Pańszczyzna i nie tylko – o ciężkiej doli chłopów w I Rzeczypospolitej

0
141
Żniwa, obraz pędzla Adama Ciemniewskiego

Rzeczpospolita szlachecka kojarzy się ze złotą wolnością. Jednak istnieje także druga strona medalu – niewola. Życie polskich chłopów niewiele się od niej różniło. Szczera refleksja nad naszą historią prowadzi do wniosku, że to właśnie pańszczyzna przyczyniła się w znacznej mierze do upadku I Rzeczypospolitej.

Sytuacja ludności wiejskiej w średniowieczu, wbrew twierdzeniom niektórych badaczy, nie należała do najgorszych. Przeciwnie. Pod wieloma względami była to epoka wolności, obejmująca także niskie klasy społeczne. Dotyczy to również ziem polskich. Niestety wraz z nastaniem nowożytności sytuacja ta uległa zmianie. Pod wpływem szlachty doszło do znaczącego pogorszenia sytuacji warstwy chłopskiej w Polsce.

Renesansowy mówca Jan z Ludziska (1400-1460) w swej przemowie na przyjęcie koronacji Kazimierza Jagiellończyka w 1447 roku określił niewolę chłopską jako „najgorszą plagę z wszystkich nieszczęść, jaka dla ludzi wolnych cięższa jest od wszelkiej kary”. Stwierdził on wówczas również, że „lud wiejski najgorszą niewolą jest przycieniony, gorszą niż ta, której synowie Izraela kiedyś od faraona doświadczali w Egipcie”.

Przywilej piotrkowski – gwóźdź do chłopskiej trumny

Jednak prawdziwa niewola miała dopiero nadejść. Kluczowy w tej materii był rok 1496. Wówczas to uchwalono przywilej piotrkowski dla szlachty w zamian za jej udział w (zakończonej później klęską) w wyprawie na Mołdawię. Jak pisał w wydanej w 1925 roku książce „Historia chłopów polskich w zarysie” Aleksander Świętochowski „[…] statut piotrkowski zbudował dla ludu wiejskiego z dawnych i nowych materiałów wielkie i mocne więzienie społeczne, do którego czas późniejszy dodawał tylko przystawki, którego drzwi uchylił nieco sejm czteroletni a na oścież je otworzył dopiero Kościuszko, po którym je znowu na długo szczelnie zamknięto. Objaw to na pozór dziwny a jednak naturalny, że w epoce największego rozwoju kultury polskiej za Jagiellonów los chłopów był najsmutniejszy”.

Wśród gwałcących chłopską wolność postanowień statutu piotrkowskiego znajduje się między innymi zakaz opuszczania wsi przez więcej niż jednego (a niekiedy więcej niż dwóch) chłopów. Kmieciom i mieszczanom zakazano także nabywania ziemi. Wprowadzono także szczególnie sprawne działania służące wyłapywaniu zbiegłego chłopstwa. Nakazywano umieszczać ich przed sądem ziemskim, a w przypadku braku takowego – przed „pisarzem i komornikiem”.

Na ironię zakrawa fakt, że opieszałe sądownictwo Rzeczypospolitej okazywało się szczególnie sprawne, jeśli chodziło o pilnowanie przywilejów szlacheckich. Wolność i praworządność uchodziły więc wówczas za pojęcia nader względne.

Przywilej piotrkowski był na tyle ważny dla polskiej szlachty, że kolejne decyzje oznaczały w znacznej mierze jego potwierdzanie i nakładanie coraz surowszych kar za jego łamanie. Jednak historia wymierzonych w chłopów przepisów nie skończyła się na owym przywileju…

Pańszczyzna

Wyzysk chłopów kojarzy się przede wszystkim z pańszczyzną. Na ziemiach polskich kluczowy w tej kwestii jest rok 1520. Wówczas to Zygmunt Stary nakazał chłopstwu pracować minimum raz w tygodniu, co następnie potwierdził sejm toruński i bydgoski. Określono minimum, ale nie określono maksimum. W kolejnych stuleciach sytuacja tylko się pogarszała.

Jak pisze Świętochowski: „w r. 1560 synod dysydencki wielkopolski a w 1572 małopolski mówią o pańszczyźnie trzydniowej jako normalnej. Doszło do tego, że jeden dzień robocizny z łanu uważano za ulgę przywileju autentycznego. Ale wreszcie nie pomogły i najautentyczniejsze przywileje. Mieszkańcy Wiązownicy mieli od Kazimierza przywilej na 8 dni rocznie; tymczasem asesorja nakazała im 2 dni tygodniowo. W drugiej połowie XVI w. już i to uznano za dobrodziejstwo, gdyż zdarzały się coraz częstsze wypadki, w których zmuszono pracować dla panów codzień, a nawet w święta. Statut bydgosko-toruński wyłączył od reguły pańszczyźnianej włościan uczynszowanych i posiadających przywileje. Chłopi te przywileje bardzo cenili i zachowywali, ale dzierżawcy królewszczyzn zaczęli tłumaczyć, że statut je zniósł. Sądy asesorskie za Zygmunta III przyjęły ten pogląd. Zagrożono chłopom, że jeśli będą się opierali, przywileje będą im pobrane” (pisownia oryginalna).

Polska w tyle za Zachodem

Pogarszanie się sytuacji społecznej polskiego chłopstwa postępowało w porównywalnym tempie do odwrotnych tendencji na zachodzie. Jak pisał Jan Sowa w książce „Inna Rzeczpospolita jest możliwa” „na zachód od Łaby feudalizm odchodzi do lamusa i zastępują go różne formy porządku (proto)kapitalistycznego, czemu towarzyszy spadek znaczenia rolnictwa, a wzrost roli handlu i działalności produkcyjnej. Masy biedoty migrują z wsi do miast, tworząc rezerwową armię siły roboczej pracowników, z której później będzie się rekrutował proletariat”.

Zachodnia Europa zmierzała więc w stronę kapitalizmu, uprzemysłowienia i związanego z nimi rozwoju gospodarczego. W obrocie gospodarczym (szczególnie w Anglii) zaczęła brać udział szlachta, a chłopi cieszyli się wolnością osobistą. Tymczasem w Europie Wschodniej doszło do zjawiska określanego mianem drugiego zniewolenia i przypisania chłopów do ziemi. Sytuacja zaczęła przypominać wczesnośredniowieczny majoralizm, a nie preludium nowoczesności.

Mankamenty kształcenia chłopów

Równolegle z urbanizacją Europy Zachodniej postępowała jej alfabetyzacja. Natomiast w Rzeczypospolitej szlachcie często wręcz zależało, by utrzymywać chłopów w stanie ciemnoty. Nieoświecony kmieć nie mógł poznać z historii przykładów bardziej sprawiedliwych społeczeństw czy powołać się na dawne prawa nadające większe swobody ubogim. Nie władał łaciną, co uniemożliwiało mu studiowanie dzieł oświeconych teologów i filozofów. „W interesie właściciela majątku leży jak najbardziej utrzymanie poddanych w ciemnocie, dzięki której może nimi powodować jak bydłem” – mówił odwiedzający Polskę Francuz Hubert Vautrin.

Pewnym ratunkiem dla chłopów okazywały się szkoły (czy raczej – jak mawiano – szkółki) przykościelne. Ich poziom był dobry, gdy uczył w nich pleban. Niekiedy jednak ten obowiązek spychano na mniej wykształconych pracowników parafialnych, takich jak kościelny czy organista. Co więcej, zdarzało się, że panowie feudalni wprost tępili szkolnictwo, a nawet niszczyli placówki edukacyjne. Sami chłopscy rodzice też niekoniecznie rwali się do wysyłania swych dziatek do szkół. Wiedzieli bowiem, że wskutek ograniczeń prawnych szanse na awans społeczny ich potomków są niewielkie. Natomiast dodatkowe ręce do pracy przy nakładanej ponad siły pańszczyźnie zawsze były potrzebne.

Złota wolność szlachecka w nowożytnej Rzeczypospolitej oznaczała więc (bynajmniej nie złotą) niewolę chłopstwa i jego cierpienie. Wraz z niesprawiedliwością i celowo wręcz utrzymywaną ciemnotą doprowadziło to nie tylko do rozbiorów Polski, lecz także do jej gospodarczego zacofania, którego skutki mozolnie odrabiamy do dziś.

Dr Marcin Jendrzejczak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj