Molossia, czyli jak założyć państwo na własnym podwórku

0
666
Flaga Republiki Molossi

Mikronacje są z nami od dawna, choć przez to, że w przeciwieństwie do mikropaństw nie uznaje się ich na arenie międzynarodowej, mało o nich myślimy. Jeśli jednak zagłębimy się w temat, okaże się, że ich liczba jest niezwykła, a jedną z najciekawszych jest właśnie Molossia.

Vivat niepodległość!

Ogłaszanie niepodległości na małą skalę nie jest niczym nowym. Niejednokrotnie w historii miejscowość czy nawet pojedyncza osoba, oddzielała się od państwa, aby samodzielnie o sobie stanowić. W Polsce również znajdziemy takie przykłady jak chociażby Rzeczpospolitą Pawłowską czy Państwo Mińkowieckie. O tym drugim, możecie zresztą przeczytać tutaj: https://server840744.nazwa.pl/pzm/tohistoria/panstwo-minkowieckie-w-srodku-rosyjskiego-zaboru/

A mikronacje przyjmują najróżniejsze kształty. Znajdziemy wśród nich zarówno starą platformę olejową, zrzeszone grupy, działające przez internet, jak i Seborgę, wieś, której dzieje sięgają VIII wieku.

Mapa Molossi. Fot.:Brancacube, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Molossia nawet na tle takich miejsc wydaje się wyjątkowa. Nie tylko przez historię, czy wciąż obchodzone święta państwowe, ale i rozmiary. Wiedzieć musicie, że terytorium Molossi wynosi raptem 4 i pół hektara. Składa się z jednego domu z przyległościami i małej działki w Kalifornii, nazywanej przez obywateli Molossi kolonią Farfalla.

Pewnego razu w… szkole

Sen o Molossi narodził się w głowie jej obecnego prezydenta i jego przyjaciela 26 maja 1977 roku. Choć w tamtym momencie trzeba mówić nie o Molossi, a o Wielkiej Republice Vuldsteinu, „kraju”, założonego w szkole przez dwóch przyjaciół; obecnego prezydenta Molossi Kevina Baugha, będącego wtedy premierem republiki, oraz jego przyjaciela, który nadał sobie miano króla Jana I.

Niestety, republika upadła raptem rok później, gdy król Jan I zmienił szkołę. Jednakże, choć zdawałoby się, że pomysł upadł, tak jak wiele dziecinnych zabaw, to Kevin Baugh o nim nie zapomniał. Przez kolejne lata go kultywował, nadając swojemu państwu coraz to nowe nazwy.

Jednakże nie samymi mikronacjami człowiek żyje, więc trzeba tu zaznaczyć, że ówczesny premier po zakończeniu edukacji zajmował się też innymi czynnościami. Odbył chociażby podróż do Europy, gdzie służył w amerykańskiej armii na terenie Zachodnich Niemiec. Tam przywódca Molossi przyjrzał się ideom mikropaństw, takich jak Liechtenstein czy Monako. Z tą wiedzą powrócił w 1992 roku do Ameryki. Wkrótce potem zamieszkał w Nevadzie. W 1998 zakupił tam dom, a jeszcze w tym samym roku ogłosił niepodległość i utworzenie nowego Królestwa Molossi!

Turbulencje i stabilizacja

Początki nowego rządu obfitowały w zmiany ustrojowe. Jeszcze w tym samym roku Molossia przestała być królestwem, a zamiast tego utworzyła rząd komunistyczny. Wkrótce też stała się częścią Zjednoczonych Prowincji Utopii, równie żartobliwego projektu grupy mikronacji.

Szybko jednak Molossia zrzuciła z siebie jarzmo Utopii. 3 września 1999 roku, ostatecznie narodziła się Republika Molossi, z prezydentem Kevinem Baughiem stojącym na jej czele. W tym kształcie trwa ona do dziś.

Oczywiście, wraz z ustabilizowaniem sytuacji w państwie, pojawiły się inne, niezwykle pilne potrzeby. Ustanowiono państwowy hymn i zaprojektowano flagę, umieszczając na niej trzy kolory: niebieski, symbolizujący niebo i siłę, biały, oznaczający góry i czystość oraz zielony, ukazujący bogactwo Molossiańskiej ziemi. Natomiast w herbie, na tle flagi, umieszczono mustanga, narodowe zwierzę Molossi.

Siedziba rządu Molossi. Fot.:Kevin Baugh or someone acting as an agent of Kevin Baugh, CC BY 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/3.0>, via Wikimedia Commons

Oprócz tych ważnych symboli wprowadzono walutę, valora, występującą w banknotach i monetach. Te ostatnie są przerobionymi żetonami pokerowymi. 1 dolar jest wart 0,80 valora. Dom prezydenta Baugha otrzymał również nazwę Baughston i stał się jedynym miastem i stolicą Molossi.

Rozwój

Po ustaleniu powyższych spraw Molossiańska mikronacja zaczęła dynamiczny rozwój. Wprowadziła nowe święta, obchodzone do dziś, często w obecności tradycyjnego Molossiańskiego grilla, ciasteczek i Molossolini, czyli bezalkoholowego drinka na bazie owoców. W 2000 roku, władze republiki postanowiły zorganizować pierwsze międzymikronacyjne igrzyska olimpijskie. Oprócz Molossi wzięło w nich udział pięć innych mikronacji.

Wkrótce potem nadszedł czas na ekspansję. W 2003 roku prezydent Baugh zakupił działkę w Kalifornii, którą nazwał kolonią Farfalla. Włodarz mikronacji zajął też bardzo ekologiczne stanowisko, usuwając dekretem nieekologicznie żarówki i plastikowe torebki, a także uruchamiając narodowy program segregacji śmieci.

Jednak historia Molossi jest daleka od pokojowej. Poniżej przeczytacie krótki przegląd wojen tego walecznego mikronarodu.

Granica Molossi. Fot.:Kevin Baugh or someone acting as an agent of Kevin Baugh, CC BY 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/3.0>, via Wikimedia Commons

Para bellum

Pierwszy konflikt, nazywany wojną psią, wybuchł w 1999 roku. Republika Molossi oskarżyła wtedy USA, że siły specjalne tego kraju naruszyły integralność terytorialną Molossi, poprzez zakopanie martwego psa na jej terytorium. Choć nie doszło do walki zbrojnej, prezydent Baugh wykorzystał broń niekonwencjonalną, aby zakończyć konflikt. Wysłał swojego 13-letniego syna, by ten torturował podejrzanych o zakopanie psa sąsiadów wielogodzinną paplaniną. Ta strategia zadziałała i pokonani najeźdźcy przenieśli grób na terytorium poza Molossią. Zwierzę pochowano blisko płotu mikronacji i postawiono na miejscu jego spoczynku pomnik, upamiętniający wojnę i horror dziecięcej paplaniny.

Największa wojna nastąpiła w 2006 roku. Wybuchła między Molossią a sąsiadem, który założył własną mikronację. Nadał nowemu państwu nazwę Mustachistan i mianował się jego sułtanem. Ta mikronacja wysuwała roszczenia terytorialne względem Molossi, przesuwając swoje siły coraz bliżej jej granic. Tymi siłami były niewielkie modele rakiet kosmicznych z tworzyw sztucznych. Odpalano je blisko granic Molossi, mikronacja poczuła się więc zagrożona i zestrzeliła jedną z nich. W kolejnych dniach doszło do bitwy lądowej i kolejnej, stoczonej na pontonach i kajakach. Ostatecznie to flota Molossi zwyciężyła, a sułtan Mustachistanu został zmuszony do podpisania traktatu pokojowego, wycofania sił i przeznaczania co miesiąc daniny na rzecz Molossi w postaci ciasteczek. W 2014 roku na honorowym miejscu stanął pomnik bohaterów Molossi, zadedykowany żołnierzom biorącym udział w tej wojnie.

Kolejny konflikt jest znacznie poważniejszy i trwa do dziś. Widzicie, Molossia trwa w stanie wojny ze Wschodnimi Niemcami. „Ale zaraz, Wschodnie Niemcy już nie istnieją” powiecie. Aczkolwiek Molossia uważa inaczej. Konflikt zaczął się, gdy obecny prezydent Baugh służył w Niemczech Zachodnich i przez głośne ćwiczenia żołnierzy we Wschodnich Niemczech, nabawił się deprywacji snu. Co prawda Niemcy się połączyły, ale według władz Molossi, wyspa Ernst Thälmann wciąż należy do Niemiec Wschodnich. W 1970 roku Fidel Castro obiecał jej rządowi, że podaruje mu tę kubańską wyspę, ale po złączeniu kraju Teutonów, niemieckie gazety zostały poinformowane, iż przekazanie miało jedynie charakter symboliczny. Molossia uznaje jednak, że do niego doszło, więc wyspa należy do Niemiec Wschodnich. Wojna trwa do dziś, a na stronie rządowej Molossi, można zakupić obligacje, wspierające wysiłki zbrojne.

Kolejny konflikt zakończył się nawet krótkim poddaństwem Molossi. Kraj został zaatakowany przez dyktaturę Kickassi, nową mikronację złożoną z krytyków internetowych z Channel Awesome. Ich siły podbiły Baughston w drugiej bitwie, lecz przez walki wewnętrzne Kickassia rozpadła się, a nację zwrócono prawowitemu dyktatorowi, czyli prezydentowi Baughowi. Po tej wojnie nie nastąpiło już więcej konfliktów. Od 2010 roku Molossia prosperuje w niezmąconym pokoju.

Oczywiście, jeśli nie liczyć wciąż trwającej wojny ze Wschodnimi Niemcami.

Prezydent Kevin Baugh. Fot.:Kevin Baugh or someone acting as an agent of Kevin Baugh, CC BY 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/3.0>, via Wikimedia Commons

Wieczne państwo

Molossia istnieje do dziś i ma się znakomicie. Święta są wciąż organizowane, a sprawozdania z nich można obejrzeć na oficjalnej stronie rządowej. Tam też można zakupić wspomniane obligacje, a także akcje kolei Molossi, czyli zabawkowych torów biegnących przez ogródek. Oczywiście, jeśli ktoś ma taką chęć, może też pojechać zobaczyć tę liczącą 30 mieszkańców republikę w środku Nevady. Należy tylko pamiętać, żeby wcześniej umówić swój przyjazd, ponieważ Molossia może nie przyjąć niezapowiedzianych turystów. Paszport nie jest wymagany, ale jeśli turysta sobie tego życzy, może zostać podstemplowany. Należy też pamiętać, że oprócz wspomnianych żarówek i plastikowych torebek, na terenie Molossi zakazane jest również posiadanie broni, tytoniu, mrożonego szpinaku, sumów, narkotyków, morsów, cebuli, misjonarzy i obwoźnych sprzedawców.

A teraz trochę poważniej. Trzeba zaznaczyć, że Molossia pozostaje ewenementem. Mimo że państwo nie zostało uznane przez żaden niebędący mikronacją kraj, to mimo wszystko wciąż trwa i prosperuje od ponad 20 lat. Z każdym kolejnym rokiem przykuwa coraz większą uwagę różnych dziennikarzy i poszukiwaczy sensacji. A najzabawniejsze w całej sprawie jest to, że trudno stwierdzić, gdzie w idei Molossi kończy się żart, a zaczyna powaga. I kto wie, dokąd ta republika ostatecznie dojdzie?

Maksymilian Jakubiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj