Badacze nie mają wątpliwości: wrak odnaleziony przez nurków-amatorów to HMS Gloucester!

0
364
Johan Danckerts, The Wreck of the 'Gloucester' off Yarmouth, 6 May 1682, Public domain, via Wikimedia Commons

Badacze zidentyfikowali wrak HMS Gloucester, okrętu który zatonął w 1682 r. u wybrzeży Norfolk – to wiadomość, która w ostatnich dniach wywołała pewne poruszenie, wzbudzając zainteresowanie mediów na całym świecie. Odkrycie to istotnie posiada szczególny charakter, także i dlatego, że dokonali go bracia Julian i Lincoln Barnwellowie, nurkowie-amatorzy, na co dzień prowadzący rodzinną firmę drukarską. Efekty ich wieloletnich wysiłków obejrzeć będzie można już w przyszłym roku w ramach wystawy w Norwich Castle Museum & Art Gallery.

Julian i Lincoln Barnwell nauczyli się nurkować dzięki ich ojcu, wraz z nim rozpoczęli poszukiwania wraku HMS Gloucester. Zanim jednak do tego doszło, zdobywali doświadczenia w wodach Morza Północnego, także poprzez eksplorowanie wraków okrętów zatopionych w trakcie obydwu wojen światowych. Początek poszukiwań wyznaczyła… książka, przedstawiająca okręty, których wraków dotąd jeszcze nie zidentyfikowano. Bracia postanowili wraz z ojcem, że odnajdą Gloucester, jednostką uczestniczącą w wojnie angielsko-hiszpańskiej (1655–1660), a także II i III wojnie angielsko-holenderskiej (1665-1667; 1672-1674).

Wszystkie koszty zostały w całości pokryte przez Barnwellów. Było to możliwe dzięki ich rodzinnej firmie – Barnwell Print – której historia sięga roku 1840. Interesujący szczegół: przedsiębiorstwo założone w pierwszej połowie XIX w. przez szewca Charles Clementsa (i jego syna) wciąż działa, choć w 1908 roku zmieniło nazwę i właściciela: został nim drukarz Charles Henry Barnwell. Firmę przejmowały kolejne pokolenia, w połowie lat 80-tych naukę zawodu rozpoczęli Julian i Lincoln, a stery przejęli w roku 1994.

Barnwellowie rozpoczęli poszukiwania w roku 2003, a te prowadzić można było tylko od czerwca do września. Minęły trzy lata, dotychczasowe poszukiwania nie przyniosły żadnego skutku. Bracia zaczęli już wątpić w to, że kiedykolwiek odnajdą Gloucester. W końcu w trakcie kolejnych poszukiwań Lincoln dostrzegł na dnie morza… działo. Zaangażowano czynniki oficjalne i rozpoczęto dokładną eksplorację terenu odkrycia, natrafiając na kolejne artefakty. Wciąż nie było pewności, czy to wrak HMS Gloucester; w 1672 r. u wybrzeży Norfolk zatopiono także HMS Kent. Dopiero w 2012 r. z dna morza podniesiono coś, co ostatecznie rozwiało wątpliwości – dzwon okrętowy. Nurkowie zabezpieczyli działa, odzież (w tym i kobiecą), sprzęt nawigacyjny, przedmioty codziennego użytku, a także 30 nienaruszonych butelek wina (ich zawartość poddana zostanie szczegółowym badaniom). Samo odkrycie (choć ujawnione dopiero w czerwcu) stało się na Wyspach sensacją, jego waga porównywana jest do eksploracji i podniesienia „Mary Rose”, flagowego okrętu Henryka VIII. Operacja wydobycia tej karaki była w r. 1982 transmitowana na żywo; na żywo oglądali ją także młodzi bracia Barnwellowie.

Katastrofa „Gloucester”, tak jak i budowa okrętu, było sprawą polityczną. Budowę okrętu rozpoczęto w roku 1652 w ramach programu mającego wzmocnić siły morskie Republiki Angielskiej. Fregata została zwodowana w marcu 1653 r. Wzięła udział w trzech konfliktach, w tym m.in. w bitwie czterodniowej (11–14 czerwca 1666), w której Holendrzy zadali dotkliwe straty Anglikom; bitwie pod Solebay (umiarkowane zwycięstwo Holendrów) i starciach pod Schooneveld (porażki floty angielsko-francuskiej). Po Restauracji okręt stał się częścią floty królewskiej. W 1682 r. kapitanowi okrętu powierzono zadanie przetransportowania – w obstawie innych jednostek – ówczesnego księcia Yorku Jakuba Stuarta (przyszłego Jakuba II) z Portsmouth do Edynburga; Jakub miał przeprowadzić rozmowy ze Szkotami i odebrać swą ciężarną żonę, tak by do rozwiązania doszło na angielskiej ziemi. Kilka lat wcześniej jednostkę poddano kosztownemu remontowi, zwiększono także jej uzbrojenie. 6 maja „Gloucester” osiadł na mieliźnie, doszło do uszkodzenia steru. Decyzja o opuszczeniu okrętu podjęta została z opóźnieniem, choć w pobliżu znajdowało się 5 większych jednostek i 4 mniejsze. Po około godzinie „Gloucester” zaczął tonąć, ostatecznie utonęło ponad od 120 do 200 marynarzy i pasażerów.

W tym momencie rozpoczyna się „polityczna” część historii: ktoś musiał ponieść ponieść odpowiedzialność za katastrofę. Wyruszając do Edynburga książę Yorku mógł ze spokojem myśleć o sukcesji tronu; wiele jednak wskazuje na to, że sytuację zmieniło zatonięcie „Gloucester”. Dlaczego? Jak na łamach „English Historical Review” argumentowała Claire Jowitt, zdarzenie to niosło ze sobą szereg konsekwencji. Anglicy już od dłuższego czasu postrzegali panowanie na morzach jako strategiczną element bezpieczeństwa, gwarancję politycznych wpływów i zysku. Dodatkowo, postrzegali politykę poprzez obraz „nawy państwowej”; okrętu, którym sterować powinien doświadczony dowódca. Tymczasem, rzeczywistość nie dawała powodów do optymizmu. Druga wojna angielsko-holenderska zakończyła się porażką. Holendrzy odnosili sukcesy i poczynali sobie brawurowo, przeprowadzili rajd na Medway, zdobywając dwa angielskie okręty, w tym flagowy HMS Royal Charles, co stanowiło szczególną kompromitację, szczególny cios w i tak już niskie morale marynarki. W tym czasie Jakub sprawował stanowisko wysokiego lorda admirała, a odpowiedzialność za kompromitację próbował zrzucić na podwładnych. Jowitt sugeruje, że w tym przypadku znać o sobie dały dwie cechy – trudności w podejmowaniu decyzji i uciekanie przed odpowiedzialnością – które najprawdopodobniej przeważyły także w przypadku katastrofy „Gloucester”; książę uważał, że okręt nie zacznie tonąć, a nikt nie mógł ratować się ucieczką póki na pokładzie znajdował się członek rodziny królewskiej.

Katastrofa ta miała licznych świadków, tak marynarzy i pasażerów pechowego okrętu, jak i w postaci obsady towarzyszących jednostek. Szczegółową relację zdarzeń przedstawił dowódca „Gloucester” sir John Berry, a także Christopher Gunman, kapitan jednostki na pokładzie której książę Yorku dotarł do Edynburga. A ponadto: doradcy i goście księcia, w tym George Legge, John Churchill i sir James Dick. Jowitt odnotowuje także śmierć pięciu arystokratów, w tym najmłodszego brata pierwszej żony Jakuba, Anny Hyde, a także śmierć osobistej służby księcia. Pierwsza spośród popularnych relacji przedstawiających te wydarzenia wskazywała, że spośród 330 osób znajdujących się na pokładzie przeżyło jedynie ok. 60.

Wieści rozchodziły się szybko, a wskazanie winnego katastrofy stało się palącą koniecznością. Jak wynikało z zeznań, przed samą katastrofą doszło do ożywionej dyskusji dot. sposobu pokonania mielizn, w której udział wziąć miał książę, kapitan i pilot okrętu – Szkot James Ayres, a także dowódcy pozostałych jednostek. Ostatecznie, zdanie pilotującego statkiem Szkota, optującego za najbezpieczniejszym kursem, zostało zlekceważone; choć według innych relacji Ayres miał twierdzić, że kurs wskazany przez księcia także jest bezpieczny. Sam pilot (mylnie dziś przedstawiany jako kapitan) uważał, że katastrofa spowodowana była trudnymi do przewidzenia czynnikami naturalnymi: położenie piaszczystych przeszkód zmieniło się wskutek działania prądów wodnych.

Sytuacja stwarzała dla Jakuba niebezpieczeństwo: katastrofa mogła stać się skutecznym narzędziem propagandowym w ręku jego przeciwników. Książę obwinił pilota, któremu zarzucił brawurę i niekompetencję, wyznając jednym z listów żal, że nie kazał go od razu powiesić, umożliwiając w ten sposób proces sądowy. Według pojawiających się plotek, Ayres działać miał nawet w porozumieniu z wrogami Jakuba… Ostatecznie, Ayres został skazany na dożywocie, ale więzienie opuścił już po roku. Przed sądem postawiono także dowódców dwóch jednostek eskortujących „Gloucester”, którzy także uczestniczyli w ustaleniu kursu: jeden kapitan został uznany winnego zignorowania wytycznych admiralicji, drugi został uniewinniony.

Sytuację komplikowały dodatkowo podziały religijne i polityczne. W trakcie wygnania Jakub zetknął się z katolicyzmem, konwertował w roku 1668 lub 1669, co przez kilka późniejszych lat utrzymywane było w tajemnicy. W każdym razie, uczestniczył później w nabożeństwach anglikańskich. W obawie przed rosnącymi wpływami katolików, parlament wprowadził ustawę obligującą urzędników, także i wojskowych, do złożenia przysięgi i przyjęcia eucharystii w trakcie anglikańskiego nabożeństwa. Jakub odmówił, co ostatecznie położyło kres spekulacjom. Maria z Modeny, po którą książę wyruszył do Edynburga, także była katoliczką; pierwsza żona Jakuba powiła dwie córki, tron objąć mógłby wyznający katolicyzm syn Marii – której Anglicy, delikatnie rzecz ujmując, sympatią nie darzyli, sugerując działalność na rzecz wrogich mocarstw. Sytuacja zmieniła się dopiero w roku 1683. Wykrycie spisku, którego ofiarą miał być Jakub, przyniosło mu nowe i nieco zaskakujące uznanie, kończąc próby wykluczenia sukcesji.

Równocześnie za kulisami ciągle toczyła się rywalizacja o dowództwo flotą; o to, kto kształtować będzie jej charakter, wytyczał kierunki rozwój i zakres profesjonalizacji. Jakub brał czynny udział w tej walce , obsadzając stanowiska swoimi protegowanymi. Jednak zatonięcie „Gloucester” wpłynęło tak na opinię publiczną, jak i na samych stronników księcia, którym już wcześniej zdarzało się wątpić, czy udźwignie on ciężar rządów. Sympatia Anglików była zmienna, wciąż istniała opozycja przed rządami katolika, a wśród protestantów rosło poparcie dla nieślubnego syna Karola II, Jamesa księcia Monmouth, który już wcześniej wskazywany był jako „bezpieczny” kandydat do tronu…

Mateusz Ziomber

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj