Dziś bezrobocie w Polsce jest zjawiskiem występującym jedynie w formie szczątkowej. Oczywiście istnieją powiaty, gdzie problem ze znalezieniem pracy istnieje. W skali kraju jest jednak dobrze. A nie zawsze tak było!
Na początku odnotujmy zasadniczą kwestię: bardzo niski wskaźnik bezrobocia nie oznacza, że wszyscy Polacy są zadowoleni z charakteru swojej pracy oraz zarobków. Nie brakuje osób uważających, że pracują poniżej swoich kwalifikacji i możliwości, otrzymując za to zbyt małe wynagrodzenie. Bezrobocie jako takie nie dotyczy jednak zadowolenia z pracy, a po prostu jej posiadania lub nie. I dziś, poza niektórymi powiatami, gdzie jest nieco gorzej, ogólnie sytuacja wygląda w Polsce tak, jak powinna. A jak to wyglądało na przestrzeni dziejów?
Przede wszystkim nie zawsze poziom bezrobocia mógł być i był mierzony. W czasach gospodarki feudalnej brak pracy w zasadzie nie występował. Istniała jednak gigantyczna bieda. Jak to możliwe? Otóż wszyscy pracowali na posiadanej ziemi własnej lub ziemi dziedzica, ale ziemi było zbyt mało, by można było wykarmić rodzinę i zapewnić jej przyzwoity byt.
W takich sytuacjach, choć formalnie każdy mógł znaleźć dla siebie jakieś zajęcie, ludzie wiedzieli, że dalsza egzystencja na danym obszarze nie prowadzi do niczego dobrego. Stąd w historii znamy rozmaite migracje w różnych kierunkach: czasem z bardzo zatłoczonej Europy zachodniej do Europy środkowej (tzw. kolonizacja niemiecka), a czasami w drogą stronę, nawet za Atlantyk, do USA. W krajach feudalnych istniały jednak także mechanizmy zatrzymywania chłopów w miejscach ich życia. Nie polegało to jednak na zwiększaniu atrakcyjności gospodarczej obszarów, gdzie żyli, a przymusie i zakazach. Tym samym los chłopów mógł być kiepski bez perspektyw na poprawę lub szansę w postaci migracji.
Zjawisko bezrobocia w klasycznie rozumianej postaci związane jest natomiast z rewolucją przemysłową i powstaniem fabryk oraz wielkich miast. Ludzie, którzy za lepszą pracą opuścili wieś (jeśli mogli), byli narażeni na brak pracy w sytuacjach kryzysów gospodarczych. Jednocześnie istniało gigantyczne ryzyko, że za swoją pracę otrzymają pensję o głodowym charakterze. Z czasem zaczęło ulegać to stopniowej poprawie zarówno z powodu rozwoju gospodarczego, technologicznego i cywilizacyjnego, jak i uregulowań prawnych dotyczących najniższej możliwej pensji oraz konieczności zadbania o rodziny robotników przez przemysłowców. Gospodarce wczesnokapitalistycznej na ziemiach polskich (ale nie tylko) towarzyszyło jednak istnienie na wsiach pozostałości stosunków feudalnych, a ich zniesienie często miało wymiar formalno-prawny, gdyż chłopi albo pozostawali bez ziemi, albo otrzymywali jej stosunkowo mało.
Taka sytuacja istniała w Polsce u progu odzyskania niepodległości w roku 1918 i zasadniczo nie uległa istotnym zmianom na przestrzeni 21 lat istnienia państwa (realizacja reformy rolnej przebiegała powoli, a prawa pracownicze i socjalne dopiero raczkowały). Tym samym los robotników był ciężki, a posiadanie pracy zależało od czynników, na które robotnicy nie mieli wpływu, czyli od międzynarodowej koniunktury. Z powodu takiej niestabilności oraz okresów wzrostu bezrobocia (szczególnie po wybuchu wielkiego kryzysu w roku 1929) robotnicy niekiedy wyrażali poparcie dla obiecujących im dobrobyt doktryn komunistycznych i socjalistycznych oraz organizowali strajki. Nic jednak dziwnego. Tuż po zakończeniu I wojny światowej bezrobocie w II RP wśród robotników mogło sięgać blisko 60 procent! Paradoksalnie jednak owa sytuacja pchnęła młodych mężczyzn w stronę wojska. Armia bowiem dawała zjeść.
Po roku 1920 stabilizacja polityczna, gospodarcza i wojskowa zaczęła sprzyjać spadkowi bezrobocia. Wzrosło ono co prawda po demobilizacji, ale i tak było lepiej niż tuż po wojnie.
Dokładne dane na ten temat nie są jednak dostępne, gdyż najpierw zbierano dane w sposób nieprecyzyjny, fragmentaryczny i chaotyczny, w sposób odmienny dla różnych byłych zaborów, zaś w okresie rządów sanacyjnych informacje na ten temat, szczególnie w sytuacjach kryzysowych, były ukrywane. Ile więc osób pozostawało bez pracy na początku lat 30.? Nie wiadomo, ale na pewno bardzo dużo, być może nawet milion, co oznacza, że bez pracy mógł pozostawać nawet 1 na 3 robotników. Ponadto większość zatrudnionych nie pracowała w pełnym wymiarze, dziś powiedzielibyśmy, że zatrudniono ich na część etatu.
Okres wojenny zrujnował dotychczasowe życie gospodarcze II RP, a niemieckie i sowieckie władze okupacyjne przystąpiły nie tylko do wyniszczania narodu, ale także jego drenażu ekonomicznego. Sytuacja gospodarcza Polski pod okupacją uległa pogorszeniu. Ludzie stali się jeszcze biedniejsi. I to pomimo faktu, że część osób była zatrudniania pod przymusem.
Całkowicie inne stosunki panowały po roku 1945, choć bieda pozostawała nadal stałym towarzyszem życia Polaków. Komunizm głosił likwidację bezrobocia i owo zjawisko w PRL faktycznie nie istniało. Była to zarówno teoria, jak i praktyka. Problem w tym, że dostosowanie realiów ekonomicznych do ideologii nigdy nie może przynieść niczego dobrego. Tym samym wielu ludzi miało zatrudnienie tylko dlatego, że tak chciała partia. Ich stanowiska i wykonywana praca nie miały znaczenia ekonomicznego. Ludzie wykonywali czynności zbędne. Pogarszało to kondycję gospodarczą i utrudniało modernizację.
Dla pracowników problem stał się szczególnie wyraźny w momencie przejścia od gospodarki komunistycznej do kapitalistycznej. Wówczas nikt z powodów doktrynalnych nie zamierzał chronić stanowisk pracy uznawanych za zbędne oraz niewydajnych zakładów. Bezrobocie ponownie zajrzało Polakom w oczy. Bezrobocie, dodajmy, wynikające nie z winy owych Polaków: wszak oni często od lat wykonywali swoją pracę najlepiej jak potrafili i nie mieli wpływu na nieracjonalne postępowanie władz gospodarczych Polski Ludowej opartych o niedemokratyczne władze polityczne.
W obliczu skrajnego zacofania polskiej gospodarki i gigantycznego kryzysu ekonomicznego w naszej Ojczyźnie władze solidarnościowe przystąpiły do wprowadzenia głębokich reform. Ich skutek zaskoczył nawet autorów. Oto bowiem zamiast spodziewanego bezrobocia na poziomie góra kilku procent, brak zatrudnienia stał się w ciągu kilku lat problemem blisko 17% Polaków (w roku 1994). Spowodowało to problemy także w wymiarze społecznym i moralnym.
W drugiej połowie lat 90. sytuacja ulegała poprawie, by w roku 1998 bezrobocie spadło poniżej 10 procent. Wtedy jednak wybuchł kryzys na rynkach azjatyckich i w Rosji, co odbiło się na sytuacji Polski współpracującej wówczas handlowo ze wschodnim sąsiadem. Bezrobocie znów poszybowało w górę, osiągając w roku 2003 ponad 20 procent.
To właśnie ów problem zmusił tysiące Polaków do migracji zarobkowej tuż po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej i otwarciu granic. Bezrobocie zaczęło dzięki temu (a nie dzięki progresowi gospodarczemu) szybko spadać po roku 2005. Wiosną roku 2008 spadło poniżej 10 procent. Wkrótce jednak znów się zwiększyło za sprawą kryzysu na rynkach finansowych. Do dawnych 20 procent już się nie zbliżyło, ale w miesiącach zimowych oscylowało wokół 14 procent (np. w roku 2013 i 2014). Od roku 2014 obserwowano jednak pozytywne trendy i spadek bezrobocia, który trwał aż do wybuchu pandemii w roku 2020. Szczęśliwie tamto zatrzymanie gospodarcze nie zwiększyło radykalnie stopy bezrobocia, która nadal utrzymuje się na bardzo niskim poziomie.
I oby tak już zostało, gdyż bezrobocie wpływa zarówno na sferę ekonomiczną życia ludzi, jak i zdolność państwa do działania, w tym skutecznej obrony swojej niepodległości. Dodatkowo bezrobocie prowadzi do patologii, alkoholizmu, narkomanii i wielu innych zjawisk szkodliwych dla społeczeństwa i poszczególnych osób.
Michał Wałach