Tajemnice Piłsudskiego, francuski wywiad czy dezercja. Co się stało z generałem Zagórskim?

0
394
Rzeczpospolita z 12 sierpnia roku 1927 opisująca zniknięcie generała Zagórskiego, zdjęcie Włodzimierza Zagórskiego.

Zaginięcie generała Włodzimierza Zagórskiego w roku 1927 było dla polskiego społeczeństwa szokiem. I choć od tamtych wydarzeń minęło 95 lat, to nadal niewiele wiemy o tajemniczym zniknięciu oficera.

Teorii próbujących wyjaśnić zaginięcie Włodzimierza Zagórskiego herbu Ostoja jest kilka. Wszystkie wiążą się z biografią oficera oraz tym co mógł wiedzieć oraz z kim współpracować. Wszystkie łączy coś jeszcze: są trudne to potwierdzenia i należy traktować je jako luźne hipotezy.

Najpopularniejszy pogląd sugeruje, że Włodzimierz Zagórski został zamordowany przez współpracowników Józefa Piłsudskiego bądź to na jego rozkaz bądź też bez jego wiedzy. W tym drugim wariancie Marszałek miałby jednak pomagać swoim podwładnym w ukrywaniu zbrodni.

Zwolennicy takiej hipotezy zwracają uwagę na przeszłość Zagórskiego i Piłsudskiego. Obaj panowie poznali się jeszcze przed I wojną światową. Zagórski, austriacki oficer, nadzorował z ramienia cesarsko-królewskich sił zbrojnych działalność organizacji paramilitarnych. Wtedy też – wedle popularnego, ale niepotwierdzonego poglądu – Piłsudski miał być austriackim agentem. Ów domniemany epizod stanowił podstawę konfliktu obu panów i doprowadził do zamordowania Zagórskiego w roku 1927 z polecenia Piłsudskiego – twierdzą zwolennicy łączenia zaginięcia oficera z osobą Marszałka.

Na brak sympatii środowiska piłsudczykowskiego względem Zagórskiego wskazuje także wysuwanie zarzutów korupcyjnych wobec generała. Chodziło o zakup francuskiego uzbrojenia dla polskiego lotnictwa, jednak nigdy nie znaleziono dowodów winy Zagórskiego.

Panowie stanęli ponadto po przeciwnych stronach barykady podczas zamachu majowego. Piłsudski wypowiedział posłuszeństwo legalnemu rządowi, a Zagórski rządu bronił, za co po zwycięstwie został internowany. Zarzucano mu osobiste bombardowanie wojsk Piłsudskiego, choć w istocie wykonywał rozkazy legalnych polskich dowódców, sam nie pilotował maszyn, a naloty nie były śmiercionośne.

Bezprawnie przetrzymywany w Wilnie (wraz z kilkoma innymi generałami) Włodzimierz Zagórski został wypuszczony dopiero po publikacji profesora Mariana Zdziechowskiego. Ów intelektualista sprzyjający Piłsudskiemu wyraził oburzenie przetrzymywaniem generałów. W konsekwencji zostali uwolnieni.

Zagórski opuścił Wilno 6 sierpnia roku 1927, w ważną dla środowiska sanacyjnego rocznicę wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej z Krakowa w stronę Kongresówki (1914). Adiutant Piłsudskiego kapitan Lucjan Miładowski eskortował byłego więźnia do Warszawy. Wszystko odbywało się w dość nietypowej dla takiej sytuacji tajemnicy oraz bez uwzględniania kwestii formalnych takich jak przekazanie mu dokumentu o zwolnieniu z aresztu (nakaz zwolnienia trafił do Wilna dwa dni później). W Warszawie Zagórskiego eskortowały kolejne osoby, a generał miał spotkać się z Piłsudskim, który jednak przebywał wówczas poza stolicą – wyjechał wcześniej, niż się spodziewano.

Generał miał wobec tego zostać odwieziony do rodziny, ale zdecydował się wysiąść wcześniej i w okolicy publicznej łaźni ślad po nim się urwał. Tak – wedle jednej z teorii – rozpoczęła się tajemnicza historia, której rozwiązanie do dziś pozostaje zagadką.

Zagórski po zwolnieniu usłyszał, że w ciągu najbliższych dni powinien przybyć do ministerstwa lub skontaktować się telefonicznie z władzami. Gdy jednak minął wskazany termin, a oficer nie kontaktował się, rozpoczęto śledztwo.

Historycy badający sprawę (m.in. Zbigniew Cieślikowski) zwracają uwagę na nieprawidłowości w śledztwie prowadzonym przez oficera sądowego kapitana Pileckiego. Miał nie zadawać ważnych pytań m.in. w sprawie wyjazdu Miładowskiego do Wilna po Zagórskiego i owiania całej kwestii tajemnicą. Więcej w śledztwie pomogli policjanci pełniący służbę na dworcu w Wilnie. W nocy zwolnienia Zagórskiego widzieli bowiem oni wojskowe samochody, których tablice wskazywały na ich użytkowanie przez władze państwa. Na nieścisłości w zeznaniach osób eskortujących Zagórskiego w Warszawie wskazywały także słowa posterunkowego i kioskarki z Krakowskiego Przedmieścia. Wynikało z nich, że generał nie mógł wysiąść w miejscu wskazywanym przez eskortujących, gdyż było to niedozwolone i z pewnością zostałoby dostrzeżone przez pracujących tam ludzi.

W kolejnych dniach odnajdywano listy (np. w Bałtyku) pisane rzekomo przez Zagórskiego. Miał także poprzez pocztę spłacać swoje długi. Opinia grafologów potwierdzających autentyczność jego pisma jest jednak podważana, co pozwala sądzić, że ktoś chciał wpłynąć na toczące się śledztwo. Inne niedociągnięcia w śledztwie dotyczą niedokładnego zbadania Warsztatów Amunicji Specjalnej, gdzie wedle informacji generała Dańca uzyskanych od generała Kukiela miał być przetrzymywany Zagórski. Nie sprawdzono jednak wówczas wszystkich pomieszczeń.

Odebranie Zagórskiego przed adiutanta marszałka Piłsudskiego w sposób oczywisty rzuciło podejrzenie na środowisko sanacyjne, szczególnie, że nie brakowało napięć między panami. Rozważając jednak wątek ewentualnej agenturalnej współpracy Piłsudskiego z Austriakami należy podkreślić, że jeśli w istocie tak było, to Zagórski nie był jedyną osobą posiadającą taką wiedzę. Z drugiej jednak strony inny aresztowany po zamachu majowym i więziony na Antokolu w Wilnie polski generał, Tadeusz Rozwadowski, twierdził, że Zagórski w więzieniu pisał pamiętnik zawierający szczegóły dotyczące wyborów życiowych Piłsudskiego.

Sanacja próbowała się jednak bronić przed oskarżeniami zarzucając Zagórskiemu dezercję. Niektóre media przypisywały mu z kolei romans, a więc ucieczkę z kochanką. Rzekomo generał widziany był a to w Warszawie, a to w Zakopanem, a to w… Afryce. Kierunki i tropy sprawdzano, ale nie wnosiło to niczego do śledztwa.

Błędne wydaje się także łączenie zniknięcia Zagórskiego z aferą korupcyjną w firmie Francopol. Gdyby bowiem generał obawiał się swoich dawnych współpracowników w domniemanym przestępstwie, to bałby się ich także przed majem roku 1926. A tak nie było.

Osobnym interesującym wątkiem była potencjalna współpraca Zagórskiego z francuskim wywiadem. Wedle tej koncepcji generał został wycofany przez obce służby po wyjściu z aresztu i de facto uciekł sanacyjnym oficerom eskortującym go w Warszawie. Wszystkie teorie dotyczące ucieczki Zagórskiego lub upozorowanego zaginięcia mają jednak zasadniczą słabość: generał nie wiedział, że w sierpniu roku 1927 zostanie wypuszczony z aresztu w Wilnie oraz nie posiadał przy sobie funduszy na spektakularną akcję. Nie odwiedził też krewnych, którzy mogliby mu pomóc w takiej sytuacji.

Polskie społeczeństwo latem roku 1927 najbardziej skłaniało się natomiast do teorii o zamordowaniu Zagórskiego przez ludzi sanacji. Wskazywano nawet konkretne nazwiska piłsudczykowskich oficerów. Mimo iż taki wniosek nasuwa się dość łatwo, szczególnie w kontekście zaskakującego i omijającego procedury zwolnienia Zagórskiego z aresztu oraz możliwego mataczenia przy śledztwie, które zakończono po cichu i zaskakująco szybko oraz znikających dowodów, brakuje jednak potwierdzenia hipotezy o związku Piłsudskiego i/lub jego ludzi z całą sprawą.

W temacie zaginięcia generała Wojska Polskiego wiemy dość sporo do 6 sierpnia roku 1927 oraz bardzo niewiele, a wręcz nic pewnego po tym terminie. Wobec tego do dziś pytanie o to gdzie podział się Włodzimierz Zagórski pozostaje więc aktualne.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj