Krucjata dziecięca i jej tajemnice, czyli jak niewiedza stała się okazją do atakowania Kościoła

0
537
Krucjata dziecięca. Ilustracja. Fot.:Terry, Arthur Guy;Sheila Thibodeau Lambrinos Collection - York University, No restrictions, via Wikimedia Commons

Często w sieci można natrafić na opinie o Kościele katolickim jako organizacji zacofanej i zbrodniczej. Jako argument niektórzy dyskutanci przywołują średniowieczną krucjatę dziecięcą, podczas której młodzi ludzie zginęli lub popadli w niewolę, gdyż wsłuchali się w głos ludzi Kościoła. Problem w tym, że posiadana przez nas wiedza historyczna przeczy takiemu scenariuszowi. Czym więc tak naprawdę była krucjata z roku 1212 i co o niej wiemy?

Czym były – a czym nie były – krucjaty?

Średniowieczne wyprawy krzyżowe są stałym elementem narracji antyklerykalnej. Krucjaty w takiej optyce są zbrodniczą akcją wymierzoną w ludność muzułmańską oraz pogańską (na północy i wschodzie kontynentu), swoistą europejską ofensywą i wojną napastniczą pełną krwi i przemocy. Istotnie, krucjaty obfitowały w przemoc, a jej sprawcami bywali także chrześcijanie. W tym kontekście należy chociażby wspomnieć zdobycie Jerozolimy w roku 1099 i rzeź, która nastąpiła po zajęciu miasta. Tego typu wydarzenia bez wątpienia potępia każdy chrześcijanin – i nie tylko. Bez usprawiedliwiania winnych należy jednak odnotować, że plugawych czynów dopuszczali się wówczas także przeciwnicy rycerzy krzyżowych, a brutalność i przemoc była niejako standardem ówczesnych wojen. Pewne zasady honorowego postępowania oraz kodeksu rycerskiego dopiero się wówczas tworzyły, a wielki wkład w ich rozwój i spopularyzowanie miały właśnie krucjaty. Tym samym to chrześcijaństwo z biegiem czasów ucywilizowało na wpół barbarzyńskich wojowników wczesnego średniowiecza, a nie stanowiło – jak widzieliby to antyklerykałowie – paliwo napędzające brutalność.

Poza nieznajomością realiów oraz mentalności epoki i wydawaniem sądów wyłącznie w oparciu o dzisiejsze standardy innym elementem niezrozumienia krucjat jest płytka wiedza na temat ich genezy. Tymczasem rycerze ruszyli z Europy na Bliski Wschód z konkretnego powodu. Oczywiście sukces ruchu krucjatowego wynikał z wielu czynników ekonomicznych, społecznych i politycznych, ale bez pogorszenia się sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie pod rządami Turków możliwe, że armie zachodnich możnowładców nie ruszyłyby za morze.

Dopiero znając podstawowe fakty dotyczące krucjat można przystąpić do omówienia krucjaty dziecięcej. Krucjaty, która była wielką tragedią i dramatem, ale wbrew powielanej narracji nie była zbrodnią dokonaną przez Kościół.

Czym była krucjata dziecięca?

Co więc bezapelacyjnie wiemy o krucjacie dziecięcej? Otóż wiemy niewiele. Źródła dotyczące wydarzenia, choć liczne, obfitują w elementy dodane przez kronikarzy, którzy – jak zdecydowana większość przedstawicieli ówczesnych chrześcijańskich elit Europy – krytykowali ruch, ale byli nim żywo zainteresowani.

Dzięki badaniom dokonanym w XX wieku wiemy jednak, że zamiast mówić o krucjacie dziecięcej należałby mówić raczej o dwóch krucjatach z roku 1212. Obie miały podobny charakter, ale odnaleźć można także różnice. Najważniejszą jest fakt, iż jednak była krucjatą młodych ludzi z Francji, a druga: młodzieży z Niemiec.

O obu wydarzeniach możemy w skrócie powiedzieć, że z trudnych do jednoznacznego wyjaśnienia powodów w obu krajach doszło do powstania zbiorowości ludzi młodych, którzy bez żadnego przygotowania postanowili wyruszyć do Ziemi Świętej, aby siłą swoich modlitw (lub ewentualnie w walce zwycięskiej za sprawą szczerej wiary) odbić Jerozolimę. I wyruszyli. Do Outremer jednak nie dotarli. A jeśli dotarli, to jako niewolnicy.

Mówiąc o krucjacie dziecięcej nie należy jednak dawać wiary kronikarzom obniżającym wiek uczestników. Z czasem pojawiła się bowiem tendencja do zamiany wydarzenia z udziałem nastolatków na ruch dziecięcy, niemalże niemowlęcy – na co wskazuje snucie analogii do biblijnej rzezi niewiniątek.

Krucjaty dziecięce, ich wodzowie i możliwy przebieg

Niezależnie jednak od wieku uczestników krucjaty wyprawy nie dotarły do celu z wielu powodów charakterystycznych dla epoki, ale też konkretnych wydarzeń historycznych. Krucjata francuska pod wodzą 12-letniego pasterza Stefana z Cloyes, który przekonywał, że dostąpił objawienia Jezusa Chrystusa, skierowała się bowiem do Saint-Denis, do króla Francji. Owo miasto było jednak nie tylko rezydencją monarchów, ale także ośrodkiem życia religijnego Francji. A w wiekach średnich życie religijne silnie sprzężone było z życiem politycznym. To w Saint-Denis przechowywano Oriflamme – bojowy proporzec królów Francji związany zarówno z dynastią Kapetyngów jak i kultem św. Dionizego, patrona kraju. Jednak tam, w miejscu silnie powiązanym z wiarą oraz polityką i wojskowością, Filip II August nakazał młodym ludziom… rozejść się do domów. Wielu krzyżowców posłuchało wezwania monarchy. Tym samym nie ruszyli dalej do Ziemi Świętej i nie spotkała ich tragedia. Wrócili do domów (o ile na trasie nie zostali napadnięci przez lokalnych bandytów).

Nie wszyscy zdecydowali się jednak wówczas zwrócić. Nastoletni a zarazem charyzmatyczny lider grupy cieszył się bowiem opinią niemalże proroka, którego głosu słuchano. Najpewniej część osób ruszyła wraz z nim w dalszą drogę, zachęcając do udziału w krucjacie kolejne rzesze młodzieńców. Trasa pochodu naznaczona była jednak śmiercią. Wielu ludzi umierało bowiem z głodu, gdyż miejscowi nie zawsze byli w stanie ich wykarmić (nie zawsze też chcieli). W końcu jednak krucjata dotarła do Marsylii, a prorok Stefan obiecywał, że wkrótce dojdzie do cudu i morze rozstąpi się przed uczestnikami wyprawy. Tak się jednak nie stało. Co było dalej? Nie mamy w tej sprawie absolutnej pewności, jednak możliwe, że grupa otrzymała propozycję przetransportowania jej na statkach do Palestyny. Był to jednak podstęp, a młodych ludzi sprzedano w niewolę. Część okrętów mogła też zatonąć. Nie wszyscy jednak trafili w ręce muzułmańskich właścicieli niewolników lub utonęli. Niektórzy najzwyczajniej w świecie osiedlili się w innych stronach, gdzie znaleźli pracę i rozpoczęli nowe życie. Tym samym krucjata dziecięca ma w sobie coś z ruchu migracyjnego.

Najpewniej imigrantami ekonomicznymi zostało ostatecznie sporo uczestników krucjaty niemieckiej. Także i ona miała swojego charyzmatycznego lidera uznawanego za proroka. Był nim Mikołaj z Kolonii, który początkowo prowadził grupę rodem z Nadrenii. Nie da się wykluczyć, że po decyzji króla Francji o odrzuceniu przekazów Stefana grupa francuska skierowała się właśnie do tej krainy i połączyła się z grupą niemiecką. Pewne elementy historii obu młodzieńczych liderów są też na tyle podobne, że nie sposób dziś ocenić, czy to efekt kronikarskich uproszczeń czy rzeczywiście obaj liderzy zapowiadali cud rozstąpienia się Morza Śródziemnego. Z pewnością natomiast uczestnicy grupy niemieckiej, tak jak i francuskiej, umierali z głodu i chorób. Byli jednak grupą nieco odmienną: więcej było w niej starców oraz matek z dziećmi. Możliwe także, że i Niemcy skończyli jako niewolnicy. Najpewniej jednak w tym przypadku część grupy osiedliła się w Genui.

Generalnie więc los uczestników krucjat dziecięcych, a mówimy tu nawet o kilkudziesięciu tysiącach osób, był różny. Część wróciła do domu, wielu zmarło z głodu lub na choroby, niektórzy osiedlili się w innych częściach Europy lub zostali przewiezieni do świata muzułmańskiego jako niewolnicy. Generalnie więc spora grupa młodocianych krzyżowców nie miała szczęścia – spotkała ich tragedia. W tym miejscu należy więc odpowiedzieć na pytanie o odpowiedzialność dorosłych za ich dramat oraz o rolę Kościoła i ówczesnych elit w całej sprawie.

Gdzie byli rodzice?!

Mówiąc o roli rodziców i ich postawie wobec absurdalnych pomysłów dzieci należy pamiętać, że mówimy o początkach XIII wieku. Nie sposób więc do oceny tamtych wydarzeń przykładać dzisiejsze miary i standardy, w których nikt nie puściłby 10 czy 15-latka na tego typu wyprawę. Wówczas młodzi ludzie szybciej zyskiwali możliwość decydowania o sobie. Jednak w praktyce: nie aż tak szybko. Większość działała więc wbrew woli rodziców. Źródła (np. niemiecki kronikarz Albert w „Annales Stadenses”) wskazują bowiem, że rodzice masowo próbowali zatrzymywać swoje dzieci przed ruszeniem na krucjatę. Młodzi ludzie wobec tego… uciekali z domów. Ale dlaczego tak bardzo zależało im na uczestnictwie w tego typu ruchu? O tym niżej.

Kościół – kozioł ofiary oświeceniowej i marksistowskiej historiografii

Kościół natomiast – o czym należy pamiętać – nie był organizatorem tego wydarzenia, a średniowieczni przedstawiciele świata katolickiego negatywnie postrzegali ów ruch. Papież nie zwołał tej krucjaty, tak jak to miało miejsce w innych przypadkach. Wiemy o tym, gdyż nie zachowały się żadne źródła informujące, iż duchowieństwo Europy (także na jej najdalszych krańcach) wiedziało o planowanej wyprawie z udziałem dzieci. Kronikarz Sicard z Cremony wskazuje ponadto, że papież Innocenty III skierował w stronę wyprawy kardynałów, których zadaniem było zawrócenie maszerujących. Źródła bezsprzecznie dowodzą więc, że Kościół od początku był krytyczny wobec krucjaty dziecięcej uznając ją za absurd, a wręcz głupotę, a ludzi Kościoła za winnych tragicznych wydarzeń zaczęła uznawać dopiero niechętna katolicyzmowi historiografia oświeceniowa, a w ślad za nią – marksistowska.

Dlaczego młodzi chcieli bez przygotowania ruszyć na Jerozolimę?

Oczywiście uczestnikom krucjat przyświecały cele religijne, jednak to nie Kościół kazał im iść na pewną śmierć. Decyzję podjęli sami. A że byli ludźmi w zdecydowanej większości niewykształconymi i niepiśmiennymi, to nie przewidzieli konsekwencji i możliwych problemów. Silnie działała na nich ponadto ówczesna atmosfera, co z pewnością wzmacniał fakt, że miejsca, w których rozpoczęły się krucjaty dziecięce, były ośrodkami o bogatych tradycjach krucjatowych. Z tych ziem wywodziło się wielu liderów wcześniejszych wypraw krzyżowych, w tym i tych, które odniosły sukces. Na początku XIII wieku państwa łacińskie w Ziemi Świętej były jednak w odwrocie, a IV krucjata z roku 1204 tylko pogorszyła sytuację i okryła hańbą świat zachodni. Dlatego też liczni kaznodzieje wzywali do kolejnej krucjaty i religijnego przebudzenia – nie chodziło im jednak o nieracjonalne i absurdalne czyny nastolatków. W wielu miejscach urządzano wówczas modlitwy i procesje w intencjach związanych z krucjatami. To bez wątpienia wpływało na społeczeństwo, szczególnie zaś na ludzi młodych – w każdej epoce bardziej skorych do działania niż refleksji. Ponadto w owym czasie Zachód walczył (także w ramach krucjat) z herezją albigensów w Langwedocji (południowa Francja). W roku 1212 ciężko było jednak żywić nadzieje na rychłe pokonanie katarów. Ludzie mogli uważać, że brak sukcesu to efekt ich niedostatecznej gorliwości. Inny przebieg miała natomiast konkwista. W roku 1212 Hiszpanie walczący o odzyskanie Półwyspu Iberyjskiego odnieśli świetne zwycięstwo nad muzułmanami pod Las Navas de Tolosa. Wieść o tym bez wątpienia działała na wyobraźnię.

Owo połączenie średniowiecznej mentalności, niezwykle silnej wówczas pobożności z wieściami docierającymi na Zachód z Ziemi Świętej, ale też Langwedocji oraz Hiszpanii i niskim poziomem wykształcenia społeczeństwa spowodowały, że młodzi ludzie – niczym zahipnotyzowani – ruszyli na nieracjonalną wyprawę. Można tym samym spotkać się z opiniami, że tragiczna krucjata dziecięca była pierwszym w historii przejawem swego rodzaju młodzieżowego ruchu w Europie, młodzieżowego aktywizmu. Dodatkowo nie sposób nie dostrzec typowego, wręcz modelowego schematu, w którym młodzi ludzie pragną działać (nawet bez planu i wbrew racjonalnym argumentom), zaś starzy hamują ich pęd do czynu kierując się rozsądkiem.

Oceniając postawę Kościoła wobec tych wydarzeń należy jednak podkreślić, że świat katolicki postanowił wyciągnąć wnioski z tego, co się stało. Odpowiedzi na tragiczne wydarzenia i sposobów zapobieżenia podobnym wypadkom w przyszłości szukano m.in. na IV soborze laterańskim. Dostrzeżono bowiem, iż w świeckich także istnieje wielki potencjał, który należy jednak zorganizować i nadać mu konkretne ramy oraz opiekę. Pilną kwestią było także uporządkowanie spraw związanych z rekrutowaniem uczestników wypraw krzyżowych. Kościół po krucjatach dziecięcych nie zrezygnował bowiem z walki o Ziemię Świętą – miejsce, w którym żył Jezus Chrystus oraz nadal mieszkało wielu chrześcijan gnębionych przez muzułmanów. Chciał nadal prowadzić ową walkę optymalizując jednak wszelkie działania towarzyszące organizacji odbijania Jerozolimy i okolic.

Michał Wałach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj