Kat i ścięcie, czyli jak wykonywano karę śmierci w średniowiecznej Polsce

0
844
Obraz Ilji Riepina pt. Święty Mikołaj z Miry ratuje przed śmiercią trzech niewinnie skazanych (fragment)

Kat ścinający głowę skazańca towarzyszył średniowieczu, a wielu z nas widziało go w filmach, grach czy czytało o nim w utworach literackich. Jego obraz utrwalił się w naszych głowach pod postacią barczystej postaci w kapturze okrywającym całą twarz i z wielkim toporem, która ścina głowę skazanej osoby jednym, pewnym cięciem. Mało kto jednak wie, że ten ostateczny akt średniowiecznego prawa wyglądał nieco inaczej niż nam się wydaje. Jak wobec tego w rzeczywistości prezentowała się katowska sprawiedliwość na terenach średniowiecznej Polski?

O karze słów kilka

Pierwszy przypadek ścięcia opisuje Jan Długosz w trzeciej księdze Roczników. Według niego w roku 1041 Kazimierz Odnowiciel po powrocie do kraju odbił zamki warowne znajdujące się na granicy Polski, po czym powiesił, ściął i pozbawił rąk oraz nóg znajdujących się tam złoczyńców.

Kara ścięcia była najpierw przeznaczona dla osób szlachetnie urodzonych, jednak z czasem stosowano ją na coraz większej liczbie mieszczan, a nawet czasami i na mieszkańcach wsi. Ścięcie uchodziło wtedy za najbardziej honorowy rodzaj śmierci, na jaki może zostać skazany człowiek, a wykonywane było z pomocą katowskiego miecza. Miecza – a nie topora, jak to najczęściej przedstawiają nam dzieła kultury. Średniowieczny egzekutor na terenie Polski faktycznie korzystał czasem z topora, jednak służył on głównie ćwiartowaniu i rozczłonkowywaniu, a do ścięcia był używany raczej rzadko i tylko wobec sprawców wyjątkowo ohydnych zbrodni. Miecz był preferowany na większości terenów średniowiecznej Europy. Wyjątkiem stanowi Pomorze, gdzie topór był również wykorzystywany, by wymierzyć sprawiedliwość zdrajcom i buntownikom, a także choćby Berlin i kraje skandynawskie, gdzie kaci też korzystali z tego narzędzia. W Hiszpanii natomiast do egzekwowania kary śmierci używano najczęściej garoty, a gdy już w rzadkich wypadkach dopuszczano się dekapitacji szlachty korzystano z noża.

Narzędzie mistrza

Miecz kata jest niezmiernie interesującym narzędziem. Jego długość wynosi około metra, co czyni go trochę krótszym od typowego miecza dwuręcznego, jednak jego obosieczne ostrze było już szersze, i w przeciwieństwie do typowych mieczy nie zwężało się na końcu. Środek ciężkości był ustawiony dalej, żeby pomóc w wykonaniu mocnego cięcia, a rękojeść była najczęściej prosta i bez zdobień, choć zdarzały się misternie wykonane oręże, najczęściej ozdobione motywami religijnymi. W założeniach jednak broń miała być prosta i funkcjonalna. Z racji kosztów oręża kat często nie był właścicielem miecza, a korzystał jedynie z narzędzia zapewnianego mu przez miasto.

Sam miecz to jednak nie wszystko. Żeby wykonać odpowiednią egzekucję kat musiał posiadać wystarczającą krzepę i co ważniejsze – praktykę i umiejętności. Wielu egzekutorów musiało wpierw odbyć naukę jako katowscy czeladnicy, zanim mogli chwycić do ręki miecz i przeprowadzić publiczną egzekucję, a nawet wtedy przy pierwszych próbach często zakładali worki na głowę. Robili to, by nie zepsuć sobie reputacji na wypadek nieudanej egzekucji. Kiedy kat był już bardziej doświadczony lub pewny siebie zawsze wykonywał wyrok śmierci z odsłoniętą twarzą. Wszak dobra egzekucja, to dobra reklama, a przez to większy prestiż dla jej wykonawcy. Precyzyjne cięcie za pomocą jednego ciosu stanowiło też dowód, że kat osiągnął poziom mistrza i jest godny katowskiego miana.

Jak i gdzie?

Miejsca ścięć nie były odgórnie ustalone, ale najczęściej odbywały się one na rynku, jednak co jakiś czas zdarzały się wyjątki i przeprowadzano egzekucje w innych miejscach. W Krakowie zbrodniarze byli najczęściej ścinani przed ratuszem albo przed kościołem Mariackim, ale niekiedy egzekucje wykonywano przy Bramie Floriańskiej, na zamku czy nawet poza granicami miasta.

Jeśli egzekucja odbywała się na rynku, często budowano specjalne podwyższenia, żeby mieszkańcy mogli mieć na nią dobry widok. Zapewne wszyscy znamy z filmów pionowo ustawiony pieniek katowski, przy którym klęczy skazaniec czekający na cios katowskiego ostrza. I to nie mija się z prawdą, jednak nie był to jedyny sposób na ścięcie. Pieniek można było ustawić również poziomo, ale skazańcy preferowali ustawienie pionowe, ponieważ wtedy, klęcząc przy nim, mogli przyjąć najgodniejszą pozycję. Pieniek ustawiony poziomo, zmuszał skazańca do kulenia się, co dodawało niewygody i było upokarzające.
Inną opcję stanowiło usadzenie skazańca na krześle lub taborecie bądź też rozkazanie mu, by uklęknął w wyprostowanej pozycji. W tym wypadku cios kata nie szedł z góry a z boku, cel jednak nie ulegał zmianie: ścięcie głowy jednym, pewnym ciosem.

Mistrz katowski zazwyczaj nie pracował sam. Miał on pomocników, którzy wspierali go w całym przedsięwzięciu i najczęściej mieli status jego uczniów. Zdarzało się, że oprócz przygotowywania sprzętu mistrza pomocnik brał bardziej bezpośredni udział w egzekucji. Skazańcy czasami nie chcieli spokojnie czekać na cios i ruszali się, co uniemożliwiało katowi wykonanie precyzyjnego cięcia. W takim wypadku uczeń musiał chwycić skazanego za włosy i przytrzymać, aby mistrz mógł wykonać swoją pracę. Czasem jednak czeladnik na rozkaz mistrza trzymał za włosy całkowicie spokojną ofiarę, a robił to po to, by kat mógł pokazać miastu swój kunszt. Ścięcie wykonane w ten sposób jest wyjątkowo trudne i najbardziej widowiskowe, ponieważ kat źle wymierzając cios mógł przypadkiem obciąć nie tylko głowę skazańca, ale i dłoń lub rękę swojego ucznia.

Jeśli kat wykonał cięcie dobrze i głowa odłączyła się od ciała, ostatnim aktem było złapanie jej przez mistrza za włosy i uniesienie wysoko w górę, aby każdy mógł zobaczyć, że akt średniowiecznej sprawiedliwości został wykonany. Miało to dwojakie znaczenie. Po pierwsze egzekucje miały charakter widowiska i pokazanie głowy tłumowi stanowiło jego zwieńczenie. Po drugie ukazanie jej wszystkim zgromadzonym miało zapobiegać pojawianiu się oszustów. Tacy kanciarze potrafili objawić się po paru latach w mieście z fałszywymi testamentami, żądając wydania dawnych dóbr skazanego, który według nich „cudownie” ocalał z egzekucji.

Czasem jednak ścięcie się nie udawało, np. miecz tylko musnął szyję albo cios okazał się zbyt słaby, przez co głowa nie odłączała się od ciała. Skazaniec mógł też otrzymać cios w bark zamiast w głowę lub dostać w głowę płazem, który odbił się od ziemi po pudle egzekutora. Taka sytuacja mogła ukazać kata w złym świetle, co groziło nawet utratą posady. Jednak jeśli mimo kilkukrotnych prób egzekucja dalej się nie powodziła, zwykło się uznawać, że najwyraźniej skazańca chronią siły Boskie, wobec czego dochodziło nawet do ułaskawienia ocalałych w ten sposób osób. Warto jednak pamiętać, że tego typu sytuacje zdarzały się rzadko gdy wyrok wykonywał doświadczony kat.

Jak w kronice zapisano

Trudno znaleźć w starych kronikach dokładne opisy katowskich ścięć, jednakże ich autorzy wspominają o tej karze opisując jednocześnie z jakich przyczyn do niej dochodziło. Dlatego zwróćmy uwagę na jeden z ciekawszych kronikarskich wpisów, zawartym w Rocznikach Jana Długosza. Jest to historia egzekucji marszałka nadwornego Pakosława Grzymały Zdzieszyca, który służył śląskiemu księciu Henrykowi V. Według Jana Długosza zdarzyła się ona w roku Pańskim 1293:

Był w radzie i służbie księcia Henryka V, zanim ten zdobył księstwo wrocławskie po śmierci Henryka IV Probusa, pewien rycerz Pakosław, ojciec Lutka, z rodu Habdank, który swoją usłużnością, sprytem i umiejętnością działania tak dalece pozyskał sobie Henryka V, że bardziej od innych jego doradców cieszył się względami i poważaniem. Gdy ten zabił pewnego rycerza z sąsiedztwa, nie wiadomo czy przypadkiem czy z zuchwalstwa, bracia i krewni zamordowanego, których miał wielu, pozywają Pakosława jako zabójcę przed trybunał Henryka V, który się bardzo zmartwił i zakłopotał przygodą, jaka się przydarzyła Pakosławowi. Kiedy więc książę Henryk V w obecności płaczących, skarżących się i domagających się sprawiedliwości przyjaciół zamordowanego kazał Pakosławowi przedstawić swoją sprawę, ten dał zuchwałą i bezczelną odpowiedź. Pewien poparcia ze strony księcia i wielu przyjaciół, którzy podżegali jego zuchwałość, odpowiada dumnie i chełpliwie, że zabił rycerza i że w żaden sposób nie chce przeczyć, iż się dopuścił zabójstwa. A gdy przyjaciele zamordowanego domagali się po tym zeznaniu ogłoszenia sprawiedliwego wyroku, książę Henryk V skarciwszy Pakosława, zwraca mu uwagę, by się naradził z przyjaciółmi i inaczej odpowiadał na wniesioną skargę. Wyszedłszy zatem z sądu po naradzie z przyjaciółmi, daje jeszcze bardziej bezczelną odpowiedź, wyznając, że dopuścił się zarzucanego mu zabójstwa. Przekonany, że wpływami niewiele ustępuje księciu, nie chciał zaprzeczyć swej zbrodni. Książę Henryk V zaniepokojony tą odpowiedzią, nie jak sędzia, ale jak przyjaciel karci Pakosława: „Wierutny głupcze – powiada – co cię skłania, że własnymi ustami i własnym zeznaniem, jak szaleniec, skazujesz się na śmierć? Odejdź od mojego trybunału i jeszcze po raz trzeci, dopóki ci wolno, pomyśl o sobie i swoim życiu. Poniechaj szaleństwa, wróć do rozsądku, bo na przyszłość, jeśli sam nie zatroszczysz się o siebie przez łagodniejszą odpowiedź, znajdziesz we mnie raczej sprawiedliwego sędziego, niż litościwego księcia”. Nie wzruszyło Pakosława tak łagodne, powtórne napomnienie. Po rozważeniu z doradcami wyznał chełpiąc się i szydząc, iż zabił sąsiada. Na żądanie zatem przyjaciół zamordowanego, książę Henryk V ogłasza wyrok na Pakosława i na podstawie jego własnego zeznania skazuje go na śmierć. Wyprowadzono go po schodach z sali, w której odbywała się rozprawa sądowa na dziedziniec zamku legnickiego i ścięto. (Człowieka, któremu wyświadczył wiele dobrodziejstw, którego wyróżniał, potępił [Henryk] w tej jednej, nieszczęsnej i ostatniej sprawie). Ale nawet po skazaniu na śmierć Pakosława nie stracił dla niego życzliwości, bowiem jedynego [Tu Długosz popełnił błąd, jako że Pakosław miał 5 synów-MJ], dwudziestoletniego syna Pakosława, imieniem Lutek, przyjmuje natychmiast na dwór i traktuje z ogromną życzliwością.

Maksymilian Jakubiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj