Prof. Rafał Łatka: Prymas Stefan Wyszyński w okresie przełomu października 1956 roku

0
243
Portret prymasa Wyszyńskiego. Fot.:Janusz Trocha, Public domain, via Wikimedia Commons

Wydarzenia roku 1956 miały ogromny wpływ na rzeczywistość społeczno-polityczną PRL. Wielu badaczy wskazuje nawet, że po tej dacie mieliśmy do czynienia już z całkowicie odmiennym systemem politycznym. Nie podzielam tego stanowiska, ale niewątpliwie w zakresie relacji państwa z Kościołem zaszły daleko idące zmiany, które należy oceniać jako rozpoczęcie nowej epoki w zakresie wzajemnych relacji. Najważniejszym symbolem tego okresu było, rzecz jasna, zwolnienie kard. Stefana Wyszyńskiego z internowania.

Pod koniec października 1956 r. z polecenia Władysława Gomułki do Komańczy, gdzie przebywał prymas, przybyli przedstawiciele władz państwowych: Zenon Kliszko i Władysław Bieńkowski, którzy poinformowali go o zakończeniu izolacji i prosili o szybki powrót do stolicy. Kardynał nie miał jednak zamiaru zgadzać się bezwarunkowo na swoje zwolnienie i zażądał konkretnych ustępstw oraz naprawienia szkód wyrządzonych Kościołowi. Bez jego powrotu do funkcji kościelnych wiarygodność społeczna ekipy Gomułki nie byłaby zbyt wysoka, a poza tym I sekretarz PZPR zdawał sobie sprawę, iż prymas jest mu potrzebny do ustabilizowania zarówno jego rządów, jak i całego systemu społeczno-politycznego. Delegacji rządowej hierarcha przekazał, iż do zmian politycznych ustosunkowuje się pozytywnie, ale „[…] Dla stopniowego uspokojenia opinii katolickiej Narodu, żywo dotkniętej dotychczasową działalnością Rządu, niezbędne jest zniesienie dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych, i to jak najprędzej”. Zażądał również zwolnienia aresztowanych i przebywających w odosobnieniu biskupów i księży, zmiany na stanowiskach biskupów na Śląsku, reaktywacji Komisji Mieszanej, powrotu religii do szkół oraz przywrócenia prasy katolickiej pierwotnym redakcjom.

Prymas przyjechał do stolicy 28 października 1956 r. Wieść o jego powrocie szybko się rozniosła. Wierni przybywali do Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej, aby go powitać. Jeszcze tego samego dnia kard. Wyszyński wydał specjalne słowo pasterskie. Podkreślał w nim: „Zaciągnąłem wielkie długi wobec Was wszystkich, Dzieci Boże, gdyż wspierałyście mnie nadprzyrodzoną mocą Waszej wiary, niezachwianą ufnością, miłością bezgraniczną, tragicznie wytrwałą miłością, wyrzeczeniami, a nawet gotowością do ofiary z życia za Kościół Boży. Ten wielki dar Wasz wyjednał mi u Ojca narodów, przez pośrednictwo zwycięskiej Pani Jasnogórskiej, łaskę powrotu do pracy. Przecież to Bóg tak kieruje sprawami ludzkimi, że wszystkie muszą służyć Jego opatrznościowym planom”. Tydzień później kard. Wyszyński udał się na Jasną Górę wraz z najbliższym współpracownikiem bp. Baraniakiem. To właśnie tam, w miejscu, z którym był od zawsze związany, pierwszy raz oficjalnie wypowiedział się publicznie po powrocie z internowania. Podczas wygłoszonej 2 listopada homilii wyraził wdzięczność za modlitwę wiernych w jego intencji, gdy był uwięziony. Dziękował także paulinom: „Jest mi również wiadome, jak wy, ojcowie, od początku przyznawaliście się odważnie do waszego konfratra, który był w więzieniu. Czyniliście to wtedy, gdy w Polsce wszystko zamilkło przerażone i strwożone, w atmosferze terroru tamtego okresu. Wy nie zamilkliście! Pamiętaliście o wspaniałych tradycjach jasnogórskiego klasztoru! […]”.

Prymas jako najważniejsze osiągnięcia w zakresie relacji państwo-Kościół wymuszone na władzach w czasie obrad Kapituły Gnieźnieńskiej z 15 listopada 1956 r. wymienił: „Owoce już osiągnięte: Komisja Wspólna rozpoczyna swoje prace. Biskupi wracający z wygnania. Sprawy zasadnicze. Dekret o stanowiskach kościelnych. Urząd ds. Wyznań”. Wszystkie wspomniane postulaty kard. Wyszyńskiego zostały spełnione, choć nie obyło się bez różnego rodzaju utrudnień, szczególnie przy powrocie hierarchów kościelnych do diecezji. Zawarte wówczas porozumienie było korzystne dla obu stron, ale to Kościół uzyskał akceptację dla swojej działalności, której do tej pory komunistyczne władze mu odmawiały. Kluczowe było bez wątpienia zniesienie dekretu dotyczącego obsady stanowisk kościelnych. Cena za te ustępstwa wydaje się relatywnie niewysoka – było nią poparcie listy rządowej w „wyborach”. 14 stycznia 1957 r. Episkopat wydał komunikat, w którym apelował o powszechny udział w wyborach oraz do duszpasterzy o taką organizację nabożeństw, która umożliwiałaby wypełnienie tego obowiązku.

Wielkim sukcesem Kościoła, a osobistym prymasa, był uzgodniony z władzami komunistycznymi powrót religii do szkół, jako przedmiotu nadobowiązkowego. Znacząco poprawiało to możliwość pracy katechetycznej wśród najmłodszego pokolenia Polaków oraz dawało szansę na wychowanie dzieci w duchu wiary katolickiej. Kard. Wyszyński wydał w tej sprawie list skierowany do wiernych archidiecezji warszawskiej. Oprócz podkreślenia znaczenia tego faktu wskazywał, iż szczególnie na rodzicach katolickich „spoczął zaszczytny obowiązek czuwania nad zapewnieniem miejsca religii w szkołach, do których posyłacie.  Pamiętać będziecie, że na sumieniu waszym zawsze ciążył obowiązek zabiegania o religię w szkołach. A chociaż teraz przedmiot ten w szkołach jest nadobowiązkowy, to jednak dla was i waszych dzieci jest zawsze obowiązkowy. Obowiązuje przecież w katolickim sumieniu. Od waszej wrażliwości na wartość wychowania religijnego, od waszej czujności i obowiązkowości zależy tak wiele”.

Kard. Wyszyński w trudnym momencie zmian politycznych okazał się twardym i zręcznym mężem stanu, uzyskał dla Kościoła tyle, ile to było w tym czasie możliwe za relatywnie niewygórowaną cenę, która jednocześnie była wyrazem rzeczywistych dążeń społecznych. Mam tu na myśli poparcie dla ekipy Gomułki w „wyborach”. Świadczy to bardzo wyraźnie o realizmie politycznym prymasa, który zapewnił Kościołowi możliwość dalszego istnienia i działania, wymuszając swoją postawą na władzach spełnienie postulatów, o których jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie mieli zamiaru nawet dyskutować.

Wielkość prymasa Polski ujawniła się w kolejnych latach jeszcze wielokrotnie, o czym, jak sądzę, czytelnicy ToHistoria.pl będą mogli się przekonać w moich kolejnych tekstach zamieszczanych na portalu.

Dr hab. Rafał Łatka prof. UKSW

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj