Niepodległość i co dalej? 6 wyzwań stojących przed Rzeczpospolitą odrodzoną w roku 1918. Część II

0
234
Zdjęcie ilustracyjne. Fot.:_Alicja_/pixabay.com

Uzyskanie i obrona niepodległości oraz utworzenie państwa w konkretnych granicach nie wyczerpuje tematu wyzwań stojących przed odrodzoną Rzeczpospolitą. Podobnie i odnalezienie przez nasze państwo swojego miejsca w społeczności międzynarodowej czy (nieudane) próby zbudowania relacji z mniejszościami narodowymi. Nowe państwo wymagało bowiem scalenia, umocnienia i nadania mu kierunków w wielu obszarach życia publicznego. Dziś prezentujemy Państwu II część tekstu o wyzwaniach stojących przed młodym państwem Polskim w roku 1918 i po nim.

Konsolidacja

II Rzeczypospolita – dziś brzmi to dla nas podniośle i dumnie, a mówiąc o naszym państwie z lat 1918-1939 myślimy o jednym organizmie politycznym. W rzeczywistości jednak na początku sprawa nie była taka oczywista, a i w przededniu II wojny światowej wiele w tej sprawie pozostawało do poprawy. Nasz kraj składał się bowiem z ziem należących wcześniej do 3 różnych i odmiennych państw, które same w sobie także były wewnętrznie zróżnicowane. Zabór rosyjski to bowiem Królestwo Polskie i tzw. ziemie zabrane. Zabór austriacki, przyłączony po roku 1918 do Polski, to generalnie Galicja, ale także tereny Śląska Austriackiego, a nawet habsburskiego Królestwa Węgier (w Tatrach). Najbardziej jednolity pod względem administracyjnym był zaś zabór pruski. Należy jednak odnotować, że swoje prawa ustanawiały także polskie instytucje przejmujące władzę od zaborców oraz Litwa Środkowa.

Dla nas brzmi to jak abstrakcja, ale dla ówczesnych Polaków owa sytuacja była wielkim i realnym problemem. Każde z państw zaborczych posiadało bowiem własny system prawny (w tym prawo cywilne i małżeńskie), podatkowy, walutę, zasady obowiązujące w wojsku (stopnie, musztra itp.), a nawet odmienne zasady ruchu drogowego i gęstość siatki połączeń. Słowem: odmienności było naprawdę wiele.

Nic dziwnego, że ojcowie polskiej niepodległości obawiali się tej sytuacji. Przed odzyskaniem narodowej wolności każda części Polski coraz silniej wiązała się bowiem z państwami, do których należała i ciążyła w tamtą stronę. Realnym było więc zagrożenie powstania trzech odrębnych polskich narodów: Polaków austriackich, Polaków pruskich i Polaków rosyjskich. Na szczęście jednak niepodległość odzyskaliśmy „na czas” – zanim owe podziały się pogłębiły i ugruntowały. A i tak scalenie kraju tak mocno zróżnicowanego było problemem.

Poradzono sobie z ruchem drogowym ustanawiając ruch prawostronny – gdyż taki obowiązywał przed rokiem 1918 na większości ziem polskich (lewą stroną jeździli tylko poddani Habsburgów). Wprowadzono walutę – złotówkę, która po perturbacjach początku lat 20. i ostatecznym wycofaniu marki polskiej stała powodem do dumy. Tak! Złotówka była walutą naprawdę solidną! Ujednolicono także sprawy wojskowe. Największym problemem okazało się natomiast prawo. Przykładowo Kodeks karny (tzw. Kodeks Makarewicza) wprowadzono dopiero w roku 1932. Wielu spraw nie zdołano ujednolicić aż do roku 1939 – często z woli samych Polaków. Propozycja zeświecczenia prawa małżeńskiego i stworzenia instytucji rozwodów natrafiły na opór opinii publicznej inspirowanej przez duchownych. Tym samym w tej kwestii każda z ziem należących do zaborców miała odmienne przepisy, w większości rozwodów niedopuszczające. W tej oraz kilku innych sprawach ostatecznej unifikacji dokonali dopiero komuniści po roku 1945 – oczywiście nie licząc się ze zdaniem opinii publicznej.

Część osób pół-żartem mówi jednak, że prawdziwa konsolidacja i likwidacja widocznych po zaborach różnic nastąpiła dopiero w III RP. To bowiem dopiero wówczas zniwelowano różnice między dawnym zaborem pruskim, a rosyjskim i austriackim, pod względem gęstości linii kolejowych. Niestety nie wybudowano nowych połączeń na wschodzie, a zlikwidowano tory istniejące na zachodzie kraju. Ponadto do tej pory wiele społecznych nawyków, ale też preferencji politycznych czy skłonności do konkretnych zachowań po przedstawieniu zjawiska na mapach udowadnia, że nadal „widać zabory”.

Gospodarka

Można ustanowić jednolity system podatkowy. Można wprowadzić jedną, stabilną walutę. A i tak ciężko mówić o gospodarczej integracji. Ziemie polskie w trakcie I wojny światowej zostały mocno zniszczone w wyniku działań zbrojnych. Następnie Polska musiała przez kilka lat walczyć o granice, a przez kraj przetoczyły się epidemie chorób zakaźnych. Państwo w roku 1922 było więc pod względem gospodarczym cieniem samego siebie, a produkcja przemysłowa dopiero w roku 1939 przekroczyła (i to bardzo nieznacznie) poziomy z roku 1913. Europa znacznie szybciej odrobiła zaległości. Słowem: oni szli do przodu, my staliśmy w miejscu, a więc de facto cofaliśmy się w rozwoju. A momentami naprawdę się cofaliśmy.

Niestety z różnych przyczyn kraj miał „pod górkę”. A to zniszczenia wojenne, a to walka o granice, a to wojna celna, a to problemy z portem w Gdańsku, a to wielki kryzys. Robiliśmy co mogliśmy. Powstał kojarzony z ministrem Eugeniuszem Kwiatkowskim port w Gdyni oraz magistrala kolejowa łącząca polskie okno na świat z Górnym Śląskiem – nie przypadkiem zwana Węglówką. Premier Władysław Grabski doprowadził do stworzenia stabilnej waluty. Plan utworzenia Centralnego Okręgu Przemysłowego także był uzasadniony w obliczu silnego zróżnicowania kraju na część biedną i bogatszą (Polska A i Polska B), a zarazem potrzeb polskiej armii. Dalsze likwidowanie podziałów w tym zakresie uniemożliwiła wojna.

Niewątpliwie jednak rozwojowi Polski nie pomagał ani utrudniony dostęp do zagranicznych inwestycji ani przesadnie interwencjonistyczna polityka władz sanacyjnych oraz spuchnięta biurokracja. To wszystko jednak tylko część problemu.

Kraj odrodzony po kilkunastu dekadach zaborów był bowiem zraniony gospodarczo także w wyniku zmian politycznych i powstania granic nieistniejących przed rokiem 1914. Nowa sytuacja zerwała istniejące do tej pory powiązania gospodarcze. Przykładowo: przemysł Królestwa Kongresowego miał kontakty na wschodzie, w Rosji i Azji – i to tam eksportował dużą część swoich produktów. Po I wojnie światowej między centralną Polską a wschodem Europy powstały granice celne, a dodatkowo ciężko było liczyć na popyt w izolowanym i izolującym się kraju komunistycznym. Podobnie rzecz miała się z zaborem pruskim, który przed I wojną światową rozwijał się dzięki handlowi z resztą Niemiec.

Tym samym aż do roku 1939 Polsce nie udało się dokonać spektakularnych sukcesów gospodarczych – wyłączywszy pewne wąskie dziedziny i jednostkowe sytuacje jak chociażby sztandarowy projekt Gdyni. Generalnie kraj był jednak w czołówce najbiedniejszych państw Europy bez szczególnych perspektyw i szans rozwojowych. I nawet gdybyśmy chcieli wówczas wydawać więcej na inwestycje to… nie mogliśmy. Sytuacja polityczna wymagała bowiem od nas wydawania funduszy przede wszystkim na wojsko.

Stagnacja – to najlepsze słowo określające ów czas w życiu ekonomicznym Polski. Za część problemów należy winić polityków, a za część niezależną od Polaków sytuację w międzynarodowej polityce oraz gospodarce. Z tych też powodów nie zdołaliśmy przezwyciężyć odziedziczonych po okresie zaborców podziałów na części w miarę zamożne oraz bardzo biedne (głównie wschód z Polesiem – najbiedniejszą częścią Europy oraz południe). Symbolem gospodarki niepodległej i odrodzonej Polski winna być więc nie tylko Gdynia, ale także setki tysięcy, a może nawet miliony ludzi zagrożonych głodem, a często po prostu głodujących. Wobec tego można odnotować, że pomimo licznych błędów w polityce gospodarczej pierwszych dekad III RP sytuacja po około dwóch dekadach od roku 1989 była znacznie lepsza niż po dwóch dekadach istnienia II RP. Owszem – sytuacja z lat 90. i początku XXI wieku była łatwiejsza na wielu poziomach, ale także w większym stopniu udało nam się wykorzystać szansę.

Kultura polityczna – i nie tylko

Nie można jednak II Rzeczypospolitej odmówić sukcesów i przewag względem III RP. Bez wątpienia państwu istniejącemu w latach 1918-1939 na plus należy zaliczyć silny stopień społecznego zaangażowania obywateli i wytworzenie własnej kultury politycznej. Dziś przynależność do organizacji społecznych, charytatywnych, politycznych czy hobbystycznych jest znacznie większą rzadkością niż wówczas. Wtedy natomiast Polacy działali na wielu polach, a dobrze zorganizowane partie polityczne mogły liczyć nie tylko na swoich członków, ale także wsparcie osób zaangażowanych w działalność organizacji współpracujących – np. organizacji kobiecych, harcerskich, zawodowych, społecznych czy charytatywnych o profilu zbliżonym do danej formacji.

Owa sytuacja zaowocowała niezwykłym bogactwem przedwojennego rynku prasy. Można wręcz powiedzieć, że dzisiejsza liczba tytułów i sumaryczny nakład prasy są lichym odzwierciedleniem sytuacji sprzed roku 1939. Oczywiście w czasach kryzysu gospodarczego wiele tytułów miało problemy. Rozwoju rynku nie ułatwiały także podziały odziedziczone po zaborach oraz fatalna infrastruktura. Trudności sprawiała również sanacyjna władza stosująca cenzurę. Mimo tego życie polityczne na łamach prasy nadal tętniło, a myśli polityczna wręcz kwitła, zaś władza nie miała z tym większego problemu o ile rozważania nie godziły w bezpośrednie interesy piłsudczykowskiej ekipy (osoby stanowiące realne zagrożenie dla władzy sanacyjnej musiały liczyć się z poważnymi represjami, w tym pobiciami przez „nieznanych sprawców” i bezprawnym przetrzymywaniem w obozach odosobnienia).

Swoiste rozpolitykowanie społeczeństwa dotyczyło także mniejszości narodowych – również i one posiadały prężnie działające organizacje, partie i własne media.

Co więcej, owo powszechne zaangażowanie w sprawy państwa i narodu wpływało na młodych ludzi, co w połączeniu z atmosferą świeżo odzyskanej wolności i dość udanej walki o kształt granic budowało silne nastroje patriotyczne. To między innymi dlatego ludzie urodzeni niedługo przed odzyskaniem narodowej wolności, w trakcie I wojny światowej lub tuż po niej podczas II wojny światowej bardzo często postępowali wzorowo, dając piękne świadectwo tego jak powinien zachowywać się Polak. Tragizm konfliktu i nazistowsko-sowieckiej okupacji sprawił jednak, że wielu rówieśników pokolenia Kolumbów (i ich samych) zginęło.

Zanim jednak nastał tragiczny rok 1939 polska kultura rozwijała się bardzo prężnie i na wielu polach. Powstawały i kwitły instytucje naukowe i artystyczne. Istniały rozmaite środowiska literatów grupujących się niekiedy wokół tytułów prasowych (by wspomnieć jedynie „Wiadomości Literackie” czy „Prosto z Mostu”). Tworzyli malarze, poeci, rzeźbiarze. To z tym okresem łączymy takie nazwiska jak Tuwin, Witkacy, Dołęga-Mostowicz czy Żeromski. Ten ostatni aż czterokrotnie był nominowany do literackiej nagrody Nobla. Dostał ją jednak inny nasz rodak – Władysław Reymont za powieść „Chłopi” (w roku 1924). Pierwsze kroki w latach 20. stawiało Polskie Radio, które z czasem zaczęło rozwijać się bardzo dynamicznie. Do roku 1939 liczba abonentów przekraczała milion osób, co oznacza, że radio docierało do jeszcze większej liczby słuchaczy. Także i polskie kino doczekało się kilku kultowych obrazów oraz aktorów będących prawdziwymi gwiazdami swojej epoki (by wspomnieć jedynie Eugeniusza Bodo, Hankę Ordonówkę czy Mieczysławę Ćwiklińską). Dwudziestolecie międzywojenne było także dobrym czasem dla polskiego teatru. Sukcesy święcili również polscy naukowcy specjalizujący się w rozmaitych dziedzinach (jak chociażby polska szkoła matematyczna składająca się ze szkoły lwowskiej, warszawskiej i krakowskiej).

A to jedynie zdawkowe ujęcie sukcesów polskiej kultury w latach 20. i 30. XX wieku – z pewnością sztuka oraz nauka owego okresu zasługują na osobne, szersze opisanie w innym tekście. Osiągnięcia artystyczne oraz intelektualne II Rzeczypospolitej to zaś jeden z naszych największych powodów do narodowej dumy. Powód, o którym zbyt często zapominamy. Wymieniamy bowiem chętnie Gdynię i COP, które – owszem – stanowiły niezwykłe osiągnięcie, ale należały do dziedziny gospodarczej i (w mniejszym stopniu) politycznej. Na tych zaś polach – inaczej niż w nauce i sztuce – II RP często nie tylko nie miała powodów do dumy, ale wręcz powinna się wstydzić.

Był to wszak kraj pełen sprzeczności i kontrastów. Gigantyczne majątki i blichtr elit rozwijały się w sąsiedztwie ogromnej biedy, zacofania, niedostatków higieny, głodu i analfabetyzmu. Wynikające z trudnej sytuacji międzynarodowej olbrzymie wydatki na wojsko uniemożliwiały modernizację kraju. Polski patriotyzm kwitł mając pod bokiem wrogo nastawione do państwa mniejszości. Granice na wschodzie sięgały daleko, ale nie na tyle, by uchronić żyjących w ZSRR Polaków przed represjami i śmiercią, a zarazem na tyle blisko, że wręcz niemożliwym stało się nadanie autonomii narodom wschodniosłowiańskim (inna sprawa, że gdyby elity i naród tego chciały, to znaleziono by sposób na spełnienie oczekiwań owych nacji). Prawo z roku na rok stawało się coraz bardziej spójne, a kraj skonsolidowany, jednak kolejne kodeksy nie zniwelowały wszystkich przepaści powstałych w wyniku zaborów. Ciężko więc jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o to czy II RP poradziła sobie z wyzwaniami, jakie stanęły przed nią w chwili odzyskania niepodległości. W kilku obszarach szło nam całkiem nieźle. Niestety w wielu sprawach staliśmy w miejscu, gdy świat szedł do przodu.

Michał Wałach

Zapraszamy do lektury I część tekstu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj