Chociaż pochodzili z rodziny, która pod koniec XVIII wieku przyczyniła się do upadku Rzeczypospolitej, to u progu wieku XX wybrali polskość jako swą narodowość.
Pierwszym z żywieckich Habsburgów, który nauczył się mowy Mickiewicza, był arcyksiążę Karol Stefan. Ów arystokrata okazał się bardzo dobrym zarządcą, dzięki czemu majątek świetnie się rozwijał i przechodził modernizację. Znający język polski i szanowany przez lud przedstawiciel cesarskiego rodu był wymieniany także jako kandydat państw centralnych na króla Polski. Ostatecznie jednak tronu nie objął. Nie zraziło go to jednak do polskości co wskazuje, że wybór nowej narodowej przynależności nie był przejawem koniunkturalizmu. Za wierność Polsce rodzina otrzymała obywatelstwo i mogła zachować posiadłości.
Związki z polskością silnie zamanifestowała część dzieci Karola Stefana – choć ich losy były różne. Dwie z trzech córek miały bowiem polskich mężów, zaś wybory synów były mocno odmienne.
Najmłodszy – Wilhelm – pretendował do tronu… ukraińskiego i odcinał się od polskości, co zrodziło konflikt z ojcem. Dodatkowo Wilhelm przez krótki okres swoje nadzieje – nie bez zastrzeżeń – kierował w stronę nazistów, a potem ukraińskiego nacjonalizmu.
„Środkowy” z braci – Leon Karol – nie miał takich perypetii i służył nawet w polskim wojsku podczas wojny z bolszewikami. Mimo tego swoje dzieci wychowywał na Niemców. Zmarł przed wybuchem II wojny światowej.
Co innego najstarszy z braci – Karol Olbracht. Ów arystokrata zrobił więcej niż wszystko, by zapisać się w sercach Polaków. Najpierw swoje cenne oficerskie doświadczenie zdobyte w CK-Monarchii zaoferował biało-czerwonej armii w trakcie konfliktu z leninowską Rosją, za co został odznaczony przez samego Józefa Piłsudskiego, zaś w roku 1939 ponownie zgłosił swoją chęć obrony nowej Ojczyzny. Odmówiono mu jednak przydziału, mimo że był oficerem rezerwy. Powód? Prozaiczny. Wiek. Takich sentymentów nie mieli natomiast Niemcy, którzy potraktowali go bardzo brutalnie z powodu odmowy podpisania folkslisty. Karol Olbracht poniósł za wierność Polsce olbrzymią cenę. Był katowany przez hitlerowskich zbrodniarzy i gdyby nie interwencja włoskiego dworu najpewniej nie przetrwałby wojny. Ostatecznie – dzięki interwencji dworów Włoch i Szwecji – resztę wojny spędził „tylko” jako więzień i przeżył. Czas nowej, komunistycznej rzeczywistości nie sprzyjał arystokratom, nawet tak zasłużonym jak Karol Olbracht i jego żona – zaangażowana w polskie państwo podziemne Szwedka Alicja z domu Ankarcrona. Para opuściła więc Polskę na zawsze i wyjechała do Skandynawii.
Do Żywca przedstawiciel rodu wrócił dopiero po upadku PRL. Była to Maria Krystyna, która odzyskała wtedy obywatelstwo polskie.