Wojna światowa wojną o Polskę. Ostatni sukces sanacji?

0
293
Józef Beck podczas słynnego przemówienia z 5 maja 1939 roku, w którym minister odrzucił niemieckie żądania wobec Polski.

Decyzje polskich polityków oraz sposób dowodzenia polskich generałów w roku 1939 do dziś wzbudzają silne emocje i są często mocno krytykowane przez historyków oraz pasjonatów ojczystych dziejów. Jedno trzeba jednak obozowi sanacyjnemu oddać: odniósł sukces umiędzynarodawiając sprawę polską. Niestety na niewiele się to zdało.

Oceniając decyzje polskich elit politycznych należy zauważyć, że czego byśmy nie zrobili, to sojusz niemiecko-sowiecki oznaczał dla nas klęskę. Aby oprzeć się takiemu najazdowi nad Wisłę musiałyby przybyć liczne dywizje angielskie i francuskie. Dopiero wtedy można byłoby mówić o szansach na zwycięstwo. Problem w tym, że szanse na taką ekspedycję nie istniały.

Należy ponadto pamiętać, że jesień roku 1939 została poprzedzona przez wiosnę tegoż roku oraz wiosnę i jesień roku 1938. Co się wówczas wydarzyło? Przypomnijmy.

W marcu 1938 Niemcy przyłączyli Austrię. Złamali tym samym traktat wersalski (traktat pokojowy Niemiec i ententy) oraz traktat z w Saint-Germain-en-Laye (Austria i ententa). Dokumenty natomiast jednoznacznie zakazywały łączenia obu państw niemieckojęzycznych w jeden organizm. Jak na takie pogwałcenie prawa międzynarodowego zareagowali alianci, sygnatariusze obu traktatów pokojowych? Nijak. Realnie nie zrobili niczego.

Z kolei jesienią tego roku Niemcy wymogły na Francji i Anglii (w negocjacjach uczestniczyły także faszystowskie Włochy) akceptację zajęcia przez III Rzeszę czechosłowackich Sudetów. Przedstawiciele rządu w Pradze nie zostali do owego grona nawet zaproszeni. Tym samym nie mogli wyrazić sprzeciwu. Nie mogli też liczyć na pomoc militarną w obronie swoich terytoriów – mimo iż znajdowali się w sojuszu z Francją.

I choć wówczas przedstawiciele zachodnich demokracji świętowali zabezpieczenie pokoju w Europie, to po kilku miesiącach, na wiosnę roku 1939, Hitler zlikwidował federacyjną Drugą Republikę Czecho-Słowacką, tworząc Protektorat Czech i Moraw oraz formalnie niepodległą Słowację. Tym samym Hitler zakpił z aliantów zachodnich i wyśmiał ich nadzieje na kupienie europejskiego pokoju kosztem Pragi. Jednak i wówczas Francja i Anglia realnie nie zrobiły niczego żeby pomóc Czechosłowacji.

Zachodnie mocarstwa nie pomogły także Litwie, gdy kilka dni później rząd w Kownie prosił je o pomoc w ochronie Okręgu Kłajpedy. Wobec milczenia Paryża i Londynu Litwini zgodzili się oddać nazistom ów teren z ważnym bałtyckim portem. Zauważmy też przy tym, że kilka tygodni później współpracujące z III Rzeszą faszystowskie Włochy dokonały pierwszego podboju militarnego w Europie – zajęły Albanię (wcześniej podbiły afrykańską Etiopię).

Tym samym widać, że aż do wiosny roku 1939 Francja i Wielka Brytania nie miały pomysłu na inną politykę wobec niemieckiej ekspansji jak tylko zgadzanie się na kolejne zdobycze III Rzeszy. Podobnie mogło być i w sprawie Polski. Tak się jednak nie stało. Francja związana od roku 1921 sojuszem z Polską formalnie wywiązała się ze swoich obowiązków. Podobnie zachowała się Wielka Brytania, która zawarła sojusz z naszym krajem latem roku 1939 (rozwijając ogłoszone na wiosnę gwarancje). Obie zachodnie potęgi już 3 września wypowiedziały Niemcom wojnę w konsekwencji ataku III Rzeszy na Polskę.

Sformalizowanie polsko-brytyjskiego sojuszu (25 sierpnia roku 1939) zmusiło Adolfa Hitlera do opóźnienia o kilka dni ataku na nasz kraj – musiał bowiem upewnić się, że w obliczu deklaracji Londynu Stalin nie zmieni zdania i będzie trwał przy zawartym 23 sierpnia pakcie Ribbentrop-Mołotow. Ponadto wypowiedzenie Niemcom wojny 3 września przez Wielką Brytanię i Francję zaskoczyło niemieckiego dyktatora, który liczył na pełne osamotnienie Polski (szczególnie, że za sprawą incydentów granicznych i prowokacji, jak chociażby ta z 31 sierpnia z Gliwic, zachodnia opinia publiczna mogła usłyszeć propagandowy przekaz o Polakach jako agresorach).

Tymczasem wbrew planom Hitlera wrzesień roku 1939 stał się przełomowy w skali świata. Nie tylko po raz pierwszy ktoś (konkretnie: Polska) zbrojnie przeciwstawił się hitlerowskiemu imperializmowi, ale także w końcu Londyn i Paryż formalnie włączyły się w wojnę przeciwko nazizmowi. Sprawa polska została umiędzynarodowiona, a II wojna światowa toczyła się o naszą Ojczyznę i jej niepodległość. Niestety była to jedynie warstwa formalna, gdyż na pełnowymiarowe działania wojenne naszych zachodnich sojuszników trzeba było poczekać.

Umiędzynarodowienie II wojny światowej było więc niewątpliwym sukcesem polskich władz – być może jednym z niewielu w okresie poprzedzającym niemiecko-słowacką agresję z 1 września. Problem w tym, że wpływ naszego rządu na osiągnięcie tego sukcesu był jedynie częściowy, zaś realne korzyści wynikające z takiego stanu rzeczy przez sporą część wojny pozostawały znikome. Najpierw we wrześniu 1939 nie uzyskaliśmy realnej pomocy polegającej na pełnowymiarowym zaatakowaniu Niemców od Zachodu, co związałoby część nazistowskich sił, ułatwiło Polsce obronę swojego terytorium i możliwe, że zmusiłoby Stalina do zmiany planów. Natomiast od ataku III Rzeszy na ZSRR to Związek Sowiecki zyskał rolę najważniejszego sojusznika Zachodu w walce z nazizmem, za co cenę zapłaciła Polska tracąc Kresy Wschodnie i stając się krajem zależnym od Moskwy po roku 1945.

Czy jednak można było zapobiec scenariuszowi, w którym Polska spadła do II ligi alianckich sojuszników i stała się poniekąd prezentem ofiarowanym Stalinowi w zamian za sowiecki udział w pokonaniu III Rzeszy? Tak, pod jednym warunkiem: koniecznym było skuteczne przeciwstawienie się niemieckiej agresji z września roku 1939. Gdy jednak padliśmy pod ciosami Wehrmachtu i zostaliśmy dobici przez Armię Czerwoną, przestaliśmy być podmiotem, a staliśmy się przedmiotem polityki międzynarodowej – zdani na łaskę i niełaskę sojuszników oraz ich decyzji związanych z wielką, globalną polityką. Tymczasem skuteczne powstrzymanie jednoczesnego ataku Niemców i Sowietów siłami posiadanymi przez Polskę latem roku 1939 niestety nie było możliwe. Jedyną szansą dla Polski stawało się więc nie wejście do wojny, a więc coś praktycznie nierealnego. Wszak za zachodnią granicą mieliśmy ekspansywne Niemcy, zaś za wschodnią – ekspansywny Związek Sowiecki. Zostawiając więc na boku scenariusze historii alternatywnej, w których Polska weszłaby w sojusz z jednym z agresywnych sąsiadów, zauważmy, iż możliwym jest, że w konsekwencji błędne decyzje polskich polityków były po prostu efektem tragicznego położenia międzynarodowego naszego kraju oraz wewnętrznej słabości państwa i jego armii. I za to – a nie za atak obu imperialistycznych sąsiadów – winę ponoszą polskie elity polityczne rządzące krajem od roku 1926.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj