Kontrowersje wokół nowego serialu Netflixa o Kleopatrze. Głos zabrała Najwyższa Rada Starożytności

0
202
Kleopatra z nowego serialu Netflixa. Fot.:Netflix/YouTube

Nie od dziś wiadomo, że Netflix w swoich produkcjach stosuje kryteria uznawane przez część widzów za błędne. Zwykle jednak problemem jest luźne nawiązywanie do realiów opisanych w powieściach. Teraz sprawa zyskała szerszy rezonans, gdyż filmowcy zdecydowali się na niecodzienny zabieg dotyczący ważnej postaci historycznej.

Wielokrotnie platforma Netflix obsadzała w swoich produkcjach aktorów, których cechy fizyczne odbiegały od opisów postaci obecnych w literackich inspiracjach. Gdy dotyczyło to fantastyki można było kręcić nosem na odchodzenie od oryginalnych tekstów. Świat filmów rządzi się jednak swoimi prawami, a ekranizacje (nie tylko fantastyki) pozostają produkcjami dotyczącymi dzieł, których bohaterowie nigdy naprawdę nie istnieli. Dotyczy to zresztą nie tylko produkcji Netflixa.

Teraz kontrowersje stały się jednak większe, gdyż na platformie pojawi się wkrótce fabularyzowany dokument dotyczący konkretnej postaci historycznej, o której wiemy całkiem sporo. Chodzi o Kleopatrę.

Głos w sprawie serialu zabrała Najwyższa Rada Starożytności. To egipska instytucja, która od ponad 150 lat zajmuje się dziedzictwem kulturowym kraju.

W oświadczeniu Rady obsadzenie w roli Kleopatry czarnoskórej aktorki Adele James uznano za zakłamywanie historii. Jak czytamy w dokumencie, Kleopatra miała helleńskie korzenie i jasną skórę. Krótko mówiąc: była Greczynką. Tym samym Rada zarzuciła producentom serialu popełnienie rażących błędów historycznych.

Sprawa wzbudza silne emocje z kilku powodów. Świat zachodni realizuje bowiem swoiście pojmowaną politykę walki z wykluczeniem osób czarnoskórych. Wykluczeniem, które przez dekady było częścią społeczno-politycznej praktyki świata zachodniego, a nie Egiptu. Dziś próbując silić się na oryginalnie pojmowaną dziejową sprawiedliwość gubi się jednak rozsądek, który nakazywałby zachowywanie silniejszych związków z rzeczywistością historyczną. Uderza to, zdaniem Najwyższej Rady Starożytności, w dziedzictwo kulturowe Egiptu.

Temat ma jednak jeszcze jeden wymiar, który nie jest zrozumiały dla politycznie poprawnych ośrodków w świecie zachodnim. Oto bowiem Egipt broni dziedzictwa starożytności przed próbami jego zawłaszczenia. Zawłaszczającymi mogą być zaś przedstawiciele innych narodów, którzy twierdzą, że cywilizacja Starożytnego Egiptu jest dziełem ludzi o ciemnym kolorze skóry. Tym samym Egipcjanie i ich sąsiedzi z południa Afryki prowadzą swego rodzaju spór tożsamościowy, w który wmieszała się zachodnia produkcja.

Netflix odpiera jednak zarzuty ze strony Rady oraz egipskiego społeczeństwa i przekonuje, że przy tworzeniu filmu opierano się na konsultacjach z ekspertami. Zauważono także, że film nie skupia się na pochodzeniu etnicznym Kleopatry. Jednocześnie twórcy chcieli podkreślić wielokulturowy charakter starożytnego Egiptu.

Tłumaczenia uznać należy jednak za absurdalne, gdyż decydując się na podkreślenie wielokulturowego charakteru państwa Kleopatry poprzez taką obsadę zrobiono rzecz odwrotną od zamierzonej: skupiono uwagę na pochodzeniu etnicznym władczyni. I to w sposób, który odbiega od opinii większości ekspertów. Jednocześnie nie sposób nie dostrzec, że próba podkreślania wybranych wątków, jest działaniem ryzykownym i grozi fałszowaniem historii. Wątki do podkreślenia są bowiem subiektywnym wyborem współczesnych producentów i niekoniecznie muszą oddawać rzeczywistość historyczną. Przeciwnie. Mogą służyć uzyskiwaniu określonych korzyści polityczno-ideologicznych kosztem historii. A mówimy nie o filmie fabularnym dotyczącym fikcyjnych postaci, ale obrazie dokumentalnym o realnej postaci.

Źródło: filmweb.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj