Szara rzeczywistość późnego PRL-u po stanie wojennym nie napawała optymizmem. Dwaj młodzieńcy nie byli jednak zainteresowani polityką. Chcieli zrobić coś szalonego. I zrobili. Komuniści byli rozgoryczeni, a rodzice: potężnie zmartwieni.
Mowa oczywiście o wyczynie braci Zielińskich, którzy w październiku roku 1985 uciekli z komunistycznej Polski do Szwecji. Ich przygody prezentuje m.in. film pt. „300 mil do nieba”, choć, jak to z filmami bywa, niektóre sprawy wyglądały inaczej.
Adam i Krzysztof nie planowali uderzać w Jaruzelskiego i jego siermiężną, czerwoną ekipę. Bracia mający 15 i 12 lat wiedzieli jedynie, że w ich Ojczyźnie nie jest zbyt dobrze, a Zachód jest bogaty. Polityka nie stanowiła jednak dla nich motywacji. Chodziło o przygodę i zakład z kolegami.
Początkowo planowali wyjechać chowając się w samolotowym luku bagażowym. „Planowali” to jednak zbyt duże słowo. Działali bowiem spontanicznie. Na szczęście jednak podróż w luku nie doszła do skutku. Chłopcy po dotarciu do Warszawy (bez wiedzy rodziców) zorientowali się, że ominięcie lotniskowych zabezpieczeń jest niewykonalne. Gdyby im się jednak udało mogliby zamarznąć na śmierć z powodu warunków z luku.
Wtedy do głowy przyszedł im inny pomysł: rejs statkiem. Udali się do Świnoujścia, gdzie zauważyli… TIR-y stojące w kolejce do odprawy. Wskoczyli pod jeden z nich i ukryli się. Oczywiście pojazdy wyjeżdżające z PRL-u były kontrolowane. Jednak tego dnia wyjątkowo brakowało psów policyjnych. Dodatkowo, jak wspominają, jeden z pracowników służb granicznych zauważył ich, ale nie podjął działań.
W ten sposób po ponad dobie podróży w fatalnych warunkach chłopcy znaleźli się w Szwecji. Tam początkowo błąkali się bez celu, aż po kilku godzinach zainteresowała się nimi policja. Z powodu dość dobrych relacji Szwecji i PRL groziła im deportacja, ale miejscowa Polonia i pomysłowość chłopców pozwolił im zostać. Nie taki był plan braci Zielińskich, ale na miejscu zrozumieli, że po powrocie do Polski komuniści nie przywitają ich z otwartymi ramionami. Na miejscu zaś mieli zapewnione dostatnie życie. Pojawiła się więc nieprawdziwa wersja o prześladowaniach jednego z braci w rodzinnym kraju.
Władze PRL zabiegały o ściągnięcie chłopców do Polski, ale wraz z intensyfikacją ich starań rosło medialne zainteresowanie sprawą w światowych mediach. Reżim Jaruzelskiego został ponownie skompromitowany: z kraju całymi swoimi siłami walczącego z „Solidarnością” dwóch nastolatków wyjechało na osiach TIR-a.
Rodzice braci Zielińskich mieli jednak w kraju problemy wykraczające poza konieczność tłumaczenia się milicji. Zawieszono im m.in. prawa rodzicielskie. A mieli więcej dzieci!
Tymczasem bracia Zielińscy w Szwecji poszli do szkół i znaleźli schronienie w rodzinach zastępczych. Zachowali ze sobą kontakt. Odwiedzili Polskę i swoją rodzinę po upadku reżimu Jaruzelskiego.
Michał Wałach