Nie tylko Niemcy i Sowieci. Na Polskę we wrześniu roku 1939 napadł jeszcze jeden kraj!

0
481
Słowaccy żołnierze odznaczeni za udział w inwazji na Polskę

Zanim 17 września roku 1939 na Polskę napadł komunistyczny Związek Sowiecki nasza Ojczyzna broniła się przed agresją nie tylko nazistowskich Niemiec, ale także podporządkowanej Berlinowi totalitarnej Słowacji rządzonej przez ks. Jozefa Tiso. Udział Słowaków w tej wojnie nie ograniczał się bowiem jedynie do udostępnienia Wehrmachtowi swoich ziem.

Powszechnie przyjęło się uważać, że atak nazistowskiej Słowacji na II RP stanowił wydarzenie marginalne. Czy tak w rzeczywistości było? Odpowiedź na to pytanie pozostaje złożona.

O ile bowiem siły słowackie użyte do ataku na Polskę nie były decydujące, a formacje naszego południowego sąsiada częściej zabezpieczały tyły Niemców niż same uczestniczył w walkach, o tyle dostęp do terytorium Słowacji stanowił dla III Rzeszy potężną przewagę strategiczną. Hitlerowskie wojska mogły bowiem uderzyć na Polskę także od południa i oskrzydlić nasz kraj unikając konieczności walki z Rzeczpospolitą broniącą się na linii Wisły.

Słowem: Słowacja została przez Niemców wykorzystana przedmiotowo. Nie może to jednak dziwić. Hitlerowskie Niemcy prowadziły bowiem taką właśnie politykę, a powołanie formalnie niezależnej Republiki Słowackiej nie było efektem miłości wobec tego narodu, a chłodną kalkulacją. Słowacy w zamian za otrzymanie własnego, choć podporządkowanego III Rzeszy państwa po prostu musieli udostępnić swoje terytorium do ataku na Polskę, a wojska niemieckie panoszyły się po kraju nawet zanim formalnie zgodę na to wyraziły władze z ks. Tiso na czele.

Jednak wykorzystanie terenów podbitej na wiosnę roku 1939 Czechosłowacji do ataku na Polskę to tylko jeden z elementów kampanii wrześniowej na odcinku południowym. Słowacja bowiem nie tylko przepuściła Wehrmacht przez swój kraj, ale także sama wkroczyła na terytorium Polski. Formalnie pretekstem było zajęcie przez Rzeczpospolitą (małej) części Czechosłowacji w roku 1938. I choć Polska odzyskiwała wówczas tereny zagarnięte przez rząd w Pradze latem roku 1920, gdy Rzeczpospolita broniła się przed bolszewicką nawałą i nie miała możliwości obrony swoich interesów na południu, to jednak pośredni udział w hitlerowskim ataku na Czechosłowację stanowił kolejny cios w relacje między narodami. Co istotne, do momentu zajęcia przez Polskę części Czechosłowacji (w tym maleńkich skrawków Słowacji) słowaccy liderzy narodowi przychylnie patrzyli na Warszawę i to z Polską wiązali pewne nadzieje na pomoc w uzyskaniu niepodległości. Jesienią roku 1938 doszło pod tym względem do istotnej zmiany i sytuacji nie naprawiło nawet entuzjastyczne przyjęcie w Warszawie ogłoszenia niepodległości przez Słowację na wiosnę roku 1939 i szybkie uznanie tego państwa przez naszą dyplomację. Ojciec narodu słowackiego ks. Andrej Hlinka nie dożył już jednak tych przełomowych wydarzeń – zmarł latem roku 1938 – a jego następca ks. Jozef Tiso w pełni oparł się o III Rzeszę (cechą charakterystyczną Słowacji w wieku XIX i w pierwszej połowie wieku XX było zdominowanie elit politycznych przez duchowieństwo). Rok 1939 na Słowacji przebiegał pod hasłem antypolskiej propagandy nowych władz i zohydzania społeczeństwu sąsiadów z północy, choć sukcesy takich działań nie były spektakularne.

Fakt, że działania słowackiej armii nie były kluczowe dla niemieckiego podboju Polski we wrześniu roku 1939 nie oznacza jednak, że Słowacy w ogóle nie brali udziału w walce. Brali – i to na całkiem sporym obszarze.

Władze z ks. Tiso na czele od kilku miesięcy przygotowywały nie tylko infrastrukturę dla armii niemieckiej, ale i organizowały własną ofensywę pod hasłem… obrony terytorialnej integralności państwa słowackiego przed Polską. Owa „obrona” terytorium nie przeszkodziła słowackiemu ministrowi propagandy Aleksandrowi Machowi zgłosić w sierpniu 1939 roku roszczenia terytorialne wobec Polski, co zostało rychło potwierdzone przez rząd. Ponadto jeszcze przed 1 września dochodziło do licznych incydentów granicznych.

Latem roku 1939 słowacka armia osiągnęła największy stan liczbowy w historii – 150 tys. osób. Na Polskę nie rzucono jednak całych sił, ale tylko tyle, ile było potrzebne Niemcom. Nasz kraj zaatakowała Armia Polowa „Bernolak” pod dowództwem słowackiego ministra obrony gen. Ferdinanda Čatloša składająca się z trzech dywizji piechoty oraz kilku mniejszych zgrupowań (w tym lotnictwa).

Słowackie wojska weszły na terytorium Polski 1 września o godzinie 5 rano, a więc kwadrans po Niemcach. Oczywiście bez formalnego wypowiedzenia wojny. Dziś historycy oceniają zgodnie, że atak naszych południowych sąsiadów nie był kluczowy w całym konflikcie, ale stanowił istotne wsparcie dla niemieckiej agresji na odcinku południowym ze szczególnym uwzględnieniem Podhala i Sądecczyzny. Słowacy istotnie wspierali 14. Armię gen. Wilhelma von Lista.

Słowacy wspólnie z Niemcami zajęli sporą część Podhala z Zakopanym i Nowym Targiem włącznie już 1 września. Następne dni to zajmowanie kolejnych miasteczek i wiosek. Część z nich Słowacy zajmowali samodzielnie. W Tyliczu wojsko słowackie ostrzelały domy.

Słowackie siły zbrojne operowały jednak nie tylko na Podhalu, ale także na Sądecczyźnie, w Beskidzie Niskim oraz jeszcze dalej na wschód – w Bieszczadach. Tam jednak nie odnosiły szczególnych sukcesów.

Za swoją determinację w walce z Polakami słowaccy dowódcy otrzymali niemieckie nazistowskie odznaczenia, zaś Słowacja – terytoria. I to nie tylko tereny przyłączone do Polski jesienią roku 1938, ale także ziemie będące pod władzą rządu w Warszawie przez cały okres II RP. W sumie władze ks. Jozefa Tiso przejęły 770 km kwadratowych terenów Rzeczpospolitej, z czego 586 km kwadratowych to ziemie polskie także przed 1938. Słowacja zajęła obszar zamieszkały przez blisko 35 tys. osób. I choć z perspektywy całej Polski – to niewiele, to jednak lokalnie, w południowej Polsce, było to wydarzenie istotne. Rozpoczęła się bowiem okupacja inna niż w reszcie kraju. Okupacja słowacka.

Słowackie władze na nowo przyłączonych terenach przystąpiły do walki ze wszystkim, co polskie. Prowadzono intensywną słowakizację opierając ją m.in. o struktury słowackiego Kościoła katolickiego. W ten sposób polscy księża katoliccy stali się pierwszymi ofiarami represji ze strony Słowacji rządzonej przez innego księdza – byli wywożeni do Generalnego Gubernatorstwa lub w głąb Słowacji, a na ich miejsce przybywali słowaccy kapłani konsekwentnie stosujący język słowacki. Tym samym Jozef Tiso kolejny raz sprzeciwił się katolickiemu Nauczaniu – słowo „katolicki” oznacza bowiem powszechny, a nie narodowy i służący jakiemuś konkretnemu państwu. On zaś wykorzystał struktury kościelne do własnej, nacjonalistycznej polityki. W tym też celu dokonano reformy struktury Kościoła na anektowanym obszarze.

Inny przejaw represji to niszczenie polskich książek oraz zakaz wykonywania zawodu przez polskich nauczycieli. Ponadto Słowacja na polecenie i za przykładem Niemców uszczelniła granicę, a słowaccy mundurowi wyłapywali i oddawani hitlerowcom Polaków przedzierających się na południe – na Węgry, by stamtąd udać się na Zachód.

Ziem polskich okupowanych przez Słowację nie ominęła także antysemicka polityka III Rzeszy i jej sojusznika – ks. Jozefa Tiso. Miejscowi Żydzi byli mordowani, a ich majątek trafiał w ręce niektórych Słowaków. Hlinkova garda, formacja paramilitarna wzorowana na podobnych zgrupowaniach rodem z III Rzeszy, głosiła skrajnie antysemickie poglądy odmawiając Żydom człowieczeństwa.

Co jednak ważne, także na terenie okupowanym przez Słowację działało Polskie Państwo Podziemne, a polska partyzantka, nie chcąc nadmiernie obciążać polskiego chłopa, zapuszczała się daleko na Słowację żywiąc się tym, co odebrała naszym południowym sąsiadom-okupantom.

Rząd słowacki zabiegał jednak o usuwanie polskości z zajętych ziem nie tylko poprzez przemoc, ale także korzyści. Władze zadbały o rozwój gospodarczy tych obszarów, by pokazać miejscowej ludności, że stanie się Słowakiem to opłacalna decyzja. Było to istotne, gdyż w Generalnej Guberni, w tym na Podhalu, panowała skrajna bieda.

Antypolska polityka władz słowackich spowodowała, że Polskie Państwo Podziemne nie ufało Słowakom także wówczas, gdy zbuntowali się oni przeciwko III Rzeszy i ks. Tiso. Z kolei po wojnie nowe, komunistyczne władze Czechosłowacji, mimo iż odcinały się od nazistowskiego dyktatora, chciały zachować zdobycze terytorialne nadane Słowacji przez III Rzeszę. Przeciwko temu wystąpiła solidarnie cała Polska – Kościół, zbrojne podziemie niepodległościowe, a nawet polskojęzyczni komuniści w Warszawie. Ostatecznie, choć dopiero pod koniec lat 50., przywrócono granice z roku 1938, a jeszcze długo po roku 1945 na pograniczu polsko-czechosłowackim słychać było strzały.

Mówiąc o postawie Słowaków wobec Polaków w roku 1939 i później nie można jednak zapominać o tych, którzy zachowywali się godnie. Po pierwsze wielu Słowaków nie rozumiało antypolskiej polityki władz, zaś część jednostek wojskowych odmówiło udziału w ataku na nasz kraj. Po drugie słowacki ambasador w Polsce Ladislav Szathmarý zachęcał swój rząd do neutralności, a po ataku Słowacji na Polskę odciął się od polityki Bratysławy. Ambasador mówił o tym w Polskim Radiu 2 września. Po trzecie 3 września prezydent RP Ignacy Mościcki powołał do życia Legion Czechów i Słowaków grupujący naszych południowych sąsiadów żyjących w naszym kraju i pragnących walczyć z Niemcami u boku Polski. Liczebność formacji nie przekroczyła 200 osób, a Legion nie wziął udziału w walkach, choć został zaatakowany w okolicach Tarnopola przez… słowackie lotnictwo. Powstanie jednostki było bowiem ciosem w politykę ks. Tiso.

Polacy próbowali z kolei namawiać Słowaków do rezygnacji z walki. W specjalnych ulotkach podkreślano braterstwo narodów, jednak nie odnotowano masowych dezercji po stronie wroga.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj