Król bez królestwa i korony. Stanisław August Poniatowski po III rozbiorze Polski

0
184
Stanisław August po abdykacji, obraz Élisabeth Vigée-Lebrun

Stanisław August Poniatowski powszechnie uznawany jest za władcę słabego. Czy słusznie? Z jednej strony nie może dziwić fakt, że historia wydała wobec niego surowy werdykt. Wszak to za jego panowania upadła Rzeczypospolita. Z drugiej jednak strony bywali w naszych dziejach władcy słabsi, ale czasy, w jakich żyli, były mniej wymagające. Ostatecznie jednak to nie kto inny, jak Poniatowski, abdykował na życzenie carycy Katarzyny II, nie wykorzystując szansy, by na końcu kariery zachować się w sposób symboliczny i manifestacyjny honorowo. Na końcu kariery, bo nie był to koniec życia króla.

Kariera Stanisława Augusta była ściśle związana z życiem Katarzyny II. I chodzi nie tylko o epizod z młodości, gdy byli oni kochankami. Gdy bowiem później Katarzyna stała się potężną władczynią, to Stanisław został z jej woli królem Polski. Koronacja odbyła się w dniu jej imienin, 25 listopada roku 1764. Tegoż też dnia, tyle, że 31 lat później, w roku 1795, Stanisław August abdykował.

W zamian otrzymał… pensję, a mocarstwa rozbiorowe obiecały spłacić za niego olbrzymie długi. To niezbyt chlubny koniec historii króla, który mimo wielu błędów i osobistych słabości, kilka razy pokazał, że jest człowiekiem mającym wizje i pragnący poprawy sytuacji Rzeczypospolitej.

Jego koniec był jednak taki jak i początek: związany z Rosją. To bowiem w rosyjskim wówczas Grodnie żył przez kilka miesięcy pod nadzorem rosyjskiego generała. Po śmierci Katarzyny II przychylny mu i sympatyzujący z Polakami car Paweł (uznawany, choć raczej bezpodstawnie, za syna Stanisława Augusta) pozwolił mu mieszkać nie na prowincji, a w samym Petersburgu.

Życie Stanisława Augusta po abdykacji nie było generalnie rzecz biorąc tragiczne, choć wiemy bezapelacyjnie, że ostatni elekcyjny król Polski z bólem przyjął całą sytuację. Nie chciał abdykować, ale na opór brakło mu woli i silnego charakteru. Oraz niezależności finansowej. O swoim smutku mówiły wprost na ostatnim Sejmie, który odbył się w Grodnie.

Natomiast już w Petersburgu Stanisław otrzymał od cara Pawła jeden z najwykwintniejszych pałaców w ówczesnej rosyjskiej stolicy: pałac Marmurowy. Były władca odnalazł się w życiu towarzyskim arystokracji i uczestniczył nawet w rosyjskich wydarzeniach politycznych takich jak koronacja Pawła I w Moskwie.

Owo pozorne szczęście nie trwało jednak długo. Już w lutym roku 1798 były król Polski zmarł. Zgon nastąpił nagle, co zrodziło podejrzenia o jego otrucie. Oficjalnie odszedł z powodu udaru mózgu. Śmierci towarzyszyło cierpienie, na co wskazują relacje świadków. Umierając był, tak jak przez całe życie, zadłużony na wielkie kwoty, co było przez lata jednym z powodów jego spolegliwości wobec Rosji (nie miał bowiem Stanisław poglądów rusofilskich).

Pochowano go w katolickim kościele św. Katarzyny w Petersburgu i w Rosji spoczywał do lat 30. XX wieku, gdy sowiecki reżim antyklerykalny zamknął świątynię. Wtedy też szczątki ostatniego króla oddano Polakom. Nie pochowano jednak Stanisława z honorami w Warszawie czy Krakowie, ale w małym kościele w Wołczynie na terenie obecnej Białorusi. Tam, gdzie młody Stanisław przyjął Chrzest. Po wejściu do Wołczyna Armii Czerwonej w roku 1939 świątynia oraz grobowiec zostały splądrowane. Szkody naprawiono pod koniec lat 80. Wtedy też szczątki ostatniego króla sprowadzono z ZSRR do Warszawy. Ale i wówczas Stanisław Poniatowski nie został pochowany. Katolicka hierarcha sprzeciwiała się bowiem pochowaniu w archikatedrze św. Jana człowieka należącego do wrogiej katolicyzmowi masonerii. Pogrzeb odbył się tam dopiero w roku 1995.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj