Wybitny polski historyk i sowietolog profesor Andrzej Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego podzielił się z Jarosławem Kuiszem („Kultura liberalna”) refleksjami na temat swojej nowej książki pt. „Żywoty równoległe”. Badacz dziejów zaprezentował w niej pary postaci ważnych dla Ojczyzny, jednak nie wszyscy opisani w publikacji to osoby godne naśladowania. Najistotniejszym celem przyświecającym autorowi publikacji było natomiast ożywienie debaty dotyczącej przeszłości.
– Wydaje mi się, że pierwsza zasada, którą przyjmuje każdy, kto zajmuje się biografiami, to wysiłek, by nie przyjmować zupełnie negatywnego stosunku do opisywanej postaci. To zupełnie kontrproduktywne. Trzeba szukać jakichś argumentów na obronę, nawet swołoczy. Nie udało mi się to chyba tylko w dwóch wypadkach, nad czym ubolewam. Nie potrafiłem powiedzieć nic dobrego o Bolesławie Bierucie, starając się przedstawić jego skądinąd ciekawą biografię. Tak samo było z generałem Świerczewskim. Nie umiem bronić ich przed samymi sobą – powiedział prof. Andrzej Nowak.
– Wspomniana para Iwaszkiewicz-Lechoń wspaniale pokazuje, że można bronić zasady kompromisu, która niejednokrotnie pociągała za sobą kompromitację. Iwaszkiewicz niejednokrotnie posuwał się w swoich gestach, zachowaniach, wierszach – jak w wierszu „Do Towarzysza Tomasza”, czyli prezydenta Bieruta – do kompromitacji. A jednak jednocześnie coś ratował. Piszę o jego domu, w którym wiele osób znalazło schronienie w trakcie drugiej wojny światowej, i o jego roli bardzo ważnej postaci oficjalnej literatury oraz prezesa Związku Literatów w czasach Gomułki. On zresztą też nie szkodził, tak jak mógłby. Staram się wydobywać tego rodzaju niuanse – zauważył historyk.
– Dla mnie to jest ważny element oceny. Jeżeli Iwaszkiewicz w roku 1920 świadomie uchyla się od służby wojskowej, bawiąc się ze swoim podopiecznym na plaży w Sopocie, podczas gdy 900 tysięcy jego rówieśników walczy o to, żeby ocalić Niepodległą przed najazdem Armii Czerwonej, wydaje mi się, że można to przypomnieć. To na pewno świadczy o moim punkcie widzenia. Można by ten element pominąć, a ja go wydobywam. Jeżeli spojrzymy natomiast na takie pary jak Irena Sendlerowa i Witold Pilecki, to nie wiem, czy tam z taką samą łatwością można odnaleźć jakiś kontrast, o którym pan mówi. W niektórych parach obydwie postaci zasługują na to, aby mieć swoje ulice i pomniki, przepraszam za patetyczne wyrażenie, w naszych sercach – stwierdził historyk.
– We wstępie dość jasno piszę o tym, jaka jest moja intencja. Chciałem ożywić dyskusję o historii – wyjaśnił badacz przeszłości. – Najważniejsze wydaje mi się, żebyśmy w ogóle jeszcze o historii rozmawiali, żeby to kogoś jeszcze choć troszkę obchodziło. Cytuję od pewnego czasu wypowiedź odnotowaną przez moją żonę, która wykłada literaturę polską. W odpowiedzi na jej pytanie, czy nie warto byłoby wiedzieć coś o historii, jedna ze studentek odpowiedziała, że „my nie musimy już poznawać historii, my ją tworzymy”. Ta nieświadoma parafraza jedenastej tezy Marksa o Feuerbachu trafnie oddaje stan ducha ogromnej części młodego pokolenia. Książka, którą napisałem, zapewne nie trafi do rąk młodzieży, ale zachowuję minimalną nadzieję, że tematyka historyczna przebije się w jakiś sposób do rozmów młodych ludzi – dodał profesor Andrzej Nowak.
Źródło: kulturaliberalna.pl