Łodzi przemysłowej. Stoi on po dziś dzień u zbiegu ulic Targowej i Tylnej i stanowi jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych miasta. Co ciekawe, na początku XXI wieku Niemieckie Stowarzyszenie Kulturalno-Społeczne obrało sobie właśnie Dom Traugotta Grohmanna za swoją siedzibę. Sam przedsiębiorca nie żył jednak do końca życia w skromnych warunkach. Gdy jego firma zaczęła przynosić duże zyski przeniósł się do willi w stylu dworkowym przy ulicy Tylnej 14. Traugott Grohmann swój sukces zawdzięczał będącej pod zaborami Polsce i odwdzięczył się za to finansowym wsparciem powstańców styczniowych.
Ludwik Grohman i kontynuacja działalności
Jego jedyny syn – Ludwik Grohmann – pilnie uczył się od ojca, a po jego śmierci objął stery firmy. Stało się to w 1874 roku. Wówczas członkowie rodziny posługiwali się już między sobą językiem polskim. Ludwik „wyrzucił” z nazwiska jedno „n” – w ramach polonizacji swej rodziny. Nazwa firmy brzmiała teraz: „Ludwik Grohman”.
Oprócz działalności przemysłowej Ludwik angażował się także w życie finansowe. W 1872 roku wszedł w poczet współzałożycieli Banku Handlowego w Łodzi. Przez wiele lat szefował także Towarzystwu Kredytowemu Miejskiemu również znajdującemu się w Łodzi. Wspierał ponadto działalność dobroczynną i chrześcijańską.
Co ciekawe, mimo wspomnianej już polonizacji, nie należał do zwolenników zrywów powstańczych. Stanowczo sprzeciwiał się powstaniu styczniowemu i oficjalnie wyrażał to w liście do przedstawiciela carskich władz. Różnił się pod tym względem od ojca, który hojnie wspierał powstańców. Warto jednak podkreślić,że Ludwik założył Łódzkie Chrześcijańskie Towarzystwo Dobroczynności i aktywnie uczestniczył w życiu Łodzi. Pełnił między innymi funkcję radnego.
Henryk Grohman i dalszy rozkwit
Korzystny mariaż z pochodzącą z zamożnej rodziny kupieckiej Pauliną Trekler zapewnił jeszcze lepszy start w życie sześciorgu potomkom Ludwika. Po śmierci Ludwika przedsiębiorstwo przejął jeden z nich – pierworodny Henryk. Wykształcony, władający kilkoma językami miał za sobą między innymi podróż do Anglii. Tam też zauważył machiny przędzalnicze wytwarzające szczególnie cienką przędzę. Na jej wzór wybudował w Łodzi nową przędzalnię. Rozwijał także rodzinną fabrykę i połączył ją z firmą Scheiblerów.
Na drodze dalszego rozwoju firmy stanęła I wojna światowa. Niemcy zniszczyli bowiem budynki i maszyny fabryczne. Łódzcy kapitaliści stracili także aktywa finansowe trzymane w rosyjskich bankach. Przejęli je bowiem bolszewicy. Grohmanom pozostało połączyć siły ze spowinowaconymi z nimi Schleiberami. W nowopowstałych po wojnie Zjednoczonych Zakładach Włókienniczych K. Scheiblera i L. Grohmana familia Grohmanów dysponowała jedynie 30 procentami udziałów. Jednak to oni wybudowali większość z obiektów fabrycznych.
Przedsiębiorstwo odbudowało potęgę łódzkiego przemysłu, a pomógł w tym kredyt z Banku Gospodarstwa Krajowego. Fabryka Grohmana i Scheiblera była w latach II Rzeczypospolitej największym w Polsce zakładem włókienniczym. Zatrudniała około 8 tysięcy ludzi.
Henryk dzięki swoim zasobom mógł żyć pełnią życia. Nie tylko inwestował, ale i prowadził bogate życie towarzyskie. Znał między innymi Henryka Sienkiewicza, a także Ignacego Paderewskiego. Bywał na koncertach Liszta i operach Wagnera, a operę wspierał finansowo. Henryk zmarł wiosną 1939, pół roku przed wybuchem II wojny światowej. Spółka prowadzona przez innych członków rodziny funkcjonowała jakoś podczas II wojny światowej, potem jednak Grohmanów wywłaszczyli komuniści. Co ciekawe, fabryka pozostała największym przedsiębiorstwem włókienniczym w Polsce, tylko że były to już jednak Państwowe Zakłady im. Obrońców Pokoju (Uniontex).
Dziś mało kto już pamięta o twórcach łódzkiego przemysłu włókienniczego – pochodzących z Niemiec polskich patriotach. Jeden z ich potomków – Jerzy Grohman – zajął się w wolnej Polsce, po roku 1989, sprawami reprywatyzacji. Niestety nadal są one nieuregulowane, co sprawia, że spadkobiercy wielu zacnych familii polskich przedsiębiorców pozostają z niczym lub co najwyżej z resztkami dawnego majątku.
dr Marcin Jendrzejczak