Dziś pod pojęciem „piątej kolumny” rozumiemy dywersantów, zdrajców i osoby działające na rzecz agresora w samym centrum obrony, a termin bywa używany nie tylko w kontekście sił zbrojnych, ale także w polityce – wtedy też za „piątą kolumnę” uznaje się ośrodki propagujące w danym kraju rozwiązania zgodne z interesem innego, często wrogiego państwa.
Mało kto jednak wie, że termin uznawany dziś za czysto metaforyczny ma bardzo praktyczną genezę. Sformowania w kontekście dywersantów użyć miał jako pierwszy hiszpański generał Emilio Mola.
Jako wojskowy walczący w wojnie domowej po stronie bloku nacjonalistów i konserwatystów w przemówieniu radiowym stwierdził, że maszerującym na Madryt znajdujący się wtedy w rękach lewicowego Frontu Ludowego czterem kolumnom antykomunistycznym towarzyszy piąta, która w mieście czeka na sygnał do powstania przeciw legalnej, ale na poły bolszewickiej władzy – głosi najpopularniejsza teoria dotycząca powstania zwrotu.
To właśnie w odpowiedzi na słowa gen. Moli republikanie mieli wszcząć „czerwony” terror przeciw prawicowym przeciwnikom podejrzewanym o planowany bunt.