Ekologia – polska specjalność? Średniowieczne i nowożytne sposoby na ochronę przyrody

0
90
Bóbr. Fot.:Bohuš Číčel (https://www.flickr.com/photos/bcicel/), CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons

Wbrew powszechnemu mniemaniu ochrona przyrody nie jest wymysłem XXI wieku, fanaberią i dziwactwem współczesności, ale czymś tak starym, że wręcz można nazwać ją tradycją. Polską tradycją. Bo nad Wisłą chroni się przyrodę niemal od samego początku państwowości.

Oto bowiem nie kto inny, jak pierwszy polski król Bolesław Chrobry, dał swoim następcom przykład w dziele ochrony środowiska naturalnego. Monarcha ograniczył możliwości polowania na bobry, czyniąc z nich niejako gatunek chroniony. Dodatkowo król (będąc wówczas jeszcze księciem) nakazał swoim poddanym dbać o żeremia, czyli tworzone przez bobry konstrukcje służące im do lęgu i bezpiecznego bytowania.

Skuteczność tego typu obostrzeń w warunkach wczesnośredniowiecznej monarchii patrymonialnej z pewnością nie była stuprocentowa, ale nie była także zerowa. Dbali o to bowiem specjalni urzędnicy.

Niestety mimo tego liczba bobrów już w czasach piastowskich zaczęła maleć. Wynikało to z wielu czynników. Między innymi z faktu, że futra zwierząt były w cenie i traktowano je jako wartościowy element ubioru.

Piastowie się jednak nie zniechęcali. Przeciwnie. W dobie rozbicia dzielnicowego książęta (szczególnie mazowieccy) rozwijali ochronę tegoż gatunku i poprawiali skuteczność opieki. W tym celu powstał m.in. urząd bobrowniczego. Do jego obowiązków należała opieka nad zwierzętami. Ze źródeł wiemy, że często urzędnicy wypełniali swoje obowiązki bardzo sumiennie.

Natomiast w czasach jagiellońskich, na początku XVI wieku, w Statutach litewskich zawarto kolejne wytyczne dotyczące ochrony żeremi. Zakazano wówczas prowadzenia gospodarki rolnej i leśnej w najbliższym sąsiedztwie osad bobrów. Owo prawo obowiązywało przez wieki. Niestety populacja zwierząt nadal spadała.

Ów interesujący gatunek gryzoni nie jest jednak jedynym wziętym pod opiekę przez polskich władców. Piastowie i Jagiellonowie ograniczali bowiem wycinkę niektórych gatunków drzew (dębów i cisów) oraz karali za wypalanie lasów. Natomiast Zygmunt Stary w Statutach litewskich wziął w opiekę, oprócz bobra europejskiego, także łabędzia, sokoła, żubra i tura. Ten ostatni gatunek, mimo zabiegów Jagiellonów, a nawet Wazów, nie przetrwał jednak próby czasu. I nie dotyczy to tylko Polski.

Tur zanikał bowiem w Europie przez całe średniowiecze. Wynikało to z trendów gospodarczych: puszcze zamieniano na tereny uprawne. Gatunek nie miał oczywiście małego areału dla siebie, ale wiele obszarów zostało podzielonych przez zabudowania i pola. W ten sposób izolowano od siebie kolejne populacje, co zmniejszało różnorodność genetyczną. Gatunek stawał się coraz słabszy, mniej odporny na choroby.

W Europie Zachodniej tur wyginął już we wczesnym średniowieczu. W Niemczech ostatni żyjący tur padł nieco później bo w wieku XV. W Polsce zaś nie było wówczas aż tak źle. Ale dobrze także nie było.

Władcy zauważali problem i już w wiekach średnich ograniczali polowania na tura pozostawiając ów przywilej jedynie sobie samym. W wieku XV specjalną ochroną objęto Puszczę Jaktorowską na Mazowszu. Politykę ochrony turów na tym obszarze, który okazał się być ostatnim miejscem występowania gatunku, prowadzili także Jagiellonowie i Wazowie. W XVI wieku na skraju puszczy osadzono leśników powierzając im zadanie ochrony tura.

Mimo najlepszych chęci ograniczona różnorodność genetyczna populacji sprawiła, że gatunek wymarł w XVII wieku. Powodem najpewniej była choroba, która być może kilka wieków wcześniej nie byłaby tak dewastująca.

Podobny los mógł zresztą spotkać innego przedstawiciela rodziny wołowatych: żubra. W ich przypadku także zanikanie populacji rozpoczęło się na zachodzie, a z czasem gatunek przestał być obserwowany również w Europie środkowej i wschodniej. Królowie Polski chronili zwierzęta, ale nie z tak wielką determinacją, jak tura. Na obronę monarchów należy jednak odnotować, że problem nie był tak olbrzymi. Niestety narastał, a szerszą ochroną żubry objęli dopiero w XIX wieku władający terenami Puszczy Białowieskiej (jednego z ostatnich wówczas miejsc obecności gatunku) rosyjscy carowie.

Wiek XIX to już jednak inna epoka historyczna i zupełnie inna epoka w ludzkiej świadomości. Wówczas dawne praktyki ustąpiły miejsca ekologii opartej o racjonalne, naukowe przesłanki. Nie oznacza to jednak, że dawniejsze działania były złe. Przeciwnie. Należy je docenić. Ludzie robili, co mogli. Po prostu w wielu obszarach brakowało im wiedzy. A niekiedy za ochroną gatunku stały inne motywacje niż dzisiaj przyświecają ustawodawcom chroniącym przyrodę. W czasach średniowiecznych i częściowo w nowożytności książęta i królowie zakazywali polowań na niektóre gatunki, by uchronić je dla siebie oraz własnej przyjemności z polowań. Ale czy się to komuś podoba, czy nie, lepsza interesowna i nienaukowa ochrona gatunków, niż ochrona żadna. A pod tym względem Polska była jednym z globalnym pionierów.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj