Czterech martwych w pięć sekund – najszybsza strzelanina na dzikim zachodzie

0
281
Zdjęcie miasta El Paso z 1880 roku. Autor: F. Parker

Niejeden XIX-wieczny Amerykanin oglądał na własne oczy strzelaniny między bandytami a broniącymi prawa szeryfami. Jednakże ci, którzy znaleźli się na ulicach El Paso 14 kwietnia 1881 roku, z łatwością mogli przegapić błyskawiczną, krwawą rozprawę rozgrywającą się tuż obok.

W pogoni za bydłem

Słonce wstawało powoli nad rozwijającym się miastem El Paso. Mieszkańcy opuszczali swoje domostwa, rozpoczynając kolejny, czwartkowy dzień pracy. Nic nie zapowiadało, aby 14 kwietnia 1881 roku, różnił się od innych dni. To wrażenie było złudne.

Gdy mieszkańcy El Paso rozpoczynali swój dzień, do miasta zmierzało 75 uzbrojonych Meksykanów. Nie mieli jednak złych zamiarów. Szukali jedynie swoich dwóch przyjaciół, młodych kowbojów, Juarique i Sancheza, oraz 30 sztuk skradzionego bydła. Gdy dotarli do granic osady, zostali zatrzymani przez zaniepokojonych stróżów prawa, lecz jako że chcieli jedynie odzyskać swoją własność i towarzyszy, wyjątkowo pozwolono im na wjazd do miasta z bronią.

Przywódca grupy, nie mając ochoty na mozolne przeszukiwanie okolicy, poprosił o pomoc stróżów prawa. 25-letni konstabl Gustaw Krempkau zgodził się ich wesprzeć i zaprowadzić na leżące 21 kilometrów od El Paso ranczo Johnnego Hale’a, podejrzewanego już od jakiegoś czasu o kradzież bydła.

Sugestia konstabla okazała się trafna. Meksykanie nie znaleźli co prawda krów, ale odkryli ciała swoich towarzyszy, ukryte na ranczu bydłokrada. Zwłoki kowbojów wrzucono na konie i wraz z nimi grupa powróciła do El Paso.

Szybka (nie)sprawiedliwość

Gdy tylko Meksykanie wrócili do miasta, udali się do sądu szukać sprawiedliwości. Tam kropki szybko zostały połączone i jeszcze tego samego dnia sąd uznał, że młodzi kowboje zostali zamordowani przez ludzi Hale’a, aby zatuszować fakt ukradzenia przez niego bydła. Błyskawicznie znaleziono również winnych. Dwóch bydłokradów, Pervey i Frederics, jeszcze poprzedniej nocy przechwalało się zabójstwem kowbojów w pobliżu rancza Hale’a.

Sprawiedliwości jednak nie stało się zadość. Kompletnie pijany Johnny Hale zjawił się pod sądem u boku jednego z poprzednich szeryfów El Paso, Georga Campbella. Przyprowadzili ze sobą tłum ludzi, niezadowolonych, że wpuszczono do osady tak liczną grupę uzbrojonych Meksykanów. Prawie doszło do strzelaniny, ale przytomni prawnicy postanowili odroczyć sprawę sądową i nakazać przybyszom opuszczenie miasta. Dzięki temu tłum się rozszedł, a Meksykanie odjechali wraz z ciałami dwóch towarzyszy. Całej sprawie przyglądał się obecny na sali sądowej Dallas Stoudenmire, szeryf El Paso, pełniący swoje obowiązki raptem od trzech dni.

Z armii do Teksasu

Dallas Stoudenmire nie był zwykłym szeryfem. Gdy wybuchła wojna secesyjna, to mimo że liczył sobie raptem 15 lat, postanowił zaciągnąć się do armii Konfederatów. Udało mu się dołączyć do 45 regimentu kompanii piechoty z Alabamy. Chłopak wyróżniał się na tle oddziału głównie swoim prawie dwumetrowym wzrostem. Można powiedzieć, że był dzięki temu łatwiejszym celem, ponieważ wsławił się otrzymaniem wyjątkowo wielu ran na polu walki.

Przesłużył w armii pięć lat, a później podróżował ze strażnikami teksasu, zajmując się ochroną osadników przed Indianami. Wtedy Stoudenmire zdobył renomę przystojnego gentlemana, którego nie należało denerwować po alkoholu. Zasłynął również swoją oburęcznością. Dzięki niej opanował niezwykle trudną sztukę strzelania  z dwóch coltów jednocześnie.

Dallas Stoudenmire

W końcu postanowił rozpocząć spokojniejsze życie. Przeniósł się do Meksyku, gdzie chwytał się różnych zawodów. Awanturniczy żywot jednak miał we krwi. W 1877 roku wdał się w bójkę, po której wylądował w areszcie. Szybko udało mu się zbiec z więzienia, a raptem rok później wdał się w spór o bydło, zakończony strzelaniną. Nie wiadomo kiedy powrócił do Stanów, ale w 1881 roku piastował funkcję szeryfa w Socorro. Wtedy też jego przyrodni brat powiedział mu, że w rozwijającym się El Paso w Teksasie poszukują stróża prawa. Wymagania pasowały idealnie do Stoudenmire’a. Szukano osoby z zewnątrz, z reputacją twardziela, która poradzi sobie z kwitnącą przestępczością.

Stoudenmire przybył do EL Paso 11 kwietnia i wstępnie otrzymał posadę. Jego pierwszym zadaniem było odzyskanie kluczy do więzienia od miejscowego pijaka Johnsona, będącego jednocześnie jednym z wielu poprzednich szeryfów. Gdy pijaczyna odmówił, nowy stróż prawa złapał go za fraki, podniósł, przekręcił do góry nogami i trząsł tak długo, aż klucze wypadły mu z kieszeni. Raptem trzy dni później, Stoudenmire został głównym bohaterem najszybszej strzelaniny na dzikim zachodzie.

Dobry, Zły i Martwy

Gdy „proces” dobiegł końca, Stoudenmire poszedł do okolicznej restauracji „Globe”, aby coś przekąsić. W tym czasie Hale i Campbell wkroczyli do znajdującego się obok baru. Tam również udał się konstabl Krempkau, który zostawił tam swoją broń.

Sytuacja szybko się zaogniła, gdy dawny szeryf zaczął wyzywać Krempkaua od miłośników Meksykanów. Konstabl co prawda nie przejął się zbytnio obelgami, ale za to Hale, pijany i wściekły, wyciągnął Campbellowi jeden z rewolwerów z kabury i krzycząc George, osłaniam cię!, wystrzelił do konstabla. Ranny Krempkau, który zdołał już odebrać broń, wypadł przez drzwi saloonu, dobywając jednocześnie pistoletu. W tym czasie na pole bitwy wkroczył szeryf Stoudenmire.

Stróż prawa El Paso wyskoczył niczym diabeł z restauracji, posyłając pociski w stronę, z której dochodziły strzały. Jego kule szybko dosięgnęły pierwszego celu, aczkolwiek ofiarą okazał się uciekający od rozróby przypadkowy Meksykanin Ochoa. Po blamażu Stoudenmire skoczył za filar podtrzymujący balkon baru i wystrzelił w Hale’a, trafiając go prosto między oczy.

W tym czasie Campbell zaczął krzyczeć, że Stoudenmire nie ma interesu w tej walce. Nie dane mu jednak było dokończyć zdania. Ranny konstabl Krempkau wypalił do dawnego szeryfa, trafiając pierwszym pociskiem w rewolwer, a drugim przeszywając jego stopę.

Campbell, wyjąc z bólu, schylił się po leżącą na ziemi broń, lecz szeryf Stoudenmire również wypalił, trafiając go prosto w brzuch. Nim towarzysz martwego już bydłokrada padł na ziemię, zdołał tylko krzyknąć Ty wielki sukinsynu! Zamordowałeś mnie!. Po tym zdaniu stracił przytomność. Kilka minut później zmarł przez znaczącą utratę krwi. Ten sam los spotkał również i konstabla Krempkau, wykrwawiającego się tuż przed lokalem.

Walka trwała pięć sekund. Stoudenmire strzelał szybko i celnie, tak samo zresztą, jak jego adwersarze. Nikt inny nie zdołał zareagować, nawet przyglądający się wszystkiemu strażnicy teksasu. Tłumaczyli się potem, iż Stoudenmire utrzymywał sytuację pod kontrolą. Tak skończyła się najszybsza strzelanina na dzikim zachodzie, która uczyniła z szeryfa El Paso żywą legendę.

Brat

Rada miasta uznała całą rozróbę za ostateczny dowód sprawności szeryfa i zaoferowała mu pensję w wysokości 100$, do której dorzucono pozłacaną laskę. Stoudenmire z zadowoleniem zgodził się na te niezłe warunki,

Hale i Campbell mieli jednak wielu przyjaciół. James Manning, żądny zemsty za zamordowanych towarzyszy, namówił poprzedniego szeryfa Johnsona, aby ten zabił Stoudenmire’a. Johnson, wciąż wściekły za upokorzenie doznane z ręki stróża prawa, zgodził się i zaczaił na niego ze strzelbą. Pijaństwo i zabójstwa na zlecenia nie idą jednak w parze. Nogi Johnsona tak się trzęsły, że pijak przewrócił się i wystrzelił w powietrze. Stoudenmire zareagował na to szybko, posyłając w stronę niedoszłego mordercy osiem pocisków.

To nie koniec sprawy. W ciągu kolejnych dni Stoudenmire wyrabiał sobie reputację budzącego postrach szeryfa. Kajdankami i rewolwerem szybko doprowadził do znaczącego zmniejszenia liczby zbrodni w El Paso. Zwykli ludzie jednak nadal mu nie ufali. Wciąż uważali go za obcego. Zdecydowanie woleli Manningów, mimo że mieli niechlubną przeszłość. Ba, cała rodzina raptem kilka miesięcy przed słynną rozróbą ostrzelała miasto, żeby spróbować przywrócić szeryfa Campbella na dawne stanowisko!

Wkrótce doszło do paskudnej sytuacji. Niecały rok po strzelaninie, James Manning zamordował przyrodniego brata Stoudenmire’a, tego samego, który polecił legendzie El Paso pracę w mieście. Szeryf oczywiście poszedł z całą sprawą do sądu, ale w ławie przysięgłych zasiedli prawie sami przyjaciele zabójcy. Jak można się domyśli, uznali niewinność Jamesa.

Zemsta

Stoudenmire się wściekł. W kolejnych miesiącach zaczął nadużywać alkoholu, co prowadziło do tego, że pod byle pretekstem sięgał po broń. Ludzie ze strachu unikali go jeszcze bardziej, a rada miejska postanowiła go zwolnić. Stoudenmire nie przyjął tego dobrze. Był pijany, gdy usłyszał decyzję rady. Stojąc przed nią, wyciągnął broń i oznajmił, że mogą mu ją sami odebrać, ale jeśli ktoś spróbuje, to zastrzeli wszystkich stojących przed nim urzędników. Rada po tym pokazie pozwoliła mu zachować pracę, lecz Stoudenmire, jak tylko wytrzeźwiał, sam zrezygnował.

Mimo to się nie wyprowadził. Zajął się prowadzeniem restauracji, tej samej, w której jadł tuż przed słynną strzelaniną. Wkrótce jednak mianowano go szeryfem federalnym zachodniego Teksasu. Wykonywał swoje zadania sumiennie, aczkolwiek konflikt z Manningami wciąż prowadził do niebezpiecznych sytuacji w El Paso. W końcu Stoudenmire spotkał się z nimi w saloonie, aby rozwiązać tę sprawę raz na zawsze. Wydawało się nawet, że doszli do porozumienia, jednak gdy mieli się rozejść, wybuchła awantura. Wyciągnęli pistolety, lecz stojący obok ludzie rzucili się, by ich rozdzielić. Przez ich interwencję Stoudenmire stracił równowagę i chybił, sam natomiast oberwał w ramię. Szeryf, widząc swój brak przewagi, wybiegł z budynku. W trakcie ucieczki wciąż strzelał, trafiając jednego z Manningów w ramię. Niestety, James zaczaił się za plecami szeryfa i zabił go strzałem w tył głowy.

Bracia oczywiście stanęli przed sądem i oczywiście znów zostali uniewinnieni przez przyjazną im ławę przysięgłych. Ciało szeryfa zgodnie z życzeniem jego żony przewieziono do Columbus i tam pochowano.

Wkrótce miasto zapominało o słynnej strzelaninie i szeryfie. Rada El Paso mianowała kolejnych stróżów prawa, ci jednak nie potrafili wykonywać swoich obowiązków, przez co miasto znów stało się rosnącym siedliskiem zbrodni. Co ciekawe, nawet jeden z braci Manningów piastował tę funkcję przez kilka miesięcy. Zwolniono go, dopiero gdy zauważono, że nie aresztuje swoich wielu szemranych przyjaciół.

Co do Stoudenmire’a, to choć El Paso zapomniało o swoim obrońcy, choć jego praca koniec końców poszła na marne, to przeszedł on do legendy jako wielki strzelec, awanturnik i zwycięzca najszybszej strzelaniny na dzikim zachodzie.

Maksymilian Jakubiak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj