Two Column Images
Left Image
Right Image

Data :

SHARE:

Świat praktycznie tego nie zna, a my… Dlaczego w Polsce oglądamy „filmy z lektorem”?

Niemal na całym świecie telewizje prezentują widzom zagraniczne filmy w wersji dubbingowej lub z napisami. Wyjątek stanowi Polska i bardzo niewiele krajów Europy Wschodniej. Dlaczego?

Wielu widzów narzeka na jakość dźwięku w polskich filmach. A to ludzki głos za cicho, a to muzyka i odgłosy świata za głośno. Czy rzeczywiście tak się dzieje? A może po prostu wymagamy zbyt wiele od filmów oglądanych potem na smartfonach i telewizorach z niskiej jakości głośnikami? A może problem jest globalny i nie dotyczy tylko Polski? Odpowiedź zostawmy dźwiękowcom. My zaś skupmy się na tym, co dotyka bezpośrednio historii.

A obecność lektorów w zagranicznych filmach prezentowanych w Polsce ma swoje długie dzieje. Wszystko zaczęło się oczywiście po odejściu od kina niemego na rzecz kina, w którym słyszymy głos aktorów. Realnie jednak lektorzy stali się stałym elementem krajobrazu po II wojnie światowej.

Kraj potężnie zniszczony sześcioma laty konfliktu i krwawej okupacji nie miał potencjału, by wszystkie produkcje ubogacać dubbingiem. Wszak dubbing wymaga udziału w produkcji bardzo wielu osób, skomplikowanego procesu nagraniowego i montażowego oraz dziesiątek, jeśli nie setek godzin pracy. To wszystko kosztowało zbyt wiele, by powojenna Polska mogła sobie z tym poradzić. Dodatkowo niełatwo było o studia nagrań i wykwalifikowanych ludzi. Wielu z nich zginęło kilka lat wcześniej z rąk Niemców, Sowietów lub innych oprawców narodu polskiego.

Rozwiązaniem mogłyby być napisy i istotnie ich obecność w kinach była zauważalna. Problem w tym, że z czasem rosła liczba osób posiadających odbiorniki telewizyjne w domu. Były one jednak małe, a obraz swoją jakością nie powalał na kolana. Słowem: czytanie drobnych liter na niewielkim telewizorze było zadaniem jeśli nie niewykonalnym, to męczącym. Z relaksem miało to niewiele wspólnego.

Dlatego też zdecydowano się na tłumaczenie zagranicznych filmów poprzez dodanie do nich polskiego dźwięku. Nie był to jednak dubbing, a tak zwana szeptanka, czyli czytanie dialogów przez jedną osobę.

Podobne rozwiązania wprowadzono w kilku krajach Bloku Wschodniego, ale nawet Związek Sowiecki nie był tu jednolity i niektóre byłe republiki dziś nie stosują takiej formy tłumaczenia obcych filmów. Co jednak ciekawe, na wschodzie, w Rosji i na Białorusi, spotkać możemy się z szeptanką rozbudowaną, bo wielogłosową: filmy fabularne czyta się na dwa głosy (kobiecy i męski) lub cztery (kobieta, mężczyzna, dziewczynka i chłopiec).

Na zachodzie szeptanka jest praktycznie nieznana poza filmami dokumentalnymi. W Polsce zaś stała się na tyle silnym elementem kultury masowej, że wiele osób nie wyobraża sobie filmów bez charakterystycznego głosu jednego z kilku najpopularniejszych lektorów. I to pomimo faktu, że dziś stworzenie dubbingu nie jest wyzwaniem przekraczającym możliwości większych stacji telewizyjnych, zaś filmy dla dzieci są już od lat dubbingowane, także przy udziale znanych aktorów.

Michał Wałach

Michał Wałach
Michał Wałach
Historyk, dziennikarz i publicysta zainteresowany przede wszystkim dziejami Europy Środkowej i Wschodniej w średniowieczu oraz XX wieku, a także historią myśli politycznej i przeszłością Krakowa. Redaktor naczelny portalu ToHistoria.pl w latach 2022-2023.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najchętniej czytane