Rok 1944 przyniósł duże zmiany dla sprawy polskiej podczas trwającego wówczas globalnego konfliktu z III Rzeszą. I choć w ciągu tych 12 miesięcy stało się jasne i pewne, że Niemcy rychło upadną, to Polacy nie mieli wielu powodów do radości. Pojawiła się bowiem perspektywa zamiany jednej okupacji na drugą. Ostatecznie jednak Polska, choć w pełni podporządkowana Moskwie, formalnie pozostawała krajem suwerennym. Jak jednak potoczyły by się losy naszej Ojczyzny, gdyby nad Wisłą nie rządziły marionetki Stalin, a sam Stalin i jego następcy?
Pierwsze lata powojennej Polski Ludowej
W ciągu 12 miesięcy roku 1944 doszło do wielu przełomowych wydarzeń. Armia Czerwona weszła na terytorium etnicznie polskie. ZSRR pokazał swoje mroczne oblicze aresztują wielu żołnierzy podziemia, z którymi niekiedy wcześniej wspólnie (w ramach akcji „Burza”) walczył przeciwko Niemcom. Stalin zdecydował o nieudzieleniu pomocy walczącej Warszawie. Zamiast tego utworzył PKWN, czyli organ mający w przyszłości przepoczwarzyć się w komunistyczny rząd dla Polaków, a zamykając ów rok Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego przemianował w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej.
Wchodząc w rok 1945 Stalin miał w rękach wszystkie karty: parł do przodu w walce z Niemcami, na ziemiach polskich posiadał miliony żołnierzy i przedstawicieli służb, stworzył podległy sobie tzw. rząd, mimo iż w Londynie istniała legalna polska Rada Ministrów, a alianci zachodni nie chcieli zbyt mocno protestować przeciwko pomysłom ZSRR, gdyż ciągle potrzebowali Armii Czerwonej w walce z hitlerowskimi Niemcami.
Józef Stalin mógł więc zamienić Polskę w kolejną republikę sowiecką. Dlaczego tego nie zrobił? To rozważania na inny tekst, a tu ograniczmy się jedynie do stwierdzenia, że najwyraźniej nie chciał. Mógłby to oczywiście zrobić, ale widocznie cena okazała się wyższa niż zyski. W tej sprawie napotykałby bowiem z pewnością na zdecydowany opór Churchilla, który pragnął w karykaturalnej formie, ale jednak, wywiązać się z obietnic sojuszniczych wobec Polski. A to oznaczało, że po zakończeniu wojny Polska musiała istnieć: choćby w zmienionych granicach i choćby realnie podległa ZSRR, ale formalnie niepodległa. Dodatkowym, gigantycznym problemem byłby także opór samych Polaków, a Stalin wolał stabilność i realność władzy od ideologicznych popisów. Skoro rządził nad Wisłą faktycznie, to kontrowersyjna zmiana statusu Polski nie była mu do niczego potrzebna, a tylko sprawiłaby problemy.
Na potrzeby naszego tekstu załóżmy jednak, że stało się inaczej i przejdźmy do scenariusza historii alternatywnej. Alternatywnej, ale nie oderwanej od realiów epoki.
Droga „czerwonej” Polski do ZSRR
Przyjmijmy, że po przemianie PKWN w Rząd Tymczasowy ów organ pod przewodnictwem Edwarda Osóbki-Morawskiego zaczyna prowadzić jeszcze mocniej prosowiecką politykę. Rządowe pisma i radio podkreślają, że walka z hitleryzmem nadal trwa, a po maju roku 1945 zauważają, że faszyzm nie został w pełni pokonany i zawsze może powrócić. Istniały wszak ciągle quasi-faszystowskie państwa na półwyspie iberyjskim: Hiszpania i Portugalia. Dodatkowo komunistyczna propaganda mogła nieśmiało, acz sugestywnie przekonywać, że faszystowskim państwem jest każde państwo kapitalistyczne. A straszenie powrotem faszyzmu zapewne natrafiłoby na podatny grunt. Naród polski doskonale pamiętał wówczas zbrodnie niemieckie z lat 1939-1945, a zbrodnie komunistyczne nie były wówczas tak dobrze znane i dotykały mniejszych grup niż przemoc hitlerowska.
Rząd Tymczasowy zapewne jednak nie od razu dążyły do fuzji z ZSRR. Najpierw należało dostosować jego skład w taki sposób, aby nikt nie kwestionował owych decyzji. Dodatkowo potrzebne było międzynarodowe uznanie takiego gabinetu. Dlatego też tutaj wydarzenia mogłyby się toczyć tak, jak w rzeczywistości: do Rządu Tymczasowego dołączyłby emigracyjny premier Stanisław Mikołajczyk oraz kilka znanych nazwisk z kraju. Tak powstałby Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej uznawany przez USA i Wielką Brytanię.
W tym momencie ręce Stalina stały by się wolne, a dyktator mógłby przystąpić do przygotowania operacji połknięcia Polski. W tym celu zorganizowano by referendum, które odbyłoby się w tym samym terminie, co w rzeczywistości, tyle tylko, że z innymi pytaniami. Kwestia Senatu i reformy rolnej byłaby bowiem w zasadzie rozwiązywana poprzez udzielenie odpowiedzi TAK na pytanie: Czy jesteś za dołączeniem Rzeczpospolitej Polskiej w granicach opartych o Bałtyk, Odrę i Nysę Łużycką do Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich? W pytaniu zawarto by szantaż polegający na zestawieniu zachodnich nabytków terytorialnych z dołączeniem do ZSRR. Oczywiście referendum zostałoby sfałszowane, zapewne przez tego samego człowieka: Arona Pałkina.
Niewykluczone, że dla pewności Stalin chciałby, aby ostateczną decyzję podjął Sejm. Odbyłyby się więc sfałszowane wybory, tyle tylko, że bardziej przypominałyby one wybory z jesieni roku 1939, gdy na okupowanych Kresach Wschodnich odbyło się głosowanie mające zalegalizować sowiecką aneksję tzw. Zachodniej Białorusi i tzw. Zachodniej Ukrainy.
Niewykluczone jednak, że ze względów proceduralnych i wizerunkowych Stalin najpierw przeprowadziłby referendum w znanej nam formie, które potwierdziłoby brak Senatu i reformę rolną (pozostawiając granice zachodnie nierozstrzygnięte), a potem w teoretycznie polskim Sejmie pojawiłby się temat dołączenia do ZSRR i wówczas Sejm zarządziłby drugie referendum. W takim wariancie możemy stwierdzić, że referendum dotyczące Senatu i reformy rolnej odbyłoby się w połowie roku 1946, wybory do Sejmu początkiem roku 1947 (oba tak jak w rzeczywistości), a referendum nad przyłączeniem do ZSRR Polski w granicach opartych o Odrę: latem roku 1947. Decyzja (bo wynik takiego referendum to jasna sprawa) weszłaby w życie zapewne 1 stycznia roku 1948. Jest raczej wykluczone, by Stalin chciał prowokować Polaków datą 11 listopada, choć być może chciałby dokonać symbolicznej zemsty za porażkę z roku 1920 i Polska stałaby się częścią ZSRR już 15 sierpnia 1947.
Polska Socjalistyczna Republika Sowiecka
Jak wyglądałaby sytuacja Polski w takich realiach? Po pierwsze zlikwidowane zostałyby wszystkie polskie organy władzy. Nie byłoby więc marionetki Bieruta i Sejmu udającego polską instytucję. Zostałby on zamieniony na Zgromadzenie Ludowe Polskiej Republiki Sowieckiej. Dodatkowo Polacy mieliby swoich przedstawicieli w Radzie Najwyższej ZSRR. Jednak nie reprezentowali by tam oni jednak interesów Polski, a realizowali wolę Stalina.
W Polsce ruszyłaby rusyfikacja, zaistniałaby pełna kolektywizacja (czego nie doświadczyliśmy) i pełnowymiarowa wojna władzy z Kościołem (mimo represji Kościół w PRL mógł istnieć i działać). Realnie Stalin odradzał władzom PRL otwieranie takich frontów, stawiając władzę i stabilność wyżej od ideologii, ale w naszym wariancie zdecydował się on na krok pełnego podporządkowania Polski. Stąd też Polska poszłaby ścieżkami, którymi podążała chociażby Litwa.
W naszym kraju istniałyby kołchozy i sowchozy, a Pustynia Błędowska na pograniczu województwa małopolskiego i śląskiego stałaby się poligonem atomowym Armii Sowieckiej. Polacy służyliby w wojsku po drugiej stronie kraju, tyle, że krajem nie byłaby Polska Ludowa, a ZSRR. Wielu naszych rodaków byłoby więc wysyłanych do Azji Środkowej czy na Daleki Wschód, tak jak obywatele ZSRR z Ukrainy służyli np. na Łotwie.
Gospodarka byłaby w pełni podporządkowana ZSRR. Najpewniej nawet nasze tory zostałyby dostosowane do wariantu znanego z Europy Wschodniej.
Oczywiście włączenie Polski do ZSRR wywołałoby opór, a walki partyzanckie uległyby intensyfikacji, jednak Armia Sowiecka toczyłaby z Polakami boje aż do zwycięstwa, jak to miało miejsce chociażby na Ukrainie, gdzie rolę antysowieckiej partyzantki pełniła znana w Polsce ze zbrodniczych działań UPA.
Władzę w Polsce (personalnie) sprawowaliby w większym niż w rzeczywistości (do roku 1956) stopniu Rosjanie. Być może I sekretarz polskiej odnogi Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego byłby Polakiem, ale w wielu urzędach, nie tylko w wojsku, ale i administracji, zobaczylibyśmy Rosjan.
Niewykluczone także, że rosyjski aparat partii komunistycznej wybrały sobie jakieś polskie miasto za cel wypraw turystycznych i wakacyjnych. Z ciepłym Krymem czy bliskim do Leningradu Tallinem nie moglibyśmy rywalizować, ale Zakopane jako zimowa stolica ZSRR? To scenariusz bardzo prawdopodobny. Oznaczałoby to, że piękne góralskie domy zastępowane byłyby wielkimi hotelami oraz daczami dla towarzyszy z Moskwy, który zimą lataliby w Tatry na narty i hektolitry wódki, od której wielu z nich było uzależnionych.
Nadmieńmy także dla porządku, że Polska w składzie ZSRR nie zdobywałaby wielu medali na Igrzyskach Olimpijskich, nie przywieźlibyśmy kilku krążków z piłkarskich Mistrzostw Świata, zaś Legia Warszawa, Ruch Chorzów, Górnik Zabrze czy Wisła Kraków nie zdobywałyby tytułów Mistrzów Polski, a ewentualnie Mistrzów ZSRR (co jednak mogłoby być niemożliwe z powodów politycznych). Oczywiście polscy twórcy sztuki, w tym kultowych do dziś filmów i piosenek, działali by w innych realiach i nie wiadomo czy ich dzieła byłyby równie wartościowe.
W wariancie obecności Polski w szeregu sowieckich republik nie doszłoby także do Października roku 1956. Owszem, przemiany po śmierci Stalina i ostatecznym przejęciu władzy przez Chruszczowa oznaczałyby liberalizację, ale jej zakres byłby inny, mniejszy. Najpewniej także nad Wisłą nie przeprowadzono by eksperymentu gospodarczego czasów Gierka, co mogłoby jednak wyjść nam na dobre, gdyż za sprawą tamtych działań polska gospodarka w latach 80. stoczyła się tak mocno, że lepsza sytuacja panowała nie tylko w innych demoludach, ale nawet niektórych republikach sowieckich.
W Polsce będącej częścią ZSRR rozwój opozycji demokratycznej byłby trudniejszy niż w rzeczywistości (a przecież łatwy nie był). Opozycja nie miałaby oparcia w bardzo mocno osłabionym sowieckimi represjami Kościele katolickim, a dodatkowo wszelkie próby zakładania niezależnych organizacji byłyby pacyfikowane przez sowiecką bezpiekę.
Dodatkowo Zachód nie mógłby oczekiwać od Polski złagodzenia politycznych represji w zamian za kredyty, co miało miejsce w dekadzie Gierka. Uniknęlibyśmy zapewne stanu wojennego w roku 1981, ale realnie stan pół-wojenny trwałby cały czas. Nie powstałaby także Solidarność, a protesty robotnicze nie byłyby okazją do rozmów władzy i pracowników wielkich zakładów, a do popisu sowieckich wojsk. Wszelkie argumenty o „dogadaniu się” i „rozmawianiu jak Polak z Polakiem” nie miałyby miejsca.
Nie wiadomo także, czy boleśnie doświadczony sowieckimi represjami Kościół katolicki w Polsce dałby światu wielkiego papieża św. Jana Pawła II. Nie wykluczone także, że niechętny komunizmowi Karol Wojtyła nie zostałby biskupem krakowskim, gdyby władza sowiecka miała silny wpływ na obsadę tego stanowiska kościelnego.
Niepodległość po dekadach sowietskoj własti
W takiej sytuacji Polska mogłaby nie stać się czynnikiem rozsadzającym sowieckie imperium, a tak w istocie było. Jeśli ZSRR ostatecznie by upadło (co raczej z powodów ekonomicznych było nieuniknione) to Polska odzyskałaby niepodległość dopiero około roku 1991. Wchodzilibyśmy jednak w ów okres wolności z zupełnie innym bagażem doświadczeń.
Gospodarczo może bylibyśmy w nieco lepszej kondycji, ale ścisłe powiązania ze Wschodem (chociażby tory, ale także brak instalacji umożliwiających import ropy naftowej z innego źródła niż Rosja, co utworzono w czasach Gierka: Port Północny) dawałyby o sobie znać i ograniczały rozwój w kolejnych latach. Problemem byłyby także kołchozy i sowchozy z pewnością liczniejsze niż PGR-y, a podobnie niewydajne.
O wiele mniej rozwinięte byłoby także polskie społeczeństwo obywatelskie. Trudniej byłoby nam utrzymać demokrację, a ryzyko pójścia drogą Białorusi byłoby większe. I nawet jeśli ostatecznie upadek demokracji by nie nastąpił, to w polityce szanse różnych szemranych osobników byłyby wyższe.
Mielibyśmy także w kraju niewielką, ale zauważalną mniejszość rosyjską będącą pewnym graczem politycznym. Polska z pewnością wykazywałaby tendencje prozachodnie z racji swojej przedwojennej historii, ale droga do UE i NATO byłaby trudniejsza, a ciągoty prorosyjskie społeczeństwa: silniejsze.
Słabszy byłby także Kościół katolicki dotknięty dekadami represji, co miałoby oczywiście wpływ na wybory moralne i polityczne społeczeństwa. Powrót do wielu polskich tradycji byłby niemożliwy lub bardzo trudny. W czasie istnienia w składzie ZSRR przerwane zostałyby liczne zwyczaje ludowe, religijne, a nawet sportowe (nie mielibyśmy piłkarskich Mistrzów Polski za lata 1948-1991 i wielu medali IO).
Polska po upadku ZSRR oczywiście odrodziłaby się i ponownie byłaby Polską, tak jak Litwa jest Litwą, Estonia Estonią a Ukraina Ukrainą. Sytuacja byłaby jednak odmienna, gorsza, trudniejsza, a nasza droga do normalności: bardziej wyboista. Dotyczyłoby to zarówno spraw politycznych i społecznych, jak i międzynarodowych. Wszak Rosja jeszcze mocniej niż obecnie rościłaby sobie prawo do mieszania się w sprawy Polski, byłej republiki sowieckiej.
Michał Wałach