Memorandum budapesztańskie, czyli jak odebrano Ukrainie broń jądrową w zamian za „gwarancje”

0
672
Prezydent USA Clinton, prezydent Rosji Jelcyn i prezydent Ukrainy Krawczuk podpisują Porozumienie Trójstronne w Moskwie w styczniu 1994 roku.

Rozpad Związku Sowieckiego poróżnił dwa największe podmioty tworzące „Kraj Rad” – Rosję i Ukrainę. Problemem najbardziej palącym był ogromny radziecki arsenał nuklearny zlokalizowany na ziemiach byłej Ukraińskiej SRR. Jeśli dodamy do tego wzajemne roszczenia Moskwy oraz Kijowa o zwierzchnictwo nad Flotą Czarnomorską stacjonującą w Sewastopolu okaże się, iż widmo konfliktu militarnego było realne, do czego nie chciał dopuścić Zachód i tak mocno już zaniepokojony utratą kontroli nad sowieckimi głowicami nuklearnymi przez Rosjan.

Napięcia na linii Moskwa-Kijów

Jak już zaznaczono, konflikt interesów Rosji i Ukrainy nie ograniczał się jedynie do kwestii obronności. Istniał on tak na polu gospodarczym (np. rywalizacja pomiędzy rosyjskimi a ukraińskimi zakładami zbrojeniowymi o przejęcie zagranicznych rynków zbytów po ZSRR), jak i politycznym, czego wyrazem była m.in. odmienna wizja powstałej na pomocy porozumienia białowieskiego Wspólnoty Niepodległych Państw. Ta organizacja o charakterze polityczno-ekonomicznym skupiała powstałe w wyniku rozpadu ZSRR postradzieckie kraje, które to w WNP miały współpracować przede wszystkim w zakresie bezpieczeństwa, a także polityki gospodarczej.

Otóż Kijów widział w WNP swoistą platformę do rozwiązywania odziedziczonych po Związku Sowieckim problemów oraz nowo powstałych sporów między były republikami. Natomiast Moskwa za pośrednictwem Wspólnoty chciała odbudować utraconą supremację i ponownie uzależnić od siebie państwa takie jak Białoruś, Kazachstan, a przede wszystkim Ukraina. Dlatego Rosja dążyła do nadania szczególnego statusu WNP, które w przyszłości być może miało mieć charakter ponadpaństwowy z dużymi kompetencjami władczymi, a więc ZSRR-bis.

Za sprawą ukraińskiego sprzeciwu tak się jednak nie stało. Jak zaznacza prof. dr hab. Eugeniusz Mironowicz (w pracy „Polityka Zagraniczna Ukrainy 1990-2010”): „Polityka zagraniczna Ukrainy faktycznie doprowadziła do storpedowania planów Federacji Rosyjskiej zbudowania na obszarze WNP strefy wpływów. Zachowując równy dystans w stosunkach ze Wschodem i Zachodem Ukraina w pierwszych latach niepodległości faktycznie oddalała się od Rosji, płacąc za suwerenność głównie permanentnym kryzysem ekonomicznym”.

Postradziecka broń jądrowa

Stan ulokowanego na Ukrainie arsenału nuklearnego na początku lat 90. przedstawiał się następującą: 176 rakiet międzykontynentalnych, 46 rakiet średniego zasięgu, 2 tysiące atomowych głowic bojowych. Nasz wschodni sąsiad był wówczas trzecim nuklearnym mocarstwem świata dysponującym ponadto milionową armią.

Profesor Mironowicz zwraca uwagę na zapis umieszczony w ukraińskiej Deklaracji o suwerenności z 1990 roku. Zgodnie z nim Ukraina zadeklarowała status niepodległego państwa bez broni atomowej. Był to zatem jasny sygnał, że po wybiciu się na pełną niezależność Ukraińcy nie będą przejawiali chęci odziedziczenia po ZSRR ogromnych zasobów broni nuklearnej. Gdy zatem 24 sierpnia 1991 roku deputowani na zwołanej nadzwyczajnej sesji Rady Najwyższej opowiedzieli się za niepodległością, Rosja (popierana przez USA) dość szybko rozpoczęła starania o pozyskanie owych zasobów.

W polityce Amerykanów było bowiem niedopuszczenie, aby w dłuższej perspektywie nie jedno, a kilka państw dysponowało sowieckim arsenałem nuklearnym. Warto dodać, że taki stan rzeczy miał właśnie miejsce po rozpadzie ZSRR kiedy to nie tylko na Ukrainie, ale także na Białorusi i w Kazachstanie pozostały głowice nuklearne (jednakże w liczbie znacznie mniejszej niż nad Dnieprem).

Rozmowy w sprawie przekazania całego postsowieckiego arsenału prowadzone były przez przedstawicieli strony ukraińskiej, rosyjskiej oraz amerykańskiej i trwały do maja 1992 roku. Ich owocem stało się podpisanie przez ukraińskie władze Protokołu lizbońskiego – umowy międzynarodowej na mocy której także Białoruś i Kazachstan zobligowały się do oddania Federacji Rosyjskiej posiadanej broni nuklearnej.

Spór o Flotę Czarnomorską

Jak już wspomniano, jednym z zarzewi konfliktu ukraińsko-rosyjskiego w pierwszej połowie lat. 90 były sprawa potężnej Floty Czarnomorskiej stacjonującej w bazach w Sewastopolu w liczbie 440 okrętów bojowych, 200 łodzi pomocniczych różnego przeznaczenia, 300 samolotów, a także 70 tysięcy marynarzy. Zarówno Kijów, jak i Moskwa rościły sobie prawo do zwierzchnictwa nad nią. W godniejszej pozycji zdawała się być strona ukraińska, bowiem Półwysep Krymski w 1954 roku na mocy dekretu I sekretarza KC KPZR Nikity Chruszczowa został przekazany Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej, której to stał się integralną częścią (czego nie zmienił nawet upadek ZSRR).

Jednakże Moskwa nic sobie z tego argumentu nie robiła, podnosząc w dodatku zarzut niezgodność decyzji Chruszczowa z ówczesnym sowieckim prawem. W lipcu 1993 rosyjski parlament przegłosował uchwałę, zgodnie z którą przyznano Federacji Rosyjskiej prawo do posiadania bazy morskiej w Sewastopolu.

Odpowiedź Ukraińców była natychmiastowa. Wobec groźby naruszenia integralności granic własnego państwa Kijów zdecydował się zawiesić realizację postanowień Protokołu lizbońskiego. Krok Moskwy tylko zaognił sytuację wokół sporu o flotę, który w 1992 roku, zdaniem ukraińskiego historyka Gieorgija Kasjanowa, mógł przerodzić się w starcie militarne.

Wracając jednak do problemu wykonalności postanowień zawartych w Lizbonie: władze obu krajów nie mogły dojść do kompromisu. W obliczu przeciągających się pertraktacji po raz kolejny w roli mediatora wystąpiły Stany Zjednoczone. Ostatecznie, po bardzo długich rozmowach, 14 stycznia 1994 roku uzyskano kompromis, a Ukraina w zamian za rosyjsko-amerykańskie gwarancje w kwestii bezpieczeństwa wznowiła proces przekazywania głowic nuklearnych.

Memorandum budapesztańskie

Ostatecznie 2 grudniu 1994 roku w czasie zorganizowanego w Budapeszcie spotkania szefów państw Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, prezydenci Rosji, USA i premier Wielkiej Brytanii podpisali memorandum, na mocy którego udzielono gwarancji bezpieczeństwa Ukrainie. Kilka tygodni później swój podpis złożyli również przywódcy Francji oraz Chin. Warto przytoczyć w tym miejscu pierwszy punkt zawartego porozumienia: „Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zaangażowanie, zgodnie z zasadami Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w poszanowanie niezależności i suwerenności istniejących granic Ukrainy”.

Jak puste okazały się to obietnice Ukraińcy przekonali się w 2014 roku, kiedy to najpierw Federacja Rosyjska dokonała aneksji Półwyspu Krymskiego, a kilkanaście tygodni później wspierani przez Kreml separatyści wywołali konflikt zbrojny na wschodzie Ukrainy. Prawnicy specjalizujący się w prawie międzynarodowym publicznym podnoszą jednak argument, iż memorandum nie miało waloru traktatu, a szerzej umowy międzynarodowej w oparciu o normy prawa międzynarodowego. Wobec tego zastanawiające jest dlaczego strona ukraińska nie dążyła do podniesienia, a właściwe nadania odpowiedniego statusu prawnego porozumieniu mogąc przewidzieć niekorzystne dla nich skutki. Memorandum w rzeczywistości było porozumieniem o charakterze politycznym, które okazało się nieegzekwowalne. Nie doprecyzowano w nim ponadto szczegółów ewentualnej pomocy w przypadku gdy dojdzie do naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy.

Na zakończenie warto przytoczyć pewne wydarzenia z czasów tzw. „pomarańczowej rewolucji”, jaka miała miejsce na Ukrainie w grudniu 2004 roku. Otóż po dokonaniu fałszerstw wyborczych przez administrację ówczesnego premiera Ukrainy, a jednocześnie prorosyjskiego kandydata w wyborach na urząd prezydenta – Wiktora Janukowycza, obóz jego oponenta (Wiktora Juszczenki) zwrócił się z prośbą do polskich władz o mediację (co ciekawe: jednocześnie uczynił to ustępujący prezydent Łeonid Kuczma, jednakże niezależnie i bez konsultacji z Juszczenką). Prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski na prośbę przystał stawiając jednak warunek, iż w tzw. „ukraińskim okrągłym stole” wezmą również udział przedstawiciele Unii Europejskiej, Rosji, a także prezydent Litwy.

Sytuacja na Ukrainie była bardzo napięta. W popierających Wiktora Janukowycza wschodnich oraz południowych regionach Ukrainy (w dodatku zamieszkanych przez ludność rosyjskojęzyczną oraz nastawioną wtedy jeszcze prorosyjsko) narastały tendencje separatystyczne, a zapowiedzi utworzenia Południowo-wschodniej Ukraińskiej Republiki Autonomicznej były realne (przygotowywano nawet referendum w tej sprawie). Wówczas mediacja czynników zewnętrznych (choć tylko strona rosyjska była obecna jako sygnatariusz memorandum budapesztańskiego) okazała się szalenie istotna i być może uratowała Ukrainę przed rozpadem. Niemniej jednak już 10 lat później przedstawiciele Wielkiej Brytania, Francji i USA nie uczynili nic, aby nie dopuścić do naruszalności integralnej Ukrainy. Dopiero od połowy 2014 roku Waszyngton rozpoczął sprzedaż broni rządowi w Kijowie oraz zaangażował się w szkolenie ukraińskich sił zbrojnych (i to bynajmniej nie ze względu na wiążące go memorandum). Natomiast Wielka Brytania dopiero w przededniu rosyjskiej inwazji z lutego 2022 roku rozpoczęła operację m.in. przekazywania broni, a postawa Francji nie zasługuje nawet na słowo komentarza. Przykład zawartego porozumienia z 1994 roku pokazuje – o czym boleśnie przekonała się także Rzeczpospolita we wrześniu 1939 roku – iż wiele zobowiązań pozostaje obietnicami bez pokrycia, a jeśli nie istnieją wspólne, międzynarodowe interesy, wówczas zaatakowane państwo pozostaje zdane na siebie.

Michał Wolny

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj