Two Column Images
Left Image
Right Image

Data :

SHARE:

Operacja (anty)polska. Zapomniane sowieckie ludobójstwo na naszym narodzie!

Chociaż nigdy Związek Sowiecki nie był dla Polaków (jak i dla innych naród zamieszkujących owo państwo) dobrym miejscem do życia, to koniec lat 30. przyniósł prawdziwy dramat. 11 sierpnia roku 1937 ludowy komisarz (minister) spraw wewnętrznych Nikołaj Jeżow podpisał bowiem rozkaz NKWD numer 00485. W wyniku decyzji stalinowskiego dygnitarza realizującego politykę Kremla zginęło ponad 111 tys. naszych rodaków, a najprawdopodobniej – znacznie więcej.

Już wielki głód na Ukrainie z pierwszej połowy lat 30. XX wieku pokazał, że stalinowski aparat władzy traktuje ludobójstwo jako jedną z metod uprawiania polityki. Każda krnąbrna grupa społeczna i naród opierający się wizji dyktatora musiał bowiem liczyć się z poważnymi represjami oznaczającymi śmierć lub wywiezienie na nieludzkie ziemie Syberii. Nie inaczej było z Polakami uznanymi za zbyt opornych wobec urzędowej ateizacji oraz kolektywizacji rolnictwa.

Polacy w Związku Sowieckim

A naszych rodaków mieszkało w Związku Sowieckim bardzo wielu. Szacuje się, że po 18 marca roku 1921, gdy na mocy traktatu ryskiego wytyczono polsko-rosyjską granicę oraz po akcji repatriacyjnej (podczas której Moskwa robiła wszystko co tylko mogła, aby przeszkadzać) na terenie ZSRR pozostawało nawet do 2 milionów Polaków! Strona polska przyjmowała, że żyje ich tam około 1,3-1,5 miliona, a Sowieci z przyczyn politycznych zaniżali rachuby do niecałych 800 tys.

Początkowo jednak „czerwoni” Rosjanie mieli inną niż ludobójstwo wizję ułożenia stosunków z mniejszością Polską. Planowali bowiem zaakceptować pewne elementy narodowej odmienności pod warunkiem pełnego podporządkowania się naszych rodaków żyjących w ZSRR oficjalnej ideologii państwa. Słowem: Polacy mogliby być Polakami w formie, ale nie w treści. Polski język i niektóre elementy folkloru były akceptowane, ale koniecznym było przyjęcie pozostałych składników konstytuujących idealnego człowieka sowieckiego. Tym samym wymagane było całkowite posłuszeństwo wobec państwa-partii, odrzucenie nawet i tęsknoty za niepodległą Polską (która istniała bardzo blisko, nawet jedynie kilkadziesiąt kilometrów dalej) oraz zaparcie się katolickiej wiary.

Polrajony

Wizja stworzenia modelowego sowieckiego Polaka oraz polskojęzycznych struktur w ramach ZSRR stała za powołaniem dwóch specyficznych autonomicznych jednostek w zachodnich republikach Związku Sowieckiego. Mowa o Polskim Rejonie Narodowym im. Feliksa Dzierżyńskiego (Dzierżyńszczyzna) na Białorusi (Białoruska Socjalistyczna Republika Sowiecka) oraz Polskim Rejonie Narodowym im. Juliana Marchlewskiego (Marchlewszczyzna) na Ukrainie (Ukraińska Socjalistyczna Republika Sowiecka).

Nazwy rejonów nawiązywały do polskojęzycznych komunistów, ale za wzorem ich ideologicznego fanatyzmu nie podążyły tysiące Polaków mieszkających na tych terenach. Moskwie nie udało się stworzyć u siebie namiastek komunistycznej Polski. Na Kremlu zauważono natomiast polski opór wobec stalinowskiej kolektywizacji i propagowanego ateizmu. Dla liderów „czerwonego” państwa stało się jasne, że komunizm pasuje Polakom jak krowie siodło (takie słowa są przypisywane Józefowi Stalinowi). Rejony rozwiązano (1935 – Marchlewszczyzna, 1938 – Dzierżyńszczyzna). Rozpoczęły się natomiast deportacje, które objęły około 100 tys. Polaków. To nie był jednak koniec dramatu naszych rodaków.

Krwawy karzeł oprawcą Polaków

Gdy jakaś grupa nie pasowała do stalinowskich założeń, wizji i politycznych planów, nie próbowano jej przekonywać. Nie rezygnowano także z jej udziału w projektach. W komunistycznym państwie taką społeczność czekał jeden scenariusz: śmierć. I tak się w istocie stało z Polakami.

Aby Polaków wymordować lub ewentualnie przesiedlić naszych rodaków na ziemie praktycznie uniemożliwiające przeżycie stalinowski minister Nikołaj Jeżow, nie bez przyczyny zwany „krwawym karłem”, 11 sierpnia roku 1937 podpisał rozkaz rozpoczynający wydarzenia znane dziś jako Operacja polska NKWD.

Tą decyzją uruchomił zbrodniczą machinę oznaczającą dla setek tysięcy Polaków żyjących w ZSRR trwający kilkanaście miesięcy horror. Nikt bowiem nie mógł czuć się bezpieczny, a zagrożenie nie zależało od stopnia antykomunistycznego, propolskiego czy katolickiego zaangażowania. Polaków mordowano dlatego, że byli Polakami. Nie chodziło o politykę, a narodowość – bo choć przede wszystkim skupiano się na elitach, to jednak rozumiano je bardzo szeroko.

Tym samym pierwsze ludobójstwo dokonane w tej części Europy na Polakach wiązać należy z okresem poprzedzającym II wojnę światową. Siepacze Stalina masowo mordowali naszych rodaków zanim jeszcze wąsaty dyktator z Moskwy porozumiał się z wąsatym dyktatorem z Berlina w sprawie podziału naszej Ojczyzny i planowanej przyszłości narodu.

Dajcie mi Polaka, a paragraf się znajdzie

Pracujący w naszym kraju historyk profesor Nikołaj Iwanow ocenia, że w roku 1937 Polak stawał przed plutonem egzekucyjnym 36 razy częściej niż obywatel ZSRR innej narodowości. Mordowano wszędzie. Na sowieckiej Białorusi i Ukrainie. W Moskwie, Petersburgu (Leningradzie), Odessie, Kijowie. W każdym miejscu, gdzie żyli Polacy.

Funkcjonariusze sowieckiego aparatu terroru podległego NKWD często otaczali całe wsie, w którym żyło wielu Polaków. Wtedy rozpoczynała się selekcja, choć formalnie aresztowani byli… sądzeni. Mężczyzn rozstrzeliwano praktycznie na miejscu, np. w pobliskich lasach lub transportowano na komendę i tam zabijano. Wiele ciał pochowano (choć celnie należałoby powiedzieć: wyrzucono do dołów) w tych samych miejscach, gdzie kilkanaście miesięcy później spoczęły ofiary zbrodni katyńskiej. Kobietom, nawet matkom karmiącym, często odbierano dzieci i rozdzielano je. Dzieci trafiały do żłobków i domów dziecka mających za zadanie sowietyzować już od najmłodszych lat, zaś matki – do łagru. Kobiety, które miały więcej szczęścia, wraz z małymi dziećmi zostawały deportowane do Kazachstanu. Wtedy jednak ich starsze dzieci trafiały do sierocińców, w których miały być wychowywane na wzorowych, a więc odległych od kulturowej polskości obywateli ZSRR. Celowo i z premedytacją rozdzielano wówczas rodzeństwa.

Sąd bez sędziego, wina bez dowodów, argument bez rozumu

Decyzje o życiu lub (często) śmierci podejmowały dwuosobowe zespoły przedstawicieli NKWD i prokuratury. Winą była rzekoma przynależność do polskiej siatki kontrrewolucyjnej, wrogość wobec ZSRR, popieranie obozu sanacyjnego, bycie kułakiem czy w końcu wyznawanie katolicyzmu i działalność na tym polu. Co jednak zaskakujące, Operacja polska oznaczała śmierć nie tylko dla polskich czy katolickich działaczy oraz zwykłych Polaków kultywujących zwyczaje przodków i wyznających religię katolicką. Ginęli bowiem nawet wierni Moskwie działacze komunistyczni polskiego pochodzenia, którzy całe życie pracowali dla idei… upadku niepodległej Rzeczpospolitej.

Należy w tym miejscu odnotować, że mówiąc o NKWD często z owym skrótem kojarzy nam się konkretna formacja. W istocie jednak skrót NKWD oznacza Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł – Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych, co w państwie sowieckim odpowiadało strukturom znanym z krajów zachodnich jako Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które nadzorowały (i nadal nadzorują) wszelakie służby.

Śmierć – najczęściej wydawany wyrok

Aresztowanych Polaków formalnie sądzono. Ów proces był jednak totalną fikcję, szczególnie, że z zatrzymanych 146 tys. osób osądzono 140 tys., a na śmierć skazano aż 111 091 osób, a więc blisko 80 procent. Należy przy tym zauważyć, że ta gigantyczna liczba – kilkukrotnie przewyższająca liczbę ofiar zbrodni katyńskiej – najpewniej w rzeczywistości jest jeszcze wyższa, ale potwierdzenie tego faktu wymagałoby dostępu do większej ilości archiwaliów, co jest utrudniane przez władze Białorusi i Rosji. Ogólne szacunki mówią jednak o około 200 tys. ofiar Operacji polskiej – lub nawet jeszcze większej liczbie zamordowanych. Do tego należy doliczyć grupę blisko 30 tys. osób skazanych na łagry oraz wiele tysięcy deportowanych.

Polaków oskarżano i skazywano na śmierć za szpiegowanie na rzecz rządu w Warszawie, co oczywiście było kompletną fikcją. W ZSRR nie chodziło jednak o prawdę, a ideologię oraz polityczne korzyści odnoszone przez Kreml. A wówczas Moskwa potrzebowała „oczyścić pas przygraniczny z elementu niepewnego” oraz doprowadzić do „całkowitej likwidacji (…) podstawowych zasobów ludzkich polskiego wywiadu w ZSRS” (rozkaz NKWD nr 00485).

Zgodnie z wprowadzonym przez Jeżowa podziałem rozstrzeliwać należało osoby należące do polskiej siatki szpiegowskiej działającej w ZSRR. I choć oczywiście Polska, jak każdy kraj, miała swoich szpiegów w innych państwach, to z pewnością ich liczba nie wynosiła ponad 111 tysięcy. Tak potężna siatka agentów to wręcz absurd, ale dla Sowietów nie był to żaden problem. Mordowano bowiem wszystkich, których planowano zamordować: nauczycieli, działaczy społecznych, urzędników, księży, zamożnych (a następnie wszystkich) rolników, leśników i rzemieślników. Słowem: Polaków.

Stalinowska aprobata, obawy i plany

Należy odnotować, że chociaż Polacy stanowili mniej niż 0,5 procenta ludności żyjącej w ZSRR, to byli jedną z najczęściej mordowanych w Związku Sowieckim grup społecznych i narodowościowych pod koniec lat 30.

„Bardzo dobrze! Wykopujcie dalej i usuwajcie ten polski brud” – napisał Stalin na marginesie jednego z raportów dotyczących postępów w mordowaniu Polaków. Po kilku miesiącach dyktator zauważył jednak pewną niepokojącą dla niego i jego absolutnej władzy tendencję. Terror został bowiem rozkręcony do tego stopnia, że aż destabilizował państwo, przeciążał aparat represji i logistykę, a nawet zagrażał jego władzy. To właśnie dlatego (a nie w przypływie nagłej miłości do Polaków) w końcu Stalin zdecydował się powstrzymać morderstwa na Polakach. Stało się to jesienią roku 1938 i – jak pokazała historia – było jedynie przerwą w zbrodniach, a nie końcem antypolskiej polityki.

Bo choć tuż przed II wojną światową nastąpiło pewne skorygowanie kursu, to w Operacji polskiej widać jednak wyraźnie cel Józefa Stalina. Cel, który przyświecał mu także w chwili podejmowania decyzji o wymordowaniu polskich oficerów (zbrodnia katyńska) oraz ustanawianiu nad Wisłą władzy w pełni podległych mu komunistów i mordowaniu wszystkich mogących zagrozić władzy Moskwy w Polsce (od żołnierzy, przez intelektualistów i duchownych po przedsiębiorców). Chodziło o zlikwidowanie polskich elit będących nośnikami polskości, gwarantami przetrwania narodu w jego duchowej warstwie. A momentami elitę rozumiano naprawdę szeroko. W pewnym sensie przedstawicielem elity był więc każdy, kto wyznawał wszystkie polskie wartości i bez wyjątków kultywował elementy tożsamości oraz mógł je przekazać kolejnym pokoleniom. Stalin chciał natomiast sprowadzić nasz naród jedynie do roli pewnej odmienności etnograficznej różniącej się do innych obywateli ZSRR zaledwie szczegółami. I właśnie dlatego mordował Polaków przed, w trakcie oraz po II wojnie światowej.

Michał Wałach

Michał Wałach
Michał Wałach
Historyk, dziennikarz i publicysta zainteresowany przede wszystkim dziejami Europy Środkowej i Wschodniej w średniowieczu oraz XX wieku, a także historią myśli politycznej i przeszłością Krakowa. Redaktor naczelny portalu ToHistoria.pl w latach 2022-2023.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najchętniej czytane