Do skandalicznej, a zarazem na pozór niecodziennej sytuacji doszło w ostatnich dniach w Petersburgu. Z cmentarza, gdzie spoczywają ofiary stalinowskiego terroru, w tym Polacy, zniknął pomnik. Polski Konsul zapowiada działania w sprawie, a administracja cmentarza deklaruje, że o niczym nie wiedziała.
Cmentarz w Lewaszowie, a więc dzielnicy Petersburga, od kilku dekad posiadał pomnik upamiętniający Polaków zamordowanych w dobie stalinizmu. To już jednak historia. Dziś pomnika nie ma.
Sowiecki aparat terroru w latach 1937-1953 zamordował tysiące ludzi. Część z nich było Polakami, między innymi ofiarami operacji polskiej NKWD. 2 tysiące naszych rodaków zostało pogrzebanych właśnie w Lewaszowie.
Po rozpadzie ZSRR w Lewaszowie stanęły dwa pomniki: jeden prawosławny, a drugi katolicki. Następnie na miejscu stanęły kolejne upamiętnienia związane z innymi narodowościami ofiar.
Polski pomnik składał się z krzyża opartego o kamień. W języku polskim i rosyjskim wyrażono tam myśl: „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Inne słowa na pomniku to: „Pamięci Polaków – ofiar masowych represji rozstrzelanych w latach 1937–1938. Rodacy”.
Sytuacja nie ulegała zmianie od lat. Do ostatnich dni. W niedzielę historyk Anatolij Razumow poinformował, że polski pomnik zniknął. Rosyjski badacz kieruje grupą Zwrócone Imiona, która upamiętnia ofiary stalinizmu.
Na pytania Razumowa władze cmentarza odpowiedziały jednak, że o żadnym demontażu pomnika nie słyszały. Wobec tego historyk zapytał o sprawę gubernatora Petersburga Aleksandra Biegłowa.
Na razie odpowiedź nie nadeszła. Wiadomo natomiast, że w przeszłości podobne sytuacje miały miejsce. W Rosji niemal regularnie usuwane są polskie pomniki. Czy tak było także tym razem?
Być może odpowiedź uzyska Konsul Rzeczypospolitej Polskiej w Petersburgu Grzegorz Ślubowski, który zapowiedział interwencję w tej sprawie w rosyjskim MSZ.
Źródło: wprost.pl