To miał być hit i zarazem polski sukces. Realnie jednak tworzony przez inżyniera Karola Słowika samolot Orzeł Biały był po prostu kopią solidnego i sprawdzonego w boju niemieckiego Hannovera. Niestety pośpiech okazał się złym doradcą.
Wykorzystanie samolotów w konfliktach zbrojnych stało się podczas I wojny światowej, a szczególnie jej ostatnich lat, standardem. Państwa z obu stron sporu zbroiły się w tym obszarze na potęgę, a wyścig zbrojeń trwał w najlepsze.
Jesienią roku 1918 doszło jednak w Europie do wstrząsu: niektóre państwa przegrały, a inne, jak chociażby Austro-Węgry, rozpadły się. I to właśnie dlatego odradzająca się Polska miała do dyspozycji kilkanaście maszyn gotowych do walki w przestworzach oraz wspierania artylerii i piechoty walczących na lądzie.
Kilka maszyn produkcji niemieckiej uzyskanych po zaborcach było jednak liczbą zbyt małą, jak na potrzeby armii odradzającej się Polski walczącej praktycznie ze wszystkimi sąsiadami. Kraj potrzebował nowych samolotów, ale był skrajnie wyniszczony wojną, która toczyła się na naszych ziemiach. Przemysł także został mocno dotknięty konfliktem lub przed 1914 nie znajdował się w Polsce. Wobec tego zapadła decyzja o próbie skopiowania popularnego i solidnego niemieckiego Hannovera CLII.
Maszyna do roku 1918 włącznie kilka razy udowodniła swoje zalety, a nawet przewagi nad maszynami francuskimi. Wybór wydawał się więc sensowny (choć dziś powiedzielibyśmy, że prawa autorskie i własności intelektualnej zostały złamane).
Pracami nad tworzeniem polskiego samolotu na bazie Hannoverów kierował inżynier Karol Słowik, pilot i oficer (kapitan). Polacy planowali dokonać w pierwotnym projekcie nieznacznych modernizacji, które mogły poprawić zdolności maszyny. Problem w tym, że nie mieliśmy nawet szans na wierne odtworzenie niemieckiego oryginału z części dobrej jakości. Kierownik Centralnych Warsztatów Lotniczych w Warszawie był jednak człowiekiem ambitnym i mimo wszystko dążył do oddania do użytku Orła Białego, jak nazwano maszynę oficjalnie noszącą miano CWL SK-1.
Słowik spieszył się mimo przeciwności i szybko doprowadził do oblotu maszyny. Problem w tym, że pilot Bolesław Skraba widząc trzęsący się samolot uznał konstrukcję za niebezpieczną i nienadającą się do dalszych testów. Wtedy jednak na kolejny, a zarazem pierwszy oficjalny lot w maszynie zasiadł Karol Słowik i porucznik Kazimierz Jesionowski pełniący rolę pilota. Udało im się bezpiecznie wystartować i wylądować. Wydawało się więc, że wszystko idzie jak należy. Wszak lot samolotem wykonanym w Polsce, przez Polaków i z polskich części udał się!
Już latem roku 1919 samolot został zaprezentowany Józefowi Piłsudskiemu. Niestety tym razem załoga nie miała szczęścia, a obawy Skraby okazały się zasadne. Doszło do katastrofy lotniczej, w której zginął zdeterminowany do rozwoju polskiego lotnictwa Karol Słowik oraz jego kompan Kazimierz Jesionowski.
Tragedia zahamowała rozwój tej części polskiej armii. W końcu śmierć oficerów widział sam Józef Piłsudski. Z tego też powodu Naczelnik oraz jego otoczenie uznali, że lotnictwo, mimo wkładu w starcia na frontach I wojny światowej, nie będzie rozwijane w wielkim stopniu. Potraktowano wówczas samoloty jedynie jako niewielkie wsparcie dla wojsk lądowych. I ta sytuacja przetrwała przez długi czas, co okazało się błędem. Wszak II wojna światowa rozgrywała się także pod niebem.
Michał Wałach