Tysiące, a może raczej miliony jego ofiar spoczęły w bezimiennych, często zbiorowych mogiłach, niekiedy gdzieś na krańcu świata. Jego samego spotkały zaszczyty i honory. I choć z mauzoleum po kilku latach go usunięto, to ziemska sprawiedliwość na obszarze kontrolowanych przez Moskwę nie dotknęła Stalina.
Józef Stalin, krwawy sowiecki dyktator gruzińskiego pochodzenia, przez niemal 30 lat swojego życia otaczany był religijnym kultem. Jego osoba miała niemalże zastępować Pana Boga w oczach Rosjan i innych narodów ZSRR przymuszanych do porzucania swoich religii: zwykle chrześcijaństwa lub islamu. Kult Stalina nie był jednak szczery, oddolny i spontaniczny, a przymusowy. Knut i nahajka, niczym inkwizycja z czarnych legend, pilnowały ortodoksji w ramach tej mrocznej, marksistowskiej religii, na czele której stał bożek-ateista.
Śmierć Stalina, która nadeszła 5 marca roku 1953, rozpoczęła powolne procesy przemian. Po kilku latach kult wodza został zlikwidowany. I choć ciężko mówić, że w bloku wschodnim zapanowała normalność, to przynajmniej jeden szalony element został usunięty. Nikt już nigdy w ZSRR nie czcił w taki sposób pierwszych sekretarzy (osobnym przypadkiem jest komunizm azjatycki, chociażby chiński, północnokoreański czy kambodżański oraz albańskie uwielbienia dla Stalina).
Zanim jednak ZSRR oczyścił się z mroków pogańskiego kultu zwykłego człowieka, jakim był Stalin, musiały rozegrać się akty krwawego spektaklu o władzę na Kremlu. Spektaklu, w którym poległ (zupełnie prawdziwie), jeden z czołowych aktorów stalinizmu, który na wiosnę roku 1953 próbował dokonać radykalnych reform: Ławrientij Beria.
Gdy jednak losy batalii o władzę nie były jasne, bliscy współpracownicy Stalina, obecnie walczący o schedę, a być może odpowiedzialni za śmierć wodza, zachowywali pozory. Dlatego zdecydowano, że Stalin, wzorem twórcy ZSRR, Włodzimierza Lenina, trafi do mauzoleum. Miał być to skuteczny sposób unieśmiertelnienia komunisty, który, zgodnie z ideologią materializmu dialektycznego, po fizycznym zgonie miał nie trafiać przez Boży Sąd.
Dlatego też zgon Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwilego zaowocował nie tylko teatralną histerią milionów mieszkańców bloku wschodniego, ale także decyzją o umieszczeniu go obok Lenina w budyneczku na Placu Czerwonym w Moskwie.
W roku 1953, po oficjalnym pogrzebie, w trakcie którego zginęło od kilkuset do kilku tysięcy osób tratujących się w pędzie do zobaczenia ostatniej drogi dyktatora, ciało Stalina zostało zmumifikowane i umieszczone w mauzoleum Lenina przemianowanym na mauzoleum Lenina i Stalina.
Stalin okazał się jednak mniej „wiecznie żywy” od Lenina i nie przetrwał w mauzoleum epoki destalinizacji. Lenina taki proces nie dotknął, gdyż ów krwawy dyktator i zbrodniarz, o którego czynach łatwo się zapomina, najpierw był dla Stalina punktem odniesienia i legitymizowania własnej władzy, zaś w epoce postalinowskiej epokę leninowską idealizowano i prezentowano jako wzorcowy, właściwy, prawdziwy komunizm. Tym samym do końca istnienia ZSRR i przez trzy dekady istnienia Federacji Rosyjskiej nie zrealizowano woli bolszewickiego lidera, który chciał spocząć na Cmentarzu Wołkowskim w Petersburgu. W ostatnich latach głos w obronie mauzoleum zabierał prezydent Rosji Władimir Putin.
Stalin natomiast dość szybko, bo już praktycznie od razu po śmierci, zaczął być postacią problematyczną. Co prawda sowieckie elity nie od razu rozpoczęły rozprawę z kultem jednostki i stalinizmem, jednak wszyscy kandydaci do schedy po dyktatorze planowali odejście od jego ostrego kursu. Zwycięzca wyścigu na Kreml, Nikita Chruszczow, na początku roku 1956 zdecydował się zagrać w tej sprawie w otwarte karty i podczas XX zjazdu Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego wygłosił tzw. tajny referat „O kulcie jednostki i jego następstwach”. Polityk potępił stalinowskie represje wobec towarzyszy partyjnych oraz kult wodza, a wraz z ujawnieniem teoretycznie tajnego tekstu rozpoczęła się powolna destalinizacja ZSRR i demoludów.
Mimo procesów odchodzenia od stalinizmu ciało dyktatora dość długo utrzymało się w mauzoleum. Sytuacja uległa zmianie dopiero jesienią roku 1961, gdy KPZR zdecydowała o usunięciu Stalina z tego obiektu i pochowaniu go pod murami Kremla. Nie była to więc radykalna degradacja, a nowe miejsce spoczynku nadal było prestiżowe. Tyle tylko, że mniej, niż dotychczas.
I tam Stalin spoczywa do dziś. Zaś tysiące, a może nawet miliony jego ofiar, leżą w bezimiennych, zbiorowych mogiłach rozsianych po północnej Azji i wschodniej Europie. Co jednak straszniejsze, Stalin nadal zajmuje ważne miejsce w rosyjskiej świadomości, a miliony Rosjan uważają go za wzór do naśladowania, świetnego przywódcę i patriotę. Ekipa Władimira Putina nie ma zastrzeżeń do takiego światopoglądu.
Michał Wałach