Komuniści, Żydzi, nacjonaliści i mord rytualny, czyli najbardziej tajemnicza zbrodnia polityczna w historii Polski

0
486
Fot.: Bundesarchiv, Bild 183-26513-0009 / Wlocka / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE , via Wikimedia Commons

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków w historii Polski za swoje życiowe wybory zapłacił cenę znacznie przewyższającą krytykę czy nawet pogardę ze strony własnego narodu oraz zastępów historyków i publicystów. Wielu ludzi uważa bowiem, że porwanie i zamordowanie jego syna nie było przypadkiem lub zbrodnią popełnioną w celu uzyskania okupu. I ciężko im się dziwić. Sprawa śmierci Bohdana Piaseckiego aż kipi od wątków ideologicznych, narodowościowych i politycznych – w tym międzynarodowych – ale do dziś nie wiemy nic pewnego o osobach odpowiedzialnych za mord na nastolatku. Mord – dodajmy – uważany przez niektórych za… rytualny.

Bolesław Piasecki, bo o nim mowa, nie był zwykłym politykiem. To człowiek targany skrajnościami oraz sprzecznościami i zdaje się, że tylko on jeden wiedział, jak radzić sobie z łączeniem tego, co wzajemnie się wyklucza. Przed wojną należał bowiem do grona najbardziej wpływowych „młodych” narodowców, a więc grupy, która weszła w życie polityczne autorytarnej Polski w latach 30. XX wieku i mocno różniła się od bardziej umiarkowanych, ale też racjonalnych „starych”. Nowe pokolenie cechował fanatyzm i radykalizm dotyczący m.in. stosunku do obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, a jedną z organizacji fundamentalistycznych rozłamowców dystansujących się od głównego nurtu endecji – Ruchem Narodowo-Radykalnym „Falanga” – kierował właśnie Bolesław Piasecki, którego zwolenników – od inicjałów lidera – nazywano „bepistami”. Za swoje zaangażowanie ów niespełna 20-letni wtedy radykał trafił na kilka miesięcy do sanacyjnego obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej.

Na początku II wojny światowej Piasecki wpadł w ręce gestapo, ale przed więzieniem albo nawet śmiercią uchroniła go interwencja pewnej wpływowej włoskiej rodziny – został wypuszczony. Z kolei polityczne środowisko „Falangi” utworzyło własną organizację partyzancką i ścierało się tak z Niemcami, jak i oddziałami sowieckimi. W pewnym momencie doszło nawet do włączenia Konfederacji Narodu w struktury Armii Krajowej. Czas okupacji przyniósł jednak Piaseckiemu także cierpienie osobiste: w powstaniu warszawskim stracił żonę i brata.

Ale moment najtrudniejszych wyborów miał dopiero nadejść. O ile bowiem walczący podczas wojny także z partyzantką sowiecką Bolesław Piasecki raz uniknął aresztowania przez NKWD, o tyle w roku 1945 brakło mu szczęścia i znalazł się w rękach stalinowskiego kata – gen. Iwana Sierowa, człowieka współodpowiedzialnego za zbrodnię katyńską i aresztowanie 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, a po wojnie szefa całego KGB oraz wojskowego tłumiącego powstanie na Węgrzech w roku 1956 (lista zbrodni Sierowa jest jednak znacznie dłuższa). Nie znamy szczegółów „spotkania” i nie wiemy co się na nim działo, jednak Piasecki wyszedł z niego cało. Co więcej, rychło został zwolniony z więzienia i za zgodą władz komunistycznych przystąpił do działalności politycznej. Ów nieoczekiwany obrót spraw najpewniej był wynikiem przedstawienia sowieckiemu generałowi historii własnego zaangażowania, a przede wszystkim koncepcji, zgodnie z którą Piasecki gotów był organizować w nowych realiach katolicko-narodowy ruch poparcia dla „władzy ludowej” i jej działań. Tak powstało Stowarzyszenie „Pax” będące przez większość swojego istnienia – po początkowym umiarkowanym poparciu ze strony Episkopatu – w niełasce hierarchów. Co innego komuniści: im działalność Piaseckiego była całkowicie na rękę.

Bolesław Piasecki w czasach stalinowskich, w oparciu o akceptowane przez komunistów instytucje „katolickie” i „narodowe”, zbudował swoją polityczną i materialną pozycję (przed pewien czas uważano go za najbogatszego obywatela PRL). Cały czas jednak ów endokomunista musiał uczestniczyć w zakulisowych tarciach, szczególnie, że czas przełomu po śmierci sowieckiego dyktatora zagroził jego pozycji. To właśnie dlatego w roku 1956 wspierał frakcję „twardogłowych” komunistów („Natolińczyków”) i występował przeciwko pozornie reformatorskiej grupie działaczy partii i PRL-owskich służb podobnież zaangażowanych w stalinowskie zbrodnie, ale popierających pewną zmianę kursu („Puławian”). Warto odnotować, że wielu prominentnych reprezentantów tej drugiej koterii miało pochodzenie żydowskie.

I właśnie wtedy – gdy sytuacja polityczna stała się skrajnie niestabilna, władze partyjne były skłócone, nowy pierwszy sekretarz Władysław Gomułka choć cieszył się poparciem społeczeństwa, to w szeregach PZPR nie mógł być absolutnie pewny swojej pozycji, aparat bezpieki znajdował się w rozsypce, a korzystne dla Piaseckiego wpływy Moskwy nad Wisłą nieco osłabły – 22 stycznia roku 1957 spod prowadzonego przez „Pax” Liceum Ogólnokształcącego pw. św. Augustyna w Warszawie porwano nastoletniego Bohdana. Rozpoczęła się tragedia, która dla nastolatka trwała najprawdopodobniej bardzo krótko, a dla jego ojca – aż do roku 1979, gdy zmarł. Polityk nigdy bowiem nie wybaczył sobie, że nie uchronił przed takim losem swojego pierworodnego syna.

Nie od razu jednak było wiadomo, co się stało. Bohdan Piasecki nie został bowiem wepchnięty do furgonetki z przyciemnionymi szybami i nikt nie zakładał mu na głowę czarnego worka. Przeciwnie. Około godziny 13:45 do grupy wracających ze szkoły młodzieńców podszedł mężczyzna i zapytał się, który z nich nazywa się Piasecki. Następnie zaprezentował synowi polityka jakiś dokument lub legitymację, po czym nastolatek spokojnie oddalił się wraz z nieznajomym w stronę czekającej taksówki. Najpewniej przy pojeździe stał jeszcze jeden mężczyzna, zaś osoba kierowcy wzbudziła w przyszłości duże zainteresowanie badających sprawę.

Nietypowe zdarzenie zaniepokoiło kolegów Bohdana, którzy zanotowali numery taksówki oraz wrócili do szkoły i poinformowali o sytuacji młodszego z synów Piaseckiego – Jarosława. Ten rychło udał się do ojca, który przekazał informacje służbom i zażądał wszczęcia poszukiwań. Wkrótce natomiast – między godziną 15:15 a 15:45 – jeden z porywaczy zatelefonował do Liceum i przedstawiając się jako pracownik resortu oświaty zapytał, czy Bohdan jest synem Bolesława. Kolejny telefon bandyci wykonali już do przewodniczącego „Pax” i poinformowali go, że w Urzędzie Pocztowym nr 1 w Warszawie czeka na niego list. Z tekstu ojciec dowiedział się o porwaniu swojego dziecka oraz sposobie przekazania okupu wynoszącego 100 tys. zł i 4 tys. dolarów. Wtedy też rozpoczęła się dziwna gra, która najpewniej miała na celu zadrwienie sobie porywaczy z Bolesława Piaseckiego, upokorzenie go i zadanie mu dodatkowego bólu. Odbieranie telefonów i listów ukrytych w skrytkach oraz jeżdżenie po Warszawie z miejsca w miejsce z dziwnymi przedmiotami (np. rogami jelenia) oraz pieniędzmi trwało bowiem kilka dni, tymczasem śledczy badający ciało Bohdana odkryte 8 grudnia roku 1958 orzekli, że młodzieniec został zamordowany najpewniej już w dniu porwaniu.

Zanim jednak odkryto szczątki dziecka polityka trwały poszukiwania – jak sądzono – porwanego nastolatka, które prowadziły organy bezpieczeństwa oraz działający na własną rękę (i niekiedy z większą skutecznością) przewodniczący „Pax”. To właśnie ludzie ojca Bohdana ustalili, że taksówkarzem wiozącym porywaczy był Ignacy Ekerling. Wkrótce okazało się, że nie jest to człowiek absolutnie przypadkowy. Przeciwnie: miał pewne powiązanie z grupami, które mogły być zainteresowane dokonaniem zemsty na niegdyś antysemickim aktywiście. O motywach politycznych mówił sam Piasecki, a i Służba Bezpieczeństwa skupiła swoją uwagę na środowiskach mogących źle życzyć liderowi „Pax”. Pod uwagę brano dawnych żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, działaczy prokomunistycznych organizacji „katolickich” o odmiennej od Piaseckiego wizji doktrynalnej, agentów obcych służb, samego Bolesława mającego sfingować porwanie w celu wywiezienia syna za granicę, ale przede wszystkim osoby pochodzenia żydowskiego. Do tej ostatniej grupy należał taksówkarz Ekerling. „Przyjacielem jego szwagra Mieczysława Katza – byłego kierowcy KC PZPR – był łódzki przestępca Michał Barkowski (vel Robert Kalman). To właśnie ten ostatni razem z byłym ubekiem Stefanem Łazorczykiem najprawdopodobniej porwali sprzed szkoły Bohdana. Miejsce zbrodni wybrał zaś ich znajomy milicjant Adam Kossowski, który utrzymywał w domu na Świerczewskiego 82A mieszkania operacyjne” – pisał kilka lat temu na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Zychowicz. To w piwnicy tego budynku po blisko 2 latach od porwania hydraulicy zainteresowali się drzwiami zabitymi gwoździami. Po ich wyważeniu odnaleźli ciało z wbitym w pierś nożem. Przybyli na miejsce policjanci, ojciec zamordowanego, a potem dentysta chłopca nie mieli wątpliwości i bez problemu rozpoznali Bohdana.

Niekiedy można spotkać się z opinią, że głównym celem sprawców było skrzywdzenie ojca. To właśnie dlatego nie zdecydowano się uderzyć w samego Bolesława Piaseckiego, ale w jego pierworodnego syna. Wszak dla rodzica krzywda dziecka stanowi bez porównania większe cierpienie niż wszelkie ciosy wymierzone w swoją osobę. Dodatkowo porywacze-modercy „jasno dali do zrozumienia, kto zabił chłopca, nadając zabójstwu charakter mordu rytualnego: pozostawiony w ciele nóż, tajemnicze znaki wypalone we wnętrzu ubikacji” – podaje Zychowicz.

I choć tego typu informacje ciężko traktować z absolutną powagą, a tzw. żydowskie mordy rytualne to jedna z popularniejszych antysemickich teorii spiskowych, to niewykluczone, że próba stylizacji zbrodni w taki właśnie sposób miała na celu dodatkowe uderzenie w Bolesława Piaseckiego. Z kolei wątek sprawstwa osób pochodzenia żydowskiego uznawany jest przez wielu historyków za jeden z najbardziej prawdopodobnych. Wszystko z powodu antysemickich działań kierowanego przez Piaseckiego RNR „Falanga”, w tym czynów o charakterze terrorystycznym. W wyniku jednej z takich akcji w roku 1937 zginęło żydowskie dziecko. Dodatkowo podczas II wojny światowej z rąk Uderzeniowych Batalionów Kadrowych podległych Konfederacji Narodu ginęli nie tylko Niemcy, ale też partyzanci sowieccy, w tym Żydzi (choć – jak uważa m.in. Kazimierz Krajewski, autor pracy poświęconej UBK – powodem ich śmierci nie była narodowość, a przynależność do band komunistycznych). Warto przy tym pamiętać, że spora grupa bojowników tego typu „czerwonych” oddziałów tworzyła po roku 1945 fundamenty aparatu terroru „Polski ludowej”. Nie da się więc wykluczyć, że to właśnie takie osoby postanowiły uderzyć w Piaseckiego w chwili jego słabości.

Ludzie ci nie bez powodu czekali aż do 1957 roku. Wcześniej uważali, że Piasecki jest poza ich zasięgiem, że ma tak silne poparcie w Moskwie. Po 1956 roku uznali, że powiązania te osłabły. Był to również okres, gdy się wydawało, że Piasecki utraci kontrolę nad PAX. Mordercy postanowili go dobić – uważa historyk prof. Jan Żaryn.

Analizując ewentualny motyw zemsty za niegdysiejsze antysemickie czyny i poglądy Piaseckiego nie da się także zignorować faktu, że kilka osób powiązanych ze sprawą i mogących – co najmniej – pomóc w ustaleniu sprawców, a nawet samemu będących w kręgu podejrzanych, tuż po porwaniu Bohdana wyjechało za granicę, głównie do Izraela. Uniemożliwiło to nawet przesłuchanie ich w charakterze świadków. Tymczasem wielu z nich miało wzajemne powiązania. Jedynym, któremu nie udało się opuścić Polski, był taksówkarz Ignacy Ekerling. Ową próbę zablokował – poprzez swoje polityczne kontakty – Bolesław Piasecki. Gdy jednak już po odnalezieniu ciała chłopca postawiono kierowcy zarzuty, w wyniku politycznej presji władz PRL – być może nawet samego Władysława Gomułki – akt oskarżenia został wycofany. Powodem takiej reakcji była najpewniej niechęć do eskalacji antysemickich nastrojów w Polsce, a dodatkowo społeczność żydowska w kraju i za granicą przekonywała, że ewentualny proces Ekerlinga byłby przejawem antysemityzmu. Ostatecznie taksówkarz nigdy nie stanął przed sądem, mimo że – jak zauważa wnikliwie badający sprawę polski historyk hinduskiego pochodzenia Peter Raina – część zeznań kierowcy wykluczała się z tym, co mówili inni świadkowie, taksówkarz mijał się z prawdą na temat prowadzenia w dniu porwania owego pojazdu po raz pierwszy, a wybrana przez niego trasa była bardzo nietypowa, ale za to omijała światła drogowe i milicyjne posterunki.

Interesujący trop w sprawie daje ponadto artykuł opublikowany w roku 1966 przez jeden z największych izraelskich dzienników. „Ma’ariw” poinformował bowiem, że „zabójcy syna polskiego polityka żyją w Izraelu”, zaś mord na nastolatku nazwano „zabójstwem politycznym”, co – zgodnie z miejscowym prawem – wykluczało możliwość wydania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej sprawców zbrodni. Dodatkowo to właśnie owa gazeta wskazała na winy Bolesława Piaseckiego: antysemickie czyny sprzed i w trakcie wojny (dziś wiemy, że jeśli Żydzi ginęli z rąk partyzanckich oddziałów nacjonalisty, to powodem był ich komunizm, a nie narodowość, zaś przedstawicieli tej grupy etnicznej znajdziemy także w podległych mu Uderzeniowych Batalionach Kadrowych).

Dodatkowo sporo pytań budzi postawa organów ścigania – doświadczeni funkcjonariusze popełniali w sprawie liczne, a do tego szkolne, kompromitujące błędy, co budzi podejrzenia o ewentualne ukrywanie sprawców przez aparat bezpieczeństwa PRL. Niewątpliwie niektórzy „bezpieczniacy” mogli być zaangażowani w sprawę zabójstwa Bohdana Piaseckiego. Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że służby mundurowe „Polsku ludowej” ogarnięte były wtedy chaosem, a funkcjonariusze działali w tej sprawie pod olbrzymią presją, co spowodowało, że postawili na ilość, a nie jakość – w toku śledztwa zamkniętego dopiero w roku 1982 zgromadzono morze materiałów, a na liście osób przesłuchanych, podsłuchiwanych lub w inny sposób sprawdzanych znajdziemy przeszło 160 tysięcy nazwisk.

Wpadki i błędy służb niejako potwierdzają tezę o zemście ubeków pochodzenia żydowskiego za antysemickie poglądy i działania Piaseckiego (co próbowano by ukryć poprzez liczne „pomyłki”), z kolei zaangażowanie w dochodzenie do prawdy – przeciwnie, wskazuje na dużą determinację i chęć wyjaśnienia zagadkowej śmierci, zaś zaniechanie procesu jedynego człowieka mogącego doprowadzić śledczych do rozwikłania zawiłej sprawy jest dość oczywiste w kontekście obaw władz PRL o destabilizację państwa w wyniku radykalizacji nastrojów oraz potencjalnego zagrożenia w polityce zagranicznej. Warto też dodać, że oprócz standardowych działań – choć prowadzonych na niespotykaną skalę, gdyż sprawdzano wszystkich i wszystko przy pomocy przesłuchań, podsłuchów oraz eksperckich analiz – bezpieka po odnalezieniu ciała Bohdana Piaseckiego zdecydowała się na bezprecedensowy krok: upublicznienie w radiu i telewizji nagrań głosów porywaczy, zarejestrowanych w trakcie ich telefonowania do szefa „Pax”. Na akcję „Antena” zgodę wydały najwyższe władze PRL, ale i to nie pomogło w ujęciu lub przynajmniej zidentyfikowaniu zbrodniarzy. Część osób zgłaszających się na milicję po wysłuchaniu nagrań robiła sobie żarty, mściła się na niewiernych mężach/żonach albo była niezrównoważona psychicznie. Większość tropów funkcjonariusze jednak sprawdzali. Niestety w żaden sposób nie przybliżyło ich to do poznania prawdy.

Czy więc nadal jedynym tropem pozostaje motyw zemsty za polityczną działalność Bolesława Piaseckiego? Można spotkać się z opinią, że źródła nie wskazują w sposób dostateczny na antysemityzm polityka jako powód dokonania zbrodni na jego synu. Częściowo uprawnione jest więc uznawanie tego wątku za teorię spiskową, co nakazywałoby przyjmować za najbardziej prawdopodobny scenariusz z porwaniem dla okupu dokonanym przez szajkę, która w latach 60. zorganizowała kilka zuchwałych, a zarazem niewyjaśnionych napadów (choć do takiego założenia niezbyt pasuje gnębienie Piaseckiego w czasie, gdy jego syn już nie żył). Nie należy jednak całkowicie odrzucać tropu zemsty ideologicznej tylko dlatego, że kłóci się on ze standardami politycznej poprawności, zaś dokumenty stworzone w ramach totalitarnego państwa komunistycznego nie potwierdzają teorii. Należy mieć bowiem świadomość, że śledztwo prowadzono chaotycznie, niektóre wątki łączą się z osobami pochodzenia żydowskiego, które nie darzyły Piaseckiego szacunkiem, a tuż po śmierci Bohdana opuściły Polskę i udały się m.in. do Izraela, zaś części dokumentów nadal nie odtajniono.

Niektóre archiwalia minister spraw wewnętrznych Antonii Macierewicz przekazał Jarosławowi Piaseckiemu – młodszemu synowi Bolesława, który po śmierci ojca zajął się badaniem sprawy – już w roku 1991. Część pozostała jednak niedostępna ze względu na ich obecność w zbiorach zastrzeżonych. Taka ranga akt dotyczących śmierci nastolatka musi zastanawiać i kierować uwagę badaczy w stronę motywów innych niż porwanie dla okupu. Prawda – czy związana z polityczną zemstą czy też chciwością – pozostaje jednak cały czas poza zasięgiem historyków, a emocje i sympatie ideowe współczesnych rzucają się cieniem na efekty ich analiz. Jedni bowiem programowo zakładają słuszność tropu żydowskiego, drudzy zaś w doktrynerski sposób go odrzucają.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj