Dr Irena Eris – mało znane początki firmy i jej błyskotliwy sukces

0
481
Irena Szołomicka-Orfinger, fot.:Biznes Misja/YouTube

Irena Eris założyła swoje przedsiębiorstwo w 1983 roku. W ponurych czasach późnego PRL niewiele wskazywało na sukces, jakim okaże się to przedsięwzięcie. A jednak udało się go osiągnąć, do czego przyczynił się też jej mąż Irany, Henryk Orfinger. W efekcie „dr Irena Eris” stała się rozpoznawalną marka w skali całej Europy. Przyjrzyjmy się, jak do tego doszło.

Irena Szołomicka (po ślubie Irena Szołomicka-Orfinger) przyszła na świat w 1950 roku w Warszawie. Tam też ukończyła Akademię Medyczną, a następnie obroniła doktorat na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. Wkrótce po ukończeniu studiów rozpoczęła pracę na państwowej posadzie. Ta jednak nie wystarczała niezwykle ambitnej kobiecie. Do rozpoczęcia własnej działalności skłoniły ją również problemy z cerą (narzekała na trądzik i alergię). Dlatego też Szołomicka zdecydowała się przejść na „swoje”.

Dr Irena Eris. Początki firmy

W czasach PRL zakładanie własnego biznesu nie należało do łatwych. Irenie pomogli jednak rodzice. W efekcie w 1983 roku wraz z mężem Henrykiem Orfingerem założyli firmę. Irena Szołomicka-Orfinger zdecydowała się działać pod nazwą dr Irena Eris, a przedsiębiorstwo podjęło działalność w branży kosmetycznej.

Mimo zapotrzebowania Polek na środki do pielęgnacji skóry firma napotykała na szereg trudności. Otoczenie nie sprzyjało bowiem rozwojowi biznesu. Panująca ideologia socjalistyczna zakładała systemową niechęć do prywatnych przedsiębiorstw. Warto pamiętać, że na początku przedsiębiorstwo produkowało tylko jeden rodzaj kremu w założonym przez siebie niewielkim zakładzie w podwarszawskim Piasecznie.

Irena nie poddawała się jednak. Zajmowała się produkcją, jej mąż zaś dystrybucją i kontaktem z urzędami, które mogły przesądzić o być albo nie być biznesu. Niekiedy żądania urzędników przekraczały granice zdrowego rozsądku. Jeden z takich przykładów opisuje cytowana w publikacji PARP sama dr Irena Eris:

Sanepid chciał na przykład, żebyśmy zrobili digestorium. To jest takie zamknięte szklane pomieszczenie ze specjalnym wyciągiem, gdzie pracuje się z substancjami toksycznymi. Potwornie drogie, w Polfie było tylko jedno – mówi przedsiębiorca.

A nam kazali je montować w wytwórni kosmetyków. Kompletna abstrakcja. Na szczęście skończyło się na wiatraczku, który wmontowaliśmy w okno. Potrzebowaliśmy zaświadczenia od straży pożarnej. Przyjechała. Strażak zajrzał do skrzynki elektrycznej. Wszystko było nowe, świeżo wymienione. A on twierdzi, że bezpieczniki były drutowane, czyli używane. Zaświadczenie wystawi owszem, ale jak zapłacę mandat. Zdenerwowałam się. Powiedziałam, że żadnego mandatu nie zapłacę, bo tam nie ma żadnego drutowanego bezpiecznika! […] Wróciłam do domu strasznie zrezygnowana. Nie chciałam już prowadzić żadnej działalności. Poskarżyłam się mężowi. A on powiedział: Słuchaj, trzeba było zapłacić mandat, miałabyś już zaświadczenie. A strażak? Strażak ma plan do wykonania i ileś mandatów musi wystawić. Posłuchałam męża, mandat zapłaciłam, straż dała mi zaświadczenie – dodaje Eris*.

Do problemów z urzędami doszły trudności z rozpoznawalnością marki. Wynikający z tego sceptycyzm potencjalnych klientów nie sprzyjał sprzedaży.

Dr Irena Eris a kapitalizm w socjalizmie

Rzetelna praca, wzajemna pomoc i wysiłek przyniosły rezultaty. W efekcie po trzech latach od rozpoczęcia działalności przedsiębiorstwo zaczęło przynosić zyski. Rozwój mógłby okazać się szybszy, gdyby nie trudności z zatrudnieniem. Wszak w okresie późnego PRL panowała niepiśmienna zasada niezatrudniania więcej niż kilkunastu osób. W razie przekroczenia tej „granicy” władza mogłaby uznać biznesy za zbyt „kapitalistyczne” i zacząć piętrzyć przed nimi przeszkody. Na początku działalności w firmie zatrudniono jedynie 3 osoby. Wraz z Ireną Eris pracowały one ręcznie. Zatrudnienie sięgnęło kilkunastu osób w 1989 roku.

Jak wspomina Eris „[…] przed 1989 r. moje zdolności produkcyjne nie nadążały za popytem, ale nie mogłam przeskoczyć nieformalnych ograniczeń związanych z działalnością prywatną w tamtej rzeczywistości — nie mogłam zatrudnić więcej niż kilkanaście osób, bo przekraczałabym niewidzialną granicę, do której wielkość prywatnego zakładu była tolerowana przez władze. Nie mogło być przecież kapitalizmu w socjalizmie” – wspomina przedsiębiorca w rozmowie z „Gazetą SGH”.

Firma działała jednak na tyle, na ile to było możliwe. Odnotowała też pierwsze sukcesy zagraniczne. W 1987 roku z przedsiębiorstwem skontaktowała się pewna kobieta pochodzącą z Kalifornii i dysponującą własnym salonem kosmetycznym. Wyraziła zainteresowanie sprowadzaniem kosmetyków dr Ireny Eris w niewielkiej ilości. Na więcej nie pozwalały bowiem ówczesne możliwości produkcyjne.

W wolnej Polsce

Wiele wskazywało na to, że firma pozostanie niewielkim przedsiębiorstwem. Historia jednak lubi płatać figle i tak też stało się w tym przypadku. Nieoczekiwanie rozpoczęła się bowiem transformacja ustrojowa. Wobec braku odgórnych ograniczeń zwiększono zatrudnienie. Dr Irena Eris stawała się dużym przedsiębiorstwem. Kształtowała się też jej nowoczesna struktura: księgowość, kontroling et cetera.

Firma wciąż zachowuje swój szczególny charakter. Jednym z tych wyróżników jest własne Centrum Naukowo-Badawcze służące przygotowaniu produktów o charakterze innowacyjnym. Świadectwem jakości jest też przyjęcie do Comité Colbert – stowarzyszenia elitarnych marek. To także sprzyjało ekspansji na skalę światową.

Dr Irena Eris i troska o etykę

Warto też dodać, że przed agresją rosyjską na Ukrainę jednym z istotnych rynków zbytu firmy była Rosja. Jednak wskutek inwazji Dr Irena Eris wycofała się z tego rynku. Z punktu widzenia ekonomicznego okazało się to ciężkim ciosem. Jak jednak podkreśla Irena Szołomicka-Orfinger, decyzja ta wynikała wyłącznie z przesłanek moralnych.

Firma wciąż jednak działa na skalę międzynarodową. Uratował ją eksport do Europy i krajów arabskich. Uznawana za markę luksusową, pełni funkcję swego rodzaju ambasadora polskości na Zachodzie. Dla niektórych jego mieszkańców wciąż bowiem Polska uchodzi za kraj zacofany.

Troska dr Ireny Eris o zasady etyczne przejawia się także w zdrowo rozumianej dbałości o środowisko. Jednocześnie sprzeciwia się ona zjawisku tak zwanego greenwashingu (przesadne czy wręcz fałszywe chwalenie się troską o środowisko).

Zdaniem Ireny Eris sposób na budowanie marki jest inny. Nie potrzeba uciekać się do kłamstw. Wystarczy robić swoje, opierając się na uczciwości.

Moją markę budowałam bardzo powoli, nie robiłam bardzo dużych kampanii reklamowych, a kiedy pojawiała się reklama, to była stonowana. Informowałam w niej, do czego służy dany produkt, jak działa, nie obiecywałam czegoś na wyrost. To jest w moim DNA. Zawsze konsekwentnie dbałam o jakość produktów i przejrzystość działalności, co wzbudzało zaufanie klientów do mnie i do mojej marki. I tego zaufania społecznego nie mogę utracić! To byłoby najgorsze – mówi dr Irena Eris w rozmowie z „Gazetą SGH”.

Dr Marcin Jendrzejczak

*Cytat za opublikowaną przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości [parp.gov.pl] pracą pt. „Siedem dekad polskiej przedsiębiorczości”. Jej autorzy to: Mirosława Płyta, Aleksandra Janiszewska, Łukasz Bertram, Maciej Kowalczyk)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj