1772, 1793, 1795. Te trzy daty znane są każdemu Polakowi. Zaznaczają one czarne momenty naszej historii, kiedy to sąsiednie państwa dokonywały rozbiorów Polski. Dzięki poświęceniu naszych rodaków ostatecznie wróciliśmy na mapę świata, ale nim to nastąpiło, w środku rosyjskiego zaboru, powstało niepodległe Państwo Mińkowieckie, nazywane też podolską Szwajcarią.
Dux et Redux
Właśnie taką tytulaturę przyjął władca i założyciel Państwa Mińkowieckiego, co jest wyjątkowe. Na świecie nigdy nie pojawił się nigdy, posługujący się takim mianem. A co ono oznacza w naszym języku? Dux można przetłumaczyć jako wódz, natomiast redux, oznaczał wodza powróconego, lub jak uważał nowy władca, „powróciciela”. Tak więc w języku polskim, zwałby się on Wodzem i Powrócicielem Państwa Mińkowieckiego. Ten tytuł narodził się podczas podróży nowego władcy z towarami, prawdopodobnie do środkowej Europy. Uznał się wtedy za wodza wyprawy, a gdy ponownie zawitał do domu, został powrócicielem. Kim jednak był nasz tajemniczy Dux et Redux?
Zwał się Ignacy Jerzy Ścibor-Marchocki herbu Ostoja i urodził się w 1755 roku na Podolu. Otrzymał wysokie wykształcenie, a za młodu wstąpił do armii Pruskiej, choć do tego drugiego akurat zmusił go stryj. Przesłużył tam kilka lat, wynosząc z armii stopień majora i przez wolterowskie poglądy, niechęć pruskich dowódców. W kolejnych latach występował na sejmie, wykrzykując antymagnackie hasła. W tym czasie zawarł również związek małżeński ze swoją włoską uczennicą.
Ziemia Mińkowiecka
Droga do tronu podolskiego szlachcica zaczęła się w 1787 roku, sądowym sporem o spadek z wychowującym go wcześniej stryjem. Zakończył się on, gdy dawny opiekun zmarł rok później. Ścibor-Marchocki wtedy siłą zajął Ziemią Mińkowiecką, liczącą 18 wsi, 2000 hektarów lasów i dwa razy tyle pól i miasteczko Mińkowiec, liczące 4200 osób.
Minie jeszcze parę lat nim włości Ścibora-Marchockiego staną się państwem. Wcześniej jednak szlachcic zyska sławę swoimi poglądami i szyderczym humorem. Krytykował on konstytucję 3 maja, twierdząc, że jest to ustawa zdecydowanie spóźniona. Wziął też udział w konfederacji Targowickiej, choć później został oskarżony przez jej uczestników o wyśmiewanie targowiczan i promowanie idei rewolucji francuskiej. Zasłynął też próbami namawiania szlachty do reformacji chrześcijaństwa.
Do legendy przeszła jego propozycja pospolitego ruszenia, przedstawiona w liście do Szczęsnego Potockiego. Zakładała spalenie wsi i miast, wygonienie całej ich ludności, również kobiet, dzieci i starców oraz pogonienie bezdomnych mieszkańców do walki z zaborcami. Podobno, choć wysyłał ją jako szyderstwo, Potocki poważnie ją rozważał.
Wszystko jednak zmieniło się w 1793 roku, gdy drugi rozbiór Polski sprawił, że jego ziemia znalazła się pod okupacją rosyjską.
Szyderca na tronie
Nasz władca nie miał problemu z carem. W swoich listach deklarował przyjaźń do rosyjskiego władcy, a raz nawet wygłosił przemowę, wychwalającą zwycięstwo Rosji nad Napoleonem. Na tej podstawie jednak nie można określić czy na pewno stał po stronie Rosji. Prawda jest taka, że bardzo możliwe, iż więcej w tym było polityki, niż chęci wspierania cara. Zwłaszcza że urzędnicy zaborcy mieli z nim wielki problem. Ścibor-Marchocki po rozbiorze ogłosił niepodległość własnej ziemi i nie wpuszczał na nią obcych oficjeli. Mimo ich skarg car postanowił nie reagować, a szlachcic, pokazując dosadniej, że gwiżdże sobie na rozbiory, jeszcze w 1793 roku postawił słupy graniczne oddzielające Państwo Mińkowieckie od Rosji i Austrii.
Mińkowiecki pan szybko zaczął ustanawiać własne prawa. Trzeba przyznać, iż można pozazdrościć im postępowości. Żeby usprawnić swoją administrację, założył nawet własną drukarnię, gdzie produkował wszelkie potrzebne mu dokumenty.
Wiadomo o wielu wydanych przez niego ustawach. Jako pierwszy w Europie Wschodniej zniósł pańszczyznę, wprowadzając w zamian system czynszowy. Nie dość, że ustanowiono stałą i niską opłatę za mieszkanie w państwie, to jeszcze później otrzymali na własność swoje gospodarstwa i narzędzia. Otaczał też poddanych osobistą opieką. Gdy około setki chłopów zmarła na morową zarazę, zapewnił byt sierotom i wdowom. Szlachta goszcząca na Ziemi Mińkowieckiej również otrzymała nowe prawo, nadające im zamieszkały teren, jeśli wystarczająco długo go zasiedzieli.
Ścibor-Marchocki wiele inwestował. Stawiał szpitale, szkoły, apteki i liczne warsztaty. Zakupił rasowe bydło, założył stadniny i hodowle jedwabników, z których zbiory szły do świeżo wybudowanych fabryk sukiennych. Przed 1796 rokiem nabył pod Odessą 17 500 hektarów stepu i nadał im miano hrabstwa Rufipolis, od nazwiska żony. Tam budował osady i przesiedlał obywateli popełniających przestępstwa, co było najsurowszą karą wymierzaną na ziemi Ścibora-Marchockiego.
W późniejszych latach założył cztery pałace, każdy z nich będący rezydencją na inną porę roku. Letni, neogotycki zamek w leżał w Prytuliwce, a jesienny dwór z wielką biblioteką znajdował się w Pobójnej. Zimowy pałac leżał w Belmoncie, a najbardziej znany, wiosenny w Otrokowie. Ten w zasadzie nie był dworem, a średniowiecznym, warownym kasztelem. Stawiał też nowe świątynie, na przykład kościół pokoju pod wezwaniem Rousseau i Wilhelma Tella.
Dwuizbowa władza
Tytuł Dux et Redux Ścibor-Marchocki przyjął dopiero w 1814 roku. Wtedy to doszło do wspomnianej wyżej wyprawy. Jednakże specyficzny tytuł nie oznaczał, że dzierżył władzę dyktatorską. Wręcz przeciwnie, jego panowanie okazało się niezwykle demokratyczne.
Rządy sprawowała powoływana przez władcę administracja, lecz to nie ona miała kluczowy głos w ważnych sprawach. Ten należał do zgromadzenia, do którego należeli reprezentanci chłopstwa, mieszczan, żydów i cudzoziemców. Przedstawicieli wybierano na rok w wyborach powszechnych. Oprócz tego Dux et Redux zarządził, aby w Państwie Mińkowieckim działały dwa sądy; Justicarium i Sąd Apelacyjny. Oba działały na podstawie prawa Rzymskiego. Zrównał również prawa katolików, prawosławnych i innowierców, wyzbywając się nierówności i zakazał kar cielesnych.
Wódz uważał się również za obrońcę narodowej kultury, do czego, jak sam mówił, zobowiązywał go herb Ostoja. Jego drukarnia nie tylko produkowała ustawy i zarządzenia, ale również wydawała dzieła literackie, jak choćby Kamińskiego i Zaborowskiego. Wydawał również przekłady, chociażby Hamleta, a także książki naukowe, jak na przykład podręcznik o przeciwdziałaniu dżumie.
Te działania też nie przyciągały wielkiej uwagi cara. Jednakże w końcu palące spojrzenie Moskwy znalazło się na Państwie Mińkowieckim. Przyciągnęły je specyficzne obrzędy i święta organizowane przez Duxa et Reduxa.
Całopalenie
Zaczęło się niewinnie. Ścibor-Marchocki wprowadził nowe święta państwowe jak np. rocznicę założenia miasta, święto gajowe czy dożynki. Początkowo obchodzono je skromnie, ale z każdym kolejnym rokiem Dux et Redux ubogacał je o nowe, pogańskie elementy. Chociażby dożynki przeprowadzał w cerkwi, ubrany wraz z poddanymi w togi, wznosząc modły do Ceres, rzymskiej bogini urodzaju. W końcu o jego świętach usłyszano poza granicami państwa, co w 1814 roku doprowadziło do skarg duchowieństwa na nowe obrzędy.
Władca uważał obecny kształt chrześcijaństwa za lekko mówiąc, beznadziejny i postanowił sam uformować obrzędy na nowo. W swoich świętach używał nie tylko symboliki i rytuałów chrześcijańskich, ale łączył je z obrzędami ludowymi, pogańskimi, klasycystycznymi i orientalnymi. Ścibor-Marchocki zmienił w ten sposób istniejące już święta i obrzędy, wprowadzając chociażby nowe ceremoniały pogrzebowe i ślubne. Te pierwsze polegały m.in. na całopaleniu.
Dux et Redux nie reagował na z oskarżenia, dlatego w końcu w 1816 roku rosyjskie wojsko wkroczyło bezprawnie w granice Państwa Mińkowieckiego. Ścibor-Marchocki został wywieziony do Kamieńca na przesłuchanie, lecz szybko wrócił do kraju i kontynuował swoje ceremoniały, mimo że później znów go dwa razy aresztowano.
Sytuacja się pogłębiła, gdy w 1818 roku zmarła żona wodza. Postanowił on wtedy starać się o święcenia kapłańskie, co potraktowano jako kpinę. Znając jego poczucie humoru, naprawdę mogło nią być. W 1820 roku sytuacja się chwilowo uspokoiła, gdy sąd zezwolił Duxowi et Reduxowi na przeprowadzanie ceremoniałów, w jakiej formie chce, byleby tylko nie łączył ich z obrządkami cerkiewnymi.
Co za dużo to nie zdrowo
Mimo sądowego zwycięstwa, oskarżenia względem Państwa Mińkowieckiego narastały. Regularnie spływały donosy, twierdzące, że Ścibor-Marchocki zakazuje ludziom uznawać jakiejkolwiek władzy prócz jego administracji. To doprowadziło do aresztowania wodza i umieszczenia go w Kamieńcu na półtora roku.
Tam Ścibor-Marchocki obmyślał kolejne sposoby odnowienia kościoła. Zaczął uważać się za proroka i snuł plany założenia kościoła „prawdziwie Chrystusowego, pierwiastkowego i patriarchalnego”. Siebie widział jako najwyższego kapłana nowej religii. Prawdopodobnie spędziłby w celi więcej czasu, gdyby nie jego rodzina działająca na rzecz uwolnienia Duxa et Reuxa i poddani, wystosowujący listy do cara, prosząc, aby przywrócił im ich władcę. Prawdopodobnie administracja rosyjska uznała, że wypuszczenie ekscentryka jest lepsze niż ewentualne zamieszki.
Wódz wjechał do swego kraju z berłem i na białym koniu. Od razu nakazał zorganizowanie hucznych świąt, zmuszając też do uczestnictwa w nich całe duchowieństwo. Jednakże z jego planów odnowienia religii nic ostatecznie nie wyszło. Dux et Redux zmarł w 1827 roku. Pochowano go w rodzinnym mauzoleum w Przytulii.
Następca tronu
Miejsce ojca zajął jego jedyny syn Karol, chociaż nie władał on zbyt długo Państwem Mińkowieckim. Co ciekawe, wcześniej popadał w konflikty z poprzednim władcą. Jego ojciec, zmusił go do rozwodu z młodą żoną, którą sam ówczesny Dux et Redux podobno zamiarował poślubić. To doprowadziło do wywiezienia dziewczyny do klasztoru i nieudanej próby samobójczej Karola.
Młody Ścibor-Marchocki nadal pozostawał nieodrodnym synem swojego ojca. Szczycił się identycznym, szyderczo-inteligenckim poczuciem humoru, jego działania jednak wpędziły go w znacznie poważniejsze tarapaty. Wpierw internowano go za związki z dekabrystami, a ostatecznie w 1831 roku, został wywieziony do Kurska za udział w powstaniu listopadowym.
To zapoczątkowało upadek snu Mińkowieckiego ekscentryka. Państwo w tym samy roku zostało skonfiskowane i zaczęło popadać w ruinę. Jednakże nie wszystko zostało stracone. Niektóre z budowli powstałych za rządów Ścibora-Marchockiego przetrwały, a nawet można dziś odnaleźć jeden ze słupów granicznych, oddzielający ziemie Duxa et Reduxa od zaborców.
Maksymilian Jakubiak