Co Rzymianin myślał o gladiatorach?

0
376
Gladiatorzy przed wyjściem na arenę. Autor: Stefan Bakałowicz, 1891

Każdy słyszał o gladiatorach. Antyczni wojownicy toczący swe walki na piaskach Koloseum są z nami obecni w mediach oraz na lekcjach historii i ze świecą szukać osoby niemającej jakiegoś zdania na ich temat. Co jednak myśleli o nich starożytni Rzymianie?

Fan numer 1

Otoczka zawodów gladiatorskich przypominała dzisiejsze widowiska sportowe. Na murach wypisywano kolorowe ogłoszenia z hasłami, zachęcającymi do udziału w widowisku. Żeby utrzymać fanów w napięciu i przy okazji zarobić, sprzedawano na ulicach listy z imionami zawodników. Aktualizowano je co kilka dni, żeby wyciągnąć więcej pieniędzy od fanów.

To jednak nie wszystko. W miastach heroldowie wykrzykiwali imiona zawodników, tworzono programy zawodów, przedstawiane publiczności w amfiteatrach, a zatrudnieni plebejusze lub niewolnicy nosili płachty z informacjami na temat widowisk. Ponadto, przed samymi walkami organizowano ucztę dla gladiatorów. Mogła na nią przyjść również publiczność, żeby zobaczyć, iż niczego im tam nie brakuje i aby na własne oczy obejrzeć swoich ulubieńców.

Warto też zauważyć, że wśród gladiatorów znajdziemy wyróżniające się postacie, które stoczyły na arenie nawet dziesiątki pojedynków. Tacy wojownicy mieli wiernych fanów, potrafiących podróżować od miasta do miasta, by tylko oglądać ich występy! Ich walki zawsze cieszyły się największą popularnością, a przez to też dbano o nich lepiej, żeby mogli dłużej walczyć. Byli tak słynni, że przy walkach wysokiej klasy tylko średnio 1 na 10 kończyła się śmiercią przegranego. Takich wojowników szkolono w sztuce rozbrajania, gdyż ich wartość znacząco przewyższała przeciętnego gladiatora i ich właściciele nie chcieli psuć sobie nawzajem interesów. Publiczność też okazywała im łaskawość, ponieważ chciała zobaczyć swojego ukochanego wojownika walczącego ponownie. Z tej perspektywy, Rzymianie wyglądają jak kibice, ale trzeba pamiętać, że na przestrzeni historii ku ich uciesze zamordowano na arenach setki tysięcy ludzi.

Na arenie

Większość rzymskich gladiatorów to niewolnicy, najczęściej jeńcy wojenni zmuszani do walki przed publicznością. W czasach prześladowań chrześcijan, do Koloseum trafiali również wyznawcy tej religii, ale nie w roli wojowników, a ofiar do zabicia przez gladiatorów, oprawców lub dzikie zwierzęta. Walki podzielono również na męskie i żeńskie, z czego te drugie cieszyły się mniejszą popularnością wśród Rzymian i z czasem ograniczane dekretami cesarskimi. Nie każdy jednak walczył wbrew swojej woli.

Najwięcej wolnych zawodników to wyzwoleńcy, czyli dawni niewolnicy, uwolnieni przez swojego pana, lub walczący na arenie tak długo, że zgodnie z rzymskim prawem odzyskali wolność. Mogli też mieć szczęście i zostać przed lub po walce oswobodzeni przez rzymskiego cesarza. Jednak wielu z nich, mimo wolności, nie wiedziało co ze sobą uczynić. Stawali przed groźbą nędzy, co zmuszało ich do podpisywania kontraktów, w których zgadzali się na zakuwanie w kajdany, cięcia mieczami, bicie, chłosty i oczywiście walki, ale w zamian za to, po jego upłynięciu, otrzymywali pieniądze.

Zdarzało się też, że biedniejsi mieszkańcy cesarstwa z braku perspektyw zgłaszali się do szkół gladiatorskich. Wyższe warstwy społeczne natomiast rzadko to czyniły, lecz zdarzyło się to parokrotnie w historii. Z takich ochotników, najbardziej znanym jest syn Marka Aureliusza, cesarz Kommodus. Pojedynki z udziałem wolnych ludzi słynęły z zaciekłości, przez co ściągały większe tłumy.

W trakcie walk los gladiatora w dużej mierze zależał nie tylko od organizatora, ale i publiczności. Wszystkim znany jest kultowy kciuk uniesiony w górę, symbolizujący życie dla pokonanego i drugi, skierowany w dół, skazujący go na śmierć. Choć do organizatora lub cesarza należała decyzja o przeżyciu gladiatora, to tak naprawdę reakcja tłumu wskazywała, jaką decyzję podjąć. A publiczność przeciętnym i słabym nie okazywała łaski i żądała śmierci wojownika, który nie dał im przyzwoitego widowiska.

Co do kciuków, zboczę na chwilę z tematu i powiem wam, że ich symbolika może być tak naprawdę odwrotna. W gruncie rzeczy nie istnieją pewne źródła mówiące nam, że to właśnie kciuk wyciągnięty w górę darował życie. Równie dobrze góra mogła symbolizować dobyty miecz, a dół schowany. Niektórzy badacze jeszcze twierdzą, że zamiast kciuka skierowanego na dół, pokazywano zaciśniętą pięść, z kciukiem tej samej dłoni wsadzonym między palce, co sugerowało miecz schowany do pochwy.

Przesądy

Rzemiosło gladiatorskie zyskało taką popularność, że wśród Rzymian krążyły przesądy dotyczące „magicznych właściwości” wojowników z areny. Tak więc kobiety wydzielały sobie przedziałki z pomocą grotu włóczni poległych gladiatorów, co miało przynieść im szczęście, a krwi świeżo zabitego wojownika używano do leczenia padaczki.

Na arenach można dziś odnaleźć wymalowane emblematy, mające w magiczny sposób wspomagać jedną z walczących stron, a według sycylijskiego astrologa, Firmikusa Maternusa, zwycięstwa i porażki wojowników dało się wyczytać w gwiazdach. Twierdzono też, że istnieją stare papirusy przewidujące śmierć gladiatorów.

Nadprzyrodzoność wojowników objawiała się również w snach. Niektórzy Rzymianie próbowali określić swoją przyszłość, po tym, jak przyśnili im się gladiatorzy. Na przykład, jeśli Rzymianinowi przyśniła się walka z Trakiem, oznaczało to, że poślubi bogatą, ale wyrachowaną i samolubną kobietę.

Strach i Spartakus

Gladiatorzy dla Rzymian nie byli jednak tylko zwykłymi sportowcami. Tak, wzbudzali duże emocje i oglądały ich tłumy, lecz wielu mieszkańców cesarstwa pamiętało, że są to tak naprawdę wyszkoleni do zabijania ludzie, niemający oporów przed spaleniem miasta, jeśliby to oznaczało ich wolność. Najdobitniej przekonał ich o tym Spartakus i jego powstańcy.

Powstanie Spartakusa wybuchło w 73 r. p.n.e. i rozpoczęło się w szkole gladiatorów w Kapui. Tracki gladiator Spartakus i jego towarzysze uciekli stamtąd, przebijając się przez miasto z pomocą noży kuchennych. Dzięki dobrej taktyce udało im się pokonać ścigające ich wojsko i w ten sposób zdobyć broń.

Wzniecone tamtego dnia powstanie rozlało się na całą Italię, do takiego stopnia, że pod Spartakusem walczyło od 60 do 100 tysięcy ludzi. Do jego armii nie należeli też sami gladiatorzy, ale i niewolnicy oraz biedni chłopi. Choć główną maksymę powstańców stanowiła walka o wolność, to w tak wielkiej i różnorodnej grupie, dochodziło do wielu grabieży, podpaleń i morderstw. Walka Spartakusa zakończyła się dopiero w 71 r. p.n.e. kiedy to został pokonany przez Krassusa nad rzeką Silarus.

Od tamtego momentu mieszkańcy cesarstwa patrzyli na niewolników z większym strachem, pogłębiającym się wraz z kolejnymi buntami. Zwykły Rzymianin wiedział, że liczni, upadlani jeńcy i biedacy mogą raz jeszcze chwycić za broń i zwrócić się przeciwko swoim panom. A najwięcej lęku wzbudzali mordujący dla ich uciechy gladiatorzy.

Władcy rzymscy natomiast swoimi czynami często podsycali ten strach. Podczas wojen domowych czy buntów, potrafili wykorzystywać gladiatorów jako żołnierzy. Ci niewolnicy, często bez nadziei na jakąkolwiek nagrodę, wielokrotnie oddawali się grabieżom i gwałtom, wszędzie gdzie się znaleźli. Nie obchodziło ich cesarstwo, a jego mieszkańców nienawidzili, dlaczego więc mieliby się nimi przejmować? Wszak to właśnie przez nich zostali podbici i zniewoleni.

Koniec walki

Z biegiem dziesięcioleci, rola niewolników w cesarstwie malała. Coraz więcej Rzymian orientowało się, że walki gladiatorów nie są niczym innym jak brutalną, barbarzyńską rzezią. Mieli na to wpływ nie tylko chrześcijanie, przeciwni walkom z oczywistych powodów, ale też rzymscy pisarze, czy filozofowie. Niektórzy cesarze, jak choćby Trajan, też niechętnie patrzyli na walki i zdarzało im się na przykład wyzwalać wszystkich gladiatorów na arenie.

Ostatecznie to Cesarz Honoriusz oficjalnie zakazał walk. Uczynił to po tym, jak mnich Almachiusz w 404 roku wkroczył na arenę podczas pojedynku, próbując przerwać zawody i został ukamieniowany przez wściekły tłum. Jednak mimo zakazu, krwawe walki organizowano co najmniej aż do 440 roku.

Maksymilian Jakubiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj