Perfumy, emigracja, kapitalizm i PRL, czyli losy Ignacego Soszyńskiego

0
367
Ignacy Soszyński. Fot.:Filip Pawluśkiewicz, CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons

Uznawany za najbogatszego Polaka w PRL Ignacy Soszyński przyszedł na świat we wsi Binkowo niedaleko Poznania w 1914 roku. Urodzony w biednej rodzinie stanowi doskonały wręcz przykład drogi od biedaka do milionera (a wręcz multimilionera). Jego biografia to wzór praktykowania etosu przedsiębiorcy – człowieka niezłomnego, którego żadna władza, zmiany polityczne czy aresztowanie nie powstrzymają od dążenia do realizacji celu.

Już za młodu Soszyński przejawiał smykałkę biznesową. Dlatego też w latach 1937-45 założył on 4 firmy, jednak wskutek wojny nie wszystkie przetrwały. Swoje zrobiły też władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, które upaństwowiły mu dwa przedsiębiorstwa. Dlatego Soszyński zdecydował się spróbować swoich sił za granicą. Wybór padł na Francję. W głębokim PRL zdobycie paszportu bez politycznych koneksji nie było jednak łatwe. Soszyńskiemu pomogła jego alma mater. Politechnika Łódzka, bo o niej mowa, zaświadczyła, że to bardzo obiecujący inżynier, potrzebujący jednak dokształcenia nad Loarą – podaje Wojciech Kiermacz w artykule opublikowanym na łamach portalu Onet.

Wyjazd do Francji

Trudno o lepszy wybór dla człowieka z branży perfum niż Francja. Tymczasem perfumy od zawsze fascynowały bohatera naszej opowieści. „Moją pasją było kolekcjonowanie nakrętek i flakoników po perfumach i wodzie kolońskiej. Znałem ich pojemność i ceny na pamięć. Kupowałem też fachowe książki i uczyłem się” – wspominał po latach w rozmowie z „Wprost”.

Początki nie należały jednak do łatwych. Soszyński zaczynał nowy etap w swym życiu jako zwykły pracownik w firmie Grasse na Lazurowym Wybrzeżu. Miejsce to uchodziło za ówczesne centrum biznesu perfumeryjnego. Mężczyzna nie zabawił tam jednak długo. Wkrótce trafił do Paryża, gdzie założył własne przedsiębiorstwo. Wytwarzane w nim dobra eksportował do Ojczyzny, w czym pomagał panujący u części Polek snobizm i umiłowanie Francji. Działało, gdyż nie wiedziały one, że perfumy produkuje ich rodak.

Casablanca

Już jednak po kilku latach skończyła mu się wiza i nie dostał zgody na jej przedłużenie. Musiał więc zamknąć rozwijający się zakład i wyjechać. Tym razem wybór padł na Maroko, a konkretnie na słynną Casablankę. Tam również zaczynał od pracy etatowej, lecz już w 1965 roku kolejny raz założył firmę – „Sonapar”. Z kolei na początku lat 70. wykupił szczycące się 100-letnią tradycją przedsiębiorstwo „Fragrances Floral”. Dochody z prosperujących biznesów pozwoliły Soszyńskiemu nabyć nawet nieruchomości w sercu Casablanki.

Nie dane mu było jednak pozostać w Afryce. W 1977 roku do wyjazdu znowu zmusiło go życie. A konkretnie król afrykańskiego państwa, Hassan II, który zdecydował się na marokanizację przemysłu.

Z powrotem w Polsce

W efekcie biznesmen wrócił do Ojczyzny. Stało się to w 1977 roku, a już 3 lata później oficjalnie rozpoczęła działalność w PRL jego firma klasyfikowana jako przedsiębiorstwo polonijne. Tu również odnosiła ona sukces i zajęła czołową pozycję na rynku. Jednak biznesmen padł obiektem zazdrości. Zarzucano mu zbyt wysoki majątek, który licząc w ówczesnych słabych złotówkach plasował go w gronie miliarderów. Jego dochód porównywano do dochodu przedstawicieli władz państwowych, by wykazać, że jest nadmierny.

Jak pisał w 1983-84 przedsiębiorca w swej niewydrukowanej biografii „pewien pozbawiony wiedzy ekonomicznej czytelnik Prawa i Życia oskarżył Soszyńskiego, że ma on czelność zarabiać 1417 razy więcej od premiera i 50 000 razy więcej od przeciętnego obywatela PRL. Oskarżenie co najmniej idiotyczne, ponieważ żaden premier żadnego państwa na świecie nie prowadzi – przynajmniej w okresie piastowania urzędu – interesów” (Cytat za opublikowaną przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości [parp.gov.pl] pracą pt. „Siedem dekad polskiej przedsiębiorczości”. Jej autorzy to: Mirosława Płyta, Aleksandra Janiszewska, Łukasz Bertram, Maciej Kowalczyk).

„Poza tym założę się, że mój standard życia nie przekracza standardu życia, jakie prowadzi premier, który ze swoich zarobków, podobnie jak przeciętny obywatel PRL, nie inwestuje w rozwój produkcji rynkowej i eksportowej ani grosza. Wreszcie rzecz najbardziej istotna: Soszyński i jego firma tych pieniędzy, które nie dają innym spać, przecież nie ukradł. On je legalnie zarobił w warunkach obowiązywania najostrzejszych ze znanych mu na świecie przepisów podatkowych, według których państwo inkasuje ⁴⁄₅ jego dochodu. Miałby Soszyński tę resztę rozrzucać, jeżdżąc po kraju w stroju łowickim na drabiniastym wozie?” – dodawał ironicznie.

Biznesmen nie poddawał się więc, a prosperity jego firmy skłoniło go do zlecenia produkcji zewnętrznemu przedsiębiorstwu. Te działania służące utrzymaniu rozwoju firmy i nadążeniu za popytem władze PRL uznały za spekulację i zdecydowały się na aresztowanie przedsiębiorcy. Po 48 godzinach oczyszczono go jednak z zarzutów, lecz mężczyzna wolał nie ryzykować powtórki z „rozrywki”. Dlatego też w 1985 roku zdecydował się na wyjazd do Niemiec. Tam też, a konkretnie w Hannowerze, zmarł – w 1987 roku – nie doczekawszy się przemian ustrojowych.

Wzór przedsiębiorcy

Sosiński to wyjątkowy przykład osoby, która kilkakrotnie przeszła drogę od ubóstwa do zamożności. Pod cytowanymi wyżej jego słowami mógłby podpisać się niemal każdy przedsiębiorca zmagający się z trudnościami związanymi z przepisami podatkowymi, kontrolami skarbowymi czy zawiścią współobywateli. W słowach tych znajduje się elementarz wolnego rynku. To uzasadnienie działalności prywatnych przedsiębiorców jako przynoszącej społeczną korzyść i opartej na dobrowolnym wyborze klientów.

Przede wszystkim Soszyński rozprawił się też z mitem przedsiębiorcy jako pławiącego się w luksusie wyzyskiwacza. Wiedział i potwierdził to swym życiem, że do sukcesu biznesu potrzebne jest reinwestowanie dochodu, a więc ograniczanie konsumpcji. Nieuczciwe jest więc porównywanie zarobków osoby przejadającej cały majątek z dochodami kogoś, kto większość środków przeznacza na produktywne cele – ograniczając zaspokajanie własnych potrzeb.

dr Marcin Jendrzejczak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj