Jak rodził się sojusz nazistowsko-sowiecki? Kulisy podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow

0
391
Friedrich Gauss, Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin, Wiaczesław Mołotow.

Podział na strefy wpływów dokonany przez dwa totalitarne reżimy 23 sierpnia 1939 roku na mocy tajnego protokołu dołączonego do paktu o nieagresji sprawił, że czwarty rozbiór Polski stał się faktem. Dodatkowo – oprócz wschodnich województw II Rzeczpospolitej – Związek Sowiecki otrzymał „wolną rękę” w podjęciu decyzji o losie Łotwy, Estonii oraz Finlandii, a także wyrażał „zainteresowanie” rumuńską Besarabią. Porozumienie Berlina i Moskwy walnie przyczyniło się do wybuchu II wojny światowej dając zielone światło do hitlerowskiej agresji na Polskę 1 września roku 1939. Rozmowy negocjacyjne Niemców i Rosjan przebiegały w przyjaznej atmosferze, a alians narodowego socjalizmu z komunizmem był tak zdumiewający, że momentami wręcz komiczny.

Podwaliny pod przyszły sojusz

Antykomunistyczna retoryka Hitlera pozwoliła zyskać mu tysiące zwolenników oraz przyczyniła się do objęcia urzędu kanclerskiego w styczniu 1933 roku. Narodowy socjalizm, obok przedstawicieli narodowości żydowskiej, największe zagrożenie upatrywał właśnie w ideologii Marksa i Engelsa. Krwawe potyczki bojówek NSDAP z niemieckimi komunistami były nieodzownym elementem politycznego krajobrazu Republiki Weimarskiej w drugiej połowie lat dwudziestych oraz na początku lat trzydziestych XX wieku. W pewnym momencie jej rozmiary omal nie zachwiały stabilnością państwa, czego wyrazem była głośna sprawa mordu w Potępie dokonanego na tle narodowościowym, ale i ideologicznym.

Hitler – marząc o przestrzeni życiowej (Lebesraum) w myśl średniowiecznego, niemieckiego Drang nach Osten (parcia na wschód), powstałej na żyznych ziemiach Ukrainy odebranych rzecz jasna bolszewickiej Rosji – kontynuował antykomunistyczną politykę w kolejnych latach swych totalitarnych rządów podpisując z Japonią 25 listopada 1936 roku pakt antykominternowski, do którego rok później dołączyły także Włochy. Głównym celem sygnatariuszy była walka z międzynarodowym ruchem komunistycznych skupionym w tzw. III Międzynarodówce (zwanym również Kominternem), a kierowanym przez Moskwę.

Dalekosiężne plany Hitlera dotyczące podboju świata i tysiącletniej III Rzeszy nie mogły „pominąć” największych europejskich mocarstw: Francji i Wielkiej Brytanii. Początkowo to właśnie te kapitalistyczne kraje miały być pierwszą ofiarą niemieckiego Blitzkrigu.

Gdy w końcu 1938 roku polski minister spraw zagranicznych Józef Beck po raz pierwszy usłyszał niemieckie żądania terytorialne względem Gdańska oraz budowy eksterytorialnego korytarza łączącego Prusy Wschodnie z resztą terytorium Niemiec stało się jasne, że po naruszeniu integralności terytorialnej Czechosłowacji Polska będzie następnym celem ekspansywnych zakusów Hitlera. Po wizycie pod koniec stycznia 1939 roku niemieckiego ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa w Warszawie, w trakcie której polskie władze kategorycznie odrzuciły wszelkie niemieckie żądania, kanclerz III Rzeszy był wściekły. (WIĘCEJ O TEJ WIZYCIE MOŻNA PRZECZYTAĆ KLIKAJĄC TUTAJ),

Polska jawiła się bowiem w jego planach jako sojusznik, zapewne mocno podległy, zwasalizowany, jednakże atrakcyjny oraz – podobnie jak Niemcy – widzący zagrożenie w ZSRR, który w dodatku już raz obronił Europę przed bolszewicką nawałą i ekspansją komunizmu na cały kontynent (wojna polsko-bolszewicka 1919-1921). Władze Rzeczpospolitej ponadto odrzuciły zaproszenie do paktu antykominternowskiego. Ewentualne członkostwo było rzecz jasna sprzeczne z nakreśloną przez Marszałka Piłsudskiego polityką równowagi wyznawaną przez jego uczniów.

Jeśli dodamy do tego brytyjskie gwarancje udzielone Warszawie 31 marca 1939 roku i „działające”, gdy „jakiekolwiek działania wyraźnie zagrożą polskiej niepodległości i jeżeli Polacy uznają za konieczne zbrojne przeciwstawienie się takim działaniom, Wielka Brytania przybędzie na pomoc”, to widzimy, że sytuacja Niemiec znacznie się skomplikowała.

Wobec konieczności zabezpieczenie wschodniej flanki, pamiętając o łączącym Polskę i Francję sojuszu wojskowym z 19 lutego 1921 roku, Hitler słusznie przewidywał, iż skuteczna kampania na froncie zachodnim jest możliwa jedynie przy wcześniejszym unicestwieniu Polski. W przeciwnym razie, o czym był przekonany, Wojsko Polskie wywiąże się ze swych zobowiązań i uderzy ze wschodniego kierunku, a więc zrobi coś, do czego w 1939 roku nie były zdolne ani oddziały francuskie ani brytyjskie. Aby tego dokonać kluczowa miała okazać się postawa sąsiadującego z Polską Związku Sowieckiego, na który coraz mocniej skierowany były oczy nazistowskich prominentów.

Fiasko rozmów delegacji brytyjsko-francuskiej

Na początku sierpnia 1939 roku Alianci podjęli próbę przeciągnięcia pierwszego komunistycznego państwa świata na swoją stronę. Do Moskwy udała się delegacja pod przewodnictwem brytyjskiego admirała Reginalda Draxa, a uzupełniona przez francuskiego generała wysokiej rangi. 14 sierpnia przystąpiono do pierwszej tury rozmów z reprezentującym ZSRR ludowym komisarzem obrony Klimentem Woroszyłowem. Przybyli na Kreml zachodnioeuropejscy wojskowi nie byli jednak wyposażeni w żadne plenipotencje. Ich zadaniem była „gra na czas”, aby Niemcy nie mogli wykorzystać dogodnej do prowadzenia działań militarnych pory letniej. Delegaci nie byli w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na żadne konkretne pytanie stawiane im przez Woroszyłowa. Inną kwestią jest, iż rozmowy dotyczyły ewentualnego wkroczenia oddziałów Armii Czerwonej na tereny Rzeczpospolitej celem wsparcia Wojska Polskiego. Oczywiście władze polskie stanowczo sprzeciwiły się tej szalonej idei słusznie przewidując, że ich obecność mogłaby wywołać nieodwracalne, negatywne skutki.

Jeszcze tego samego dnia, tj. 14 sierpnia, Ribbentrop przesłał telegram do niemieckiego ambasadora w Moskwie oznajmiając, iż „nie istnieje prawdziwy konflikt interesów między Niemcami a Rosją. (…) nie ma takiej kwestii na obszarze od Bałtyku po Morze Czarne, których nie da się rozstrzygnąć ku całkowitemu zadowoleniu obu zainteresowanych stron”. Ponadto niemiecki minister spraw zagranicznych z entuzjazmem zasugerował swoją wizytę w stolicy ZSRR celem osobistego poprowadzenia negocjacji.

Mniej więcej od tego momentu oba totalitarne reżimy przeszły od słów do czynów. Dochodziło do szeregu spotkań na szczeblu ambasad, pertraktowano nad dokładnymi ustaleniami, podziałem wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej, a nawet wymieniono wstępne szkice traktatu. Pierwszą sygnałem wysłanym światu o zbliżającym się sojuszu dwóch dotychczasowych wrogów było podpisanie umowy handlowej 20 sierpnia. III Rzesza zobligowała się do wymiany własnych produktów przemysłowych w zamian za sowieckie surowce oraz udzielenie około 200 milionów kredytu w markach niemieckich (m.in. dzięki temu porozumieniu nazistowska kampania w Europie Zachodniej z 1940 roku zakończyła się sukcesem Wermachtu). Jeszcze tego samego dnia, w późnych wieczornych godzinach, Hitler przesłał telegram z prośbą do Stalina o przyjęcie niemieckiej delegacji na czele z Joachimem von Ribbentropem, aby ostatecznie sfinalizować porozumienie, tym razem o politycznym znaczeniu. Nazajutrz otrzymał pozytywną odpowiedź.

Apokalipsa nadchodzi

23 sierpnia w godzinach popołudniowych niemieccy dyplomaci wraz z personelem cywilnym wylądowali na moskiewskim lotnisku Chodynka. Budynek portu lotniczego należycie przystrojono, a flagi ze swastyką dumnie powiewały pomiędzy flagami z żółtym sierpem i młotem na czerwonym tle. Gdy Ribbentrop dokonywał przeglądu kompanii reprezentacyjnej sił powietrznych Armii Czerwonej, w tle wojskowa orkiestra odegrała Deutschland, Deutschland über alles, a następnie Międzynarodówkę. Obserwujący to osobisty pilot Hitlera Hans Baur, który po wojnie spisał swoje wspomnienia w książce „Pilot Hitlera”, miał pomyśleć: Cuda ciągle się zdarzają!

Następnie Ribbentrop wraz z niemieckim ambasadorem w Moskwie Friedrichem von Schulenburgiem udał się na Kreml, gdzie oczekiwali ich już sowieccy gospodarze: Stalin i nowo mianowany ludowy komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow (kilka miesięcy wcześniej zastąpił Maksima Litwinowa, którego żydowskie pochodzenie mogłoby jawić się jako przeszkoda w pertraktacjach z nazistami). Tekst traktatu był już niemal gotowy, jednakże do uzgodnienia pozostawało kilka szczegółów, w tym te dotyczące tajnego protokołu. Niemiecki minister spraw zagranicznych w charakterystyczny dla siebie sposób (znany był bowiem w nazistowskich kręgach władzy ze swej wylewnej pochlebczości względem kanclerza, której zawdzięczał swą polityczną karierę), chcąc przypodobać się sowieckiemu przywódcy, wypalił z propozycją zawarcia paktu o nieagresji na okres stu lat! Brytyjski historyk Laurence Rees w swojej „World War Two Behind Closed Doors: Stalin, the Nazi and the West” przytacza odpowiedź czerwonego cara: „gdybyśmy zgodzili się na sto lat ludzie wyśmialiby nas, że nie jesteśmy poważni. Proponuję, żeby porozumienie obowiązywało przez dziesięć lat”. Zmieszany Ribbentrop przyznał rację Stalinowi.

O tym, jak bardzo Hitler śpieszy się z zawarciem przymierza z ZSRR, Sowieci przekonali się przechodząc do negocjacji tajnego protokołu (dokładne sprecyzowanie stref wpływów zawarte na piśmie i dołączone do paktu o nieagresji we wspomnianej formie tajnego protokołu było inicjatywą strony sowieckiej). Pierwotnie ustalono, że jedynie część terytorium Łotwy (po rzekę Dźwinę) znajdzie się w „na łasce” ZSRR. Stalin zażądał jednak całej Łotwy. Ribbentrop odparł, że musi naradzić się z Hitlerem. Po wykonaniu telefonicznego połączenia niespełna pół godziny później nadeszła odpowiedź: zgoda.

Grabież Środkowo-Wschodniej Europy stała się faktem. Coś, co jeszcze miesiąc wcześniej było nie do przyjęcia dla społeczeństw obu totalitarnych państw, od lat karmionych propagandą mającą zdyskredytować tak narodowy socjalizm w oczach Rosjan, jak i komunizm w oczach Niemców, 23 sierpnia stało się faktem. Hitler, początkowo niechętny jakimkolwiek kontaktom z komunistycznym reżimem, najpewniej z namową orędownika tego aliansu – Hermana Göeringa – miał, według Ribbentropa, zmienić zdanie na początku maja 1939 roku. Skąd tak nagła przemiana u kanclerza? Otóż miał on obejrzeć pewien materiał filmowy ukazujący Stalina w czasie wojskowej defilady na Placu Czerwonym. Przywódca ZSRR ponoć zaintrygował Hitlera swoją twarzą. Miała ona na tyle spodobać się Hitlerowi, że ten z przekonaniem stwierdził, iż Stalin „wygląda na człowieka, z którym można się dogadać”.

Nie biorąc jednak na poważnie uwag niemieckiego ministra spraw zagranicznych należy raz jeszcze podkreślić palącą potrzebę zniszczenia Polski, jaką odczuwano w Berlinie od początku 1939 roku. Aby ziściły się imperialne plany fanatycznego Austriaka, Rzeczpospolita musiała zostać zamieniona w gruzowisko. Sojusz ze Związkiem Sowieckim był dla III Rzeszy najlepszym gwarantem pokonania młodego państwa polskiego. Co zaś tyczy się sowieckich korzyści wynikających z zwarcia paktu należy stwierdzić, iż teza rozpropagowana po II wojnie światowej w sowieckiej historiografii, jakoby sojusz z III Rzeszą był ruchem wyprzedzającym Stalina, jest po prostu nieprawdziwa. Wykrwawienie się największych wrogów ZSRR: Wielkiej Brytanii i Francji oraz nazistowskich Niemiec, a później rozpoczęcie zwycięskiego pochodu Armii Czerwonej na wyniszczoną wojną Europę Zachodnią być może i pojawiało się w zamysłach sowieckich dygnitarzy, jednakże nie było to główną determinantą przystąpienia do układu z nazistami. Ekspansywna polityka po prostu leżała w naturze tego nieludzkiego systemu, stanowiła jego rację bytu gwarantującą mu przetrwanie. Co więcej, perspektywa odtworzenia granic państwowych sprzed I wojny światowej (nie wystrzeliwując przy tym ani jednego pocisku) musiała przekonywać Stalina.

Pakt Ribbentrop-Mołotow oznaczał apokalipsę dla narodów Europy Środkowo-Wschodniej, które na pół wieku utraciły niepodległość, suwerenność, a przede wszystkim miliony zamordowanych lub wywiezionych w głąb ZSRR obywateli. Był również złowrogim preludium do II wojny światowej, a zatem największego i najkrwawszego konfliktu w dziejach ludzkości.

Michał Wolny

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj