Któż z nas nie zna popularnej piosenki zespołu Kult pt. Panie Waldku? Znamy ją chyba wszyscy! Część osób może jednak nie wiedzieć o jakiego pana Waldka i jakie wydarzenia chodzi. A w trakcie obecnego budowania w polskim Sejmie parlamentarnej większości owe wydarzenia warto przypomnieć.
Owym Waldkiem jest oczywiście Waldemar Pawlak, polityk działający najpierw w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym, chłopskiej przystawce PZPR-u, zaś potem w PSL Odrodzenie i po prostu PSL. Pawlak został posłem na Sejm RP w roku 1991 i pozostał nim aż do roku 2015. W roku 2023 został senatorem, ale nic nie wskazuje, by wrócił do politycznej pierwszej ligi. Kiedyś jednak się w niej znajdował, co pozwoliło mu dwa razy pełnić funkcję premiera. Nas w kontekście piosenki Kultu interesuje pierwsza taka sytuacja.
W roku 1991 Polacy wybrali pierwszy w pełni wolny i demokratyczny Sejm. Był on jednak mocno rozdrobniony z powodu przyjętej ordynacji i braku progów wyborczych. Sprawę opisywaliśmy kilkukrotnie na portalu ToHistoria.pl m.in. w tekście pt.: Prawica sama sobie zgotowała ten los, czyli jak SLD wbrew matematyce wygrało wybory w roku 1993.
Mimo rozbicia rząd trzeba było jednak powołać. Z trudem udało się stworzyć słabą i chwiejną koalicję niektórych sił postsolidarnościowych. Na czele rządu stanął działacz opozycji antykomunistycznej Jan Olszewski. Jego gabinet musiał jednak walczyć o większość niemalże przy każdym głosowaniu. A było to trudne, gdyż rząd odchodził od dogmatycznego liberalizmu w polityce gospodarczej, co powodowało napięcia z formacjami postępowego centrum.
Dodatkowo Lech Wałęsa jako prezydent mocno rozpychał się w polityce, nie zostawiając słabemu rządowi pola manewru. I właśnie na płaszczyźnie relacji z prezydentem, a konkretnie jego polityką zagraniczną wobec Rosji, doszło do upadku rządu Olszewskiego. Rząd najpierw wymusił na prezydencie zmiany w przygotowywanej umowie z Rosją dotyczącej m.in. opuszczenia Polski przez wojska tego kraju, ale w zamian rychło usłyszał, że prezydent nie ufa już rządowi i go nie popiera.
W tej sytuacji kilka postsolidarnościowych formacji liberalnych przygotowały wniosek o uchwalenie wotum nieufności dla rządu i ów wniosek przeszedłby zapewne bez kontrowersji.
Kontrowersje i emocje istniejące do dziś wywołało jednak działanie z 28 maja roku 1992, gdy poseł Janusz Korwin-Mikke zaproponował uchwalenie ustawy lustracyjnej, która przy nieobecności części posłów innych formacji została przyjęta. Na tej podstawie minister Antoni Macierewicz przygotował dokument znany dziś jako lista Macierewicza. Jako tajnych współpracowników SB wskazywała ona kilku ministrów i wiceministrów, a także marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego i prezydent Lecha Wałęsę (rozważania na temat ich faktycznej współpracy z SB nie są przedmiotem niniejszego tekstu, natomiast obecność ich nazwisk na liście Macierewicza pozostaje faktem). 4 czerwca najważniejsze osoby w państwie zostały poinformowane o obecności nazwisk swoich współpracowników na liście. Wtedy też doszło do słynnego przesłania przez Lecha Wałęsę na ręce Polskiej Agencji Prasowej wyjaśnienia w sprawie swojej przeszłości, które rychło zostało wycofane i budzi emocje do dziś.
Tymczasem 29 maja, a więc tuż po przyjęciu propozycji Janusza Korwin-Mikkego, w imieniu Unii Demokratycznej, Kongresu Liberalno-Demokratycznego i Polskiego Programu Gospodarczego wniosek o wotum nieufności dla rządu złożył poseł Jan Rokita. Wniosek został głosowany i przyjęty tego samego dnia, którego do kilku najważniejszych osób w państwie dostarczono listę Macierewicza i gdy Lech Wałęsa skierował, a potem odwołał swoje oświadczenie dla PAP.
Wynik głosowania był jednak spodziewany. Rządu broniło jedynie 119 posłów.
Jednak w związku z uchwaloną wcześniej ustawą lustracyjną powstała popularna narracja łącząca tzw. obalenie rządu Olszewskiego z próbami dekomunizacji oraz ujawnieniem przeszłości Lecha Wałęsy, która dziś nie jest dla historyków tematem kontrowersyjnym, choć wówczas mówienie o niej uchodziło wręcz za teorię spiskową. Tymczasem za powstanie legendy o odwołaniu, a wręcz obaleniu rządu Olszewskiego odpowiadał m.in. sam Jan Olszewski, który wieczorem 4 czerwca, a więc w trakcie tzw. nocy teczek, gdy odwołano jego rząd, wygłosił przemówienie transmitowane w telewizji mającej wówczas monopol informacyjny. Mówił w nim właśnie o odwołaniu jego rządu w sposób nagły z powodu oczyszczania polskiej polityki z udziału w niej ludzi powiązanych ze służbami PRL. Ową narrację umocnił nieco później film dokumentalny pt. Nocna zmiana przygotowany przez Jacka Kurskiego, polityka Porozumienia Centrum Jarosława Kaczyńskiego, a także współpracownika Jana Olszewskiego. Ów film uznaje się dziś jednak nie tylko za dokument, ale także materiał służący w walce politycznej w późniejszych latach. Niewątpliwie zawiera jednak wiele niezwykle cennych materiałów archiwalnych.
Realnie natomiast wniosek o odwołanie rządu był przygotowywany już wcześniej, a sam gabinet nie miał oparcia w sejmowej większości. Faktem jest jednak, że pomysł przeprowadzenia lustracji przyspieszył wydarzenia.
Po odwołaniu Jana Olszewskiego koniecznym było natomiast stworzenie nowego rządu. Tę misję prezydent Wałęsa powierzył właśnie panu Waldkowi, czyli Waldemarowi Pawlakowi, co pokazują krążące do dziś w sieci fragmenty filmu Nocna zmiana, na których politycy rozmawiają na temat nowej koalicji i zbudowania większości potrzebnej do dokonania zmiany rządu. To właśnie wtedy uczestniczący w rozmowach Donald Tusk, lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego, powiedział słowa obecne na wielu krążących i dziś grafikach: panowie, policzmy głosy!
5 czerwca roku 1992 Lech Wałęsa desygnował więc młodego polityka PSL Waldemara Pawlaka na premiera. Owa nominacja i fakt, że został szefem rządu, nie oznaczały jednak, że jego rządu zostały utrwalone. Nominacja była bowiem początkiem misji budowania zaplecza dla gabinetu. A były z tym problemy.
Realnie premier Waldemar Pawlak był premierem rządu stworzonego przez… premiera Jana Olszewskiego. Oto bowiem skład Rady Ministrów, poza drobnymi korektami opartymi o rozwiązania prawne, a nie polityczne, pozostał niezmienny. Zaś ostatecznie misja powierzona Waldemarowi Pawlakowi nie powiodła się. Polityk PSL nie zbudował sejmowej większości do 10 lipca. 11 lipca roku 1992 misję tworzenia rządu powierzono Hannie Suchockiej, której udało się zbudować koalicję mającą kruchą, ale jednak większość w Sejmie I kadencji.
Tym samym słowa śpiewane przez Kazika z zespołu Kult, zgodnie z którymi za panem Waldkiem stoi pan prezydent, były faktem, ale słowa o dwóch trzecich Sejmu stanowią ironię i żart. Około dwie trzecie Sejmu poparło bowiem odwołanie rządu Jana Olszewskiego, ale już nie powołanie rządu Waldemara Pawlaka. Cała piosenka stanowi więc formę kpiny z premiera, który nie miał własnego rządu, zaś w utworze został przedstawiony jako człowiek niepoważny, niedorosły do takiej roli i w zasadzie przypadkowy: „To stało się tak nagle jakby dziełem przypadku – Kto z nas? Może Pan, panie Waldku?”.
Pan Waldek utworzył jednak swój autorski rząd. Stało się to w roku 1993, a jego koalicjantami nie byli politycy postsolidarnościowej prawicy i centrum, a postkomuniści z SLD.
Michał Wałach