Jak europejski teatr wyszedł z kościołów i pozwolił nazwać księcia świnią

0
214
Rysunek Flamandzkiego iluminatora, Jehana de Grise, umieszczony w XIV-wiecznym manuskrypcie

Średniowieczny teatr europejski przez stulecia wiązał się z wiarą chrześcijańską. Spektakle wystawiano na terenach kościelnych, a przedstawienia dotyczyły głównie spraw wiary. Jednak w XIII wieku europejscy aktorzy i reżyserzy zaczęli wychodzić na ulice, dając początek nowym, świeckim sztukom.

Pomodliłbyś się, a nie myślał o polityce

W trakcie trwania pierwszych wieków średniowiecza, publiczne spektakle teatralne organizowano w kościołach. Jednak w XII wieku narastały tarcia między kapłanami a artystami, kiedy to twórcy teatralni zaczęli wplatać do swoich przedstawień wątki dotyczące współczesności. Ku niezadowoleniu kleru, coraz więcej sztuk przestało się łączyć z dogmatami wiary. To w końcu sprawiło, że w wieku XIII teatr wyszedł ze świątyń i wkroczył na ulice miast.

Organizacja spektakli przeszła do rąk świeckich organizatorów, tworzących jedyne w swoim rodzaju widowiska i kształtujących je tak, by odpowiadały gustom mieszczan. Z tego powodu twórcy zepchnęli na margines dramat, tragedię i komedię antyczną, skupiając się na farsach i moralitetach, przedstawianych z pomocą lżejszych form – pantomim, sztuk dialogowych i przedstawień lalkarskich. Najważniejsze stały się aluzje, oceny wydarzeń i osób, a religia została zepchnięta na dalszy plan. Nawet gdy przedstawiano pastorałki, ich chrześcijańska wartość stawała się tylko tłem dla oceny rzeczywistości mieszczańskiej. Tak rozpoczęły się dzieje świeckiego teatru, nazywanego również jarmarcznym.

Mściwoj dziś wystawia farsę, włóżcie dobre buty!

„Cały świat to scena” pisał William Shakespeare, a średniowieczny teatr świecki był żywym uosobieniem tych słów. Aktorzy i twórcy nie potrzebowali budynku, dla nich miejscem przedstawień było całe miasto. Scena w karczmie? Idziemy do gospody! Potrzebujemy więcej miejsca? Wracamy na rynek! Akurat trwa jarmark? Tym lepiej, większa widownia, a na finał pójdziemy na cmentarz i tam zakończymy sztukę!

Jak więc widać, miejsca przedstawień zmieniały się w trakcie trwania sztuki, zmuszając publiczność do podążania za aktorami, a przypadkowych przechodniów do obserwowania przemarszu. Aktorzy nie byli też wybredni co do miejsc, będąc w stanie stworzyć teatr w każdej lokacji, zarówno w bramie, jak i na obrzeżach miasta czy cmentarzu.

Statystów i aktorów drugoplanowych pozyskiwano w nietuzinkowy sposób. Zazwyczaj w przedstawieniu uczestniczyło tylko kilku zawodowców, resztę postaci natomiast odgrywali przypadkowi widzowie i przechodnie. Dawano im maski i kostiumy, przekazywano kwestie i pozwalano improwizować. Mieszczanie zazwyczaj dobrze zgrywali się z profesjonalistami, tworząc tym samym niezapomniane występy.

Nauka tekstów również nie przysparzała trudności. Przedstawienia wystawiano językiem pospólstwa lub jego połączeniem z językiem artystycznym, co prowadziło do kwestii przeplatających poetyckość z bluzgami. A biorąc pod uwagę, że scenariuszy nie zapisywano, tylko przekazywano drogą ustną, nikt nie mógł się nawet przyczepić do nieznajomości tekstu.

To co dzisiaj gramy?

Nie powinno nikogo zaskakiwać, że teatr jarmarczny był często wulgarny i skupiał się na rozbawianiu publiczności, a nie przekazywaniu poważnych przesłań. Powaga była w kościele, a sztukmistrzowie musieli zainteresować swoim przedstawieniem mieszczan z całego przekroju płciowego, wiekowego, poglądowego i ekonomicznego średniowiecznych miast. Skupianie się na wadach, wyśmiewanie ich i opowiadanie żartów o miejscowych politykach i prominentnych osobach, było najprostszym sposobem na ściągnięcie tłumów.

Dzięki takiej publiczności wyłoniły się dwa gatunki teatralne, które organizatorzy chętnie wykorzystywali w swoich sztukach. Pierwszym i częściej granym stała się farsa, a drugim moralitet.

Farsa jarmarczna to komedia nieuznająca żadnych ograniczeń. Obśmiewano każdego, jednak nie wprost. Parodiowała polityków, kapłanów, grzechy i religię, lecz ukrywała to wszystko pod płaszczykiem alegorii i prostych porównań. Wszelkie przywary i grzechy pokazywano jednak bardzo dosadnie. Widownia nie mogła się też utożsamiać z bohaterami, ulegającym nieuchronnej katastrofie, przez swoje negatywne zachowanie. Ulubionymi konwencjami twórców stały się: opowieści rycerskie, mitologia i żywoty świętych.

Moralitet występował rzadziej, ale i on cieszył się popularnością. Ten rodzaj sztuki nie wyśmiewał nikogo konkretnego, a w roli bohatera ustawiał osobę, symbolizującą dowolnego człowieka, czyli tak zwanego Everymana. Inspiracją dla tych przedstawień stawały się również aktualne wydarzenia i przywary społeczeństwa, które w tym przypadku przekazywano w sposób wierszowany.

Mam nadzieję, że książę tego nie słyszał…

Wysoko postawione osoby zazwyczaj nie zwracały uwagi na wyczyny jarmarcznego teatru, choć duchowieństwu zdarzało się czasem obserwować sztuki, aby stwierdzić czy aktorzy nie przesadzają. Często na przykład wizytowali przedstawienia, podczas których wybierano „biskupa na jeden dzień”. Duchowni nie przeciwstawiali się samej idei, ale zawsze bacznie obserwowali takiego „biskupa”. Orientowali się, czy nie nadużywa władzy i jak się zachowuje. Zbyt władczy „biskup”, po zakończeniu swojej kadencji mógłby spotkać się z wieloma nieprzyjemnościami ze strony duchownych, nie wyjmując spod tego ekskomuniki.

Ludzie mimo wszystko są różni i niektórzy szlachcice, politycy lub duchowni nie życzyli sobie być obiektem śmiechów swoich poddanych. Istniał jednak sprytny sposób, by uniknąć surowych reperkusji ze strony zbyt obrażonych dygnitarzy. Lalki.

Wielu aktorów stosowało lalki i kukiełki we wszystkich występach, czyniąc z nich bardzo popularną formę sztuki. Stało się tak, gdyż kontrolując lalkę, można było powiedzieć wszystko. Dlaczego? Otóż według ówczesnych ludzi, lalka była całkowicie odczłowieczona tak jak na przykład małpka wykonująca popisy. Jeśli ktoś obraża się na rzucającą orzeszkiem zwierzątko kataryniarza, sam wychodzi na małostkowego idiotę. W ten sam sposób postrzegano denerwowanie się na lalkę.

Czemu jednak nikt nie denerwował się na lalkarza? Odpowiedź jest prosta, choć dla dzisiejszego człowieka może zabrzmieć dziwnie. Lalkę i lalkarza uznawano za dwa kompletnie osobne byty. Kiedy artysta poruszał swoją pacynką i mówił jej ustami, to tak naprawdę lalka wypowiadała słowa. Wobec czego mówiąc, że książę jest jak „świnia oblana gnojem”, na oskarżenia o oszczerstwo odpowiadało się  „To nie ja powiedziałem! To lalka”.

Koniec zabawy, czas się zabrać do roboty

Teatr świecki nie zatrzymał się na jarmarkach i cmentarzach. Twórcy cały czas rozwijali swoją sztukę, szukając nowych sposobów na przedstawianie postaci, ustawianie scenografii i zabawianie ludności. To doprowadziło do zbudowania scen, posiadających w późnym średniowieczu zapadnie, zmienne tła i platformy, czy też wymyślenia innych, kreatywnych rozwiązań. W Anglii na przykład stworzono sceny na wozach. Każdy z nich odpowiadał jednej scenie i wymieniał się z kolejnym, gdy sceneria się zmieniała.

Teatr jarmarczny, mimo że na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę prostacki, jest tak naprawdę kolejnym krokiem na drodze do formowania się i ewolucji sztuki. Nasi przodkowie wpadali na wiele ciekawych, stosowanych do dzisiaj, pomysłów, bawiąc się przy tym nie gorzej niż kolejne pokolenia twórców i widzów.

Maksymilian Jakubiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj