W drugiej połowie lat 30. XX wieku sytuacja w Europie stawała się coraz bardziej napięta. W Niemczech rządzili naziści, którzy oficjalnie głosili imperialne zamiary, w Hiszpanii trwała wojna domowa między lewicą a prawicą, zaś Włosi brutalnie podbijali afrykańską Etiopię. Co w tej sytuacji zrobił krwawy dyktator największego kraju na świecie? Cóż, ciężko uwierzyć w skalę bestialstwa oraz bezsensowności owych działań, ale Józef Stalin dosłownie wymordował dowódców własnej armii.
Ogarnięty obsesją na temat spisków dotyczących własnej osoby Józef Stalin od lat uważał, że ogarniają go wrogowie. Dyktator spodziewał się obalenia go w wyniku zamachu stanu. Podstawą do snucia takich wizji był każdy głos sprzeczny z jego poglądami.
Stalin słusznie uważał, że największy potencjał do obalenia go mają wojskowi. Co istotne, część z nich wywodziła się z armii carskiej, tyle tylko, że w chwili rewolucji wybrała „czerwonych”. Z kolei szeregowi żołnierze w sporej części wywodzili się ze wsi. Z tego powodu zdarzało się, że armia nie chciała tłumić chłopskim buntów stanowiących ludową odpowiedź na stalinowską kolektywizację. Niezadowolenie z takiej polityki wyrażali także politycy, w tym starzy bolszewicy, niegdysiejsi towarzysze Lenina będący wówczas największym zagrożeniem dla „czerwonego cara”.
Połączenie stalinowskich obsesji i odmiennych poglądów na sprawy kolektywizacji prezentowanych przez ważnych polityków i wojskowych spowodowały, że Stalin rozpoczął istną rzeź… wszystkich, którzy mogli mu zagrozić, ale nie tylko. Wszystko w celu obrony swojej władzy.
Wielki terror zwany także wielką czystką lub jeżowszczyzną od nazwiska szefa NKWD Nikołaja Jeżowa trwał w ZSRR w drugiej połowie lat 30. Jego naczelnym, najbardziej sztandarowym przykładem na warstwie formalnej jest rozkaz NKWD o numerze 00447. Na tej podstawie wydano około 700 tys. wyroków śmierci. Ginęli realni i wyimaginowali przeciwnicy systemu i Stalina. Ginęli członkowie partii, apolityczni cywile, ale też wojskowi. Zwykle wyroki dotyczyły szpiegostwa na rzecz Niemiec, co było o tyle absurdalne, że Związek Sowiecki współpracował wojskowo z Republiką Weimarską, a stosunki ochłodziły się dopiero po dojściu do władzy Adolfa Hitlera (rzeź domniemanych agentów III Rzeszy nie przeszkodziła jednak Stalinowi zawrzeć układu Ribbentrop-Mołotow w roku 1939).
Stalin, chcąc odsunąć od siebie zagrożenie utraty władzy zdecydował się na pełnowymiarową rzeź w Armii Czerwonej. Śmierć poniosły dziesiątki tysięcy oficerów różnego szczebla. Ludzie, którzy mogliby pomóc Stalinowi podczas II wojny światowej.
W sumie zginęło 3 z 5 marszałków Związku Sowieckiego, w tym Michaił Tuchaczewski, Wasilij Blücher oraz Aleksandr Jegorow. Zginęli niemal wszyscy dowódcy armii (m.in. Jona Jakir), wszyscy admirałowie, prawie wszyscy dowódcy korpusów (w tym Gaja-Gaj), około 2/3 generałów (a było ich w ZSRR około 900) i około 90% pułkowników. Oprócz zabicia w sumie 40 tys. oficerów tysiące torturowano i więziono. Znany także z historii Polski Konstantin Rokossowskij w trakcie wielkiej czystki stracił część zębów. Sowiecki aparat represji złamał mu także żebra, a jego egzekucję symulowani kilkukrotnie.
Tych doświadczonych i utalentowanych komunistycznych wojskowych zastąpili ludzie bez wyszkolenia, za to w pełni podporządkowani Stalinowi i wszystko mu zawdzięczający. Niekiedy byli to ludzie utalentowani, ale bez potrzebnego doświadczenia, a niekiedy miernoty. Realnie jednak u progu wojny z Niemcami wyższe wykształcenie wojskowe posiadało mniej niż 10% sowieckich dowódców. I to właśnie z tego powodu Armia Czerwona nie była w stanie pokonać mniejszej Finlandii w trakcie wojny zimowej, a po ataku III Rzeszy na ZSRR cofała się aż pod Wołgę. Z kolei pokonanie Polski we wrześniu roku 1939 nie było wyzwaniem, gdyż kraj od ponad 2 tygodni walczył z przeważającą siłą Niemiec i 17 września był skrajnie osłabiony.
Michał Wałach