W powszechny odczuciu średniowiecze to czas politycznych sporów i rywalizacji monarchów (cesarzy, królów, książąt) z ludźmi Kościoła (papieżami, biskupami, opatami). W rzeczywistości jednak owa epoka była o wiele bardziej skomplikowaną mozaiką zależności i wpływów.
Dość powiedzieć, że w pewnym momencie w Europie Północnej do głosu doszli kupcy, którzy zamienili swoją pozycję w życiu gospodarczym na realną władzę polityczną i byli w stanie dyktować warunki samym królom, którzy akurat w tym czasie nieco osłabli. O co chodzi? Oczywiście o Ligę Hanzeatycką – wpływowy i olbrzymi (od Anglii po Estonię) związek miast handlowych leżących nad Morzem Bałtyckim i Północnym oraz w głębi kontynentu, nad rzekami (np. jej członkiem był chociażby Kraków).
Miasta tworzące Hanzę niemiecką (z racji swojej siły zwaną po prostu Hanzą, choć istniały też inne podobne stowarzyszenia) współpracowały na polu gospodarczym i politycznym, broniąc swoich przywilejów za wszelką cenę, a nawet sięgając po nowe.
Największa siła Hanzy przypadała na wiek XIV i to wtedy jej spotykający się w Lubece – najważniejszym mieście związku – parlament dysponował siłą militarną większą niż niejeden monarcha.
Pierwsze oznaki słabości Hanzy wiążą się z wiekiem XV, ale upadek był procesem bardzo powolnym i sięgającym aż XVII wieku. Wtedy jednak po dawnej świetności nie pozostał już nawet ślad. Epoka nowożytna wiązała się bowiem w wielu krajach z realnym zwiększeniem siły centralnych ośrodków władzy, które nie tolerowały średniowiecznej różnorodności i decentralizacji.