Tadeusz Dołęga-Mostowicz – najpopularniejszy pisarz II RP, który mógł podbić Hollywood

0
346
Tadeusz Dołęga-Mostowicz (domena publiczna, źródło: Wikipedia Commons)

Ogromną sławę zyskał jeszcze za życia. Znany był z wielkiej rozrzutności i zamiłowania do wystawnego życia. Tylko w latach 80. XX wieku sprzedano ponad 3 miliony egzemplarzy jego powieści. Kim był Tadeusz Dołęga-Mostowicz oraz jak mogły potoczyć się jego losy, gdyby nie wybuch II wojny światowej?

Dzieciństwo i młodość

Przyszły pisarz przyszedł na świat w 1900 roku w miasteczku Głębokiem leżącym na Wileńszczyźnie, a obecnie znajdującym się w granicach Białorusi. Jego ojciec – Stefan Mostowicz – był wziętym prawnikiem, matka zaś – Stanisława z Potopowiczów – posiadająca pedagogiczne wykształcenie, poświęciła się wychowaniu dzieci (Tadeusz miał dwie siostry – Janinę i Jadwigę, a także młodszego brata Władysława), które to otrzymały bardzo solidne wykształcenie (przyszły pisarz znał biegle kilka języków obcych oraz doskonale znał ojczystą literaturą).

Mając tak dobre podstawy wydawać by się mogło, że kariera edukacyjna będzie jedynie formalnością. Nic bardziej mylnego. Krnąbrny, nieposłuszny, a przede wszystkim buńczuczny charakter Tadeusza, w połączeniu z istną awersją do carskich belfrów sprawił, że przyszły pisarz nie zdał matury. Mostowicza najpierw wyrzucono z jednego z wileńskich gimnazjów, następnie zaś ze szkoły w Briańsku. Gdy wydawało się, że egzamin dojrzałości jest już w zasięgu, Kijów (właśnie tam uczył się pisarz) stał się teatrem działań wojennych wojsk ukraińskich przeciwstawiających się oddziałami Armii Czerwonej. Jakby tego było mało, do młodzieńca dotarła smutna wiadomość o pogarszającym się stanie zdrowia matki, co skłoniło go do opuszczenia i tak pogrążonego w wojennej zawierusze miasta.

Trudne początki

Niemal natychmiast po powrocie do rodzinnego miasta Mostowicz zaciągnął się do 13 Pułku Ułanów Wileńskich (1919 rok), z którym to brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Szeregi wojska opuścił w 1922 roku. Rodzinne strony nie oferowały niemal żadnych perspektyw, wobec czego młody weteran zdecydował się na wyjazd do stolicy nowo odrodzonego państwa z nadzieją na lepszy byt.

Początki były jednak bardzo trudne. Brak stałego zajęcia, a co za tym idzie nienajlepsza sytuacja materialna sprawiły, że Mostowicz zmuszony był np. dzielić pokój noclegowy z innymi lokatorami. Ciężkie początki po przybyciu do Warszawy wywarły duży wpływ zarówno na jego osobiste życie, jak i twórczość, w której wątek wyrwania się z nizin społecznych oraz szeroko rozumianej biedy będzie się często pojawiał.

Ostatecznie, za sprawą protekcji brata wuja Mostowicza, zdobył stałą pracę w redakcji chadeckiej „Rzeczpospolitej”.

Przełom

Przełomowym momentem w życiu pisarza okazało się drastyczne pobicie, którego padł ofiarą. 8 września 1927 roku, tuż przed północą, siedmiu uzbrojonych w tępe narzędzia napastników najpierw go ogłuszyło, a następnie wywiozło do lasu nieopodal podwarszawskiego Sękocina. Aby dobrze zrozumieć motyw napaści należy przybliżyć polityczne poglądy Mostowicza oraz czas, w jakim do niej doszło.

Otóż młodemu dziennikarzowi, pomimo pro chadeckiemu profilowi redakcji „Rzeczpospolitej”, najbliżej było do endecji, choć nie można określić go „endekiem” z krwi i kości. Jak słusznie podnosi biograf Mostowicza – Jarosław Górski – „Poglądy polityczne miał (…) płynne. Z jednej strony fascynacja Benito Mussolinim, z drugiej domaganie się bezwzględnego poszanowania demokratycznych standardów. Zamach majowy był dla niego właśnie atakiem na nie, dlatego tak żarliwie występował przeciwko sanacji”. Owe wystąpienia, na które zwraca uwagę Górski, miały związek z niedemokratycznym zamachem stanu (jakiego dokonali piłsudczycy w 1926 roku), który od samego początku w swoich publikacjach ostro krytykował Mostowicz.

Gdy na początku sierpnia 1927 roku w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął (dotychczas więziony z przyczyn politycznych) generał Włodzimierz Zagórski, jego sprawę zaczęła bacznie śledzić i opisywać opozycyjna prasa, na czele z „Rzeczpospolitą” i Mostowiczem.

Coraz częściej i mocniej zaczęła wybrzmiewać teza, iż za zniknięciem Zagórskiego stał obóz rządzący. Sanacyjni przywódcy, mocno rozdrażnieni tą narracją, postanowili „uciszyć” najbardziej zaangażowanych dziennikarzy. Postanowili rozpocząć właśnie od młodego Tadeusza Mostowicza.

Pomimo dużych obrażeń fizycznych pobicie nie odbiło się na zdrowiu pisarza, który dzięki pomocy lokalnej ludności nazajutrz przybył do Warszawy. Atak na jego życie zbulwersował opinię publiczną i przysporzył wielu sympatyków. Brutalny akt agresji wymierzony w dziennikarza potępiły wszystkie partie polityczne oraz redakcje.

Śledztwo wykazało, że odpowiedzialnymi za pobicie były czynniki rządzące. Oprawcami okazali się funkcjonariusze policji, a całą akcją dowodził porucznik Bolesław Kusiński. Pomimo tak twardych dowód nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności karnej. Co gorsza, terroryzowanie dziennikarzy nie ustało. Kolejną ofiarą był Adolf Nowaczyński (powiązany z konserwatywnymi tytułami), którego pobito aż trzykrotnie.

Wydarzenia te miały niewątpliwie wpływ na porzucenie przez Mostowicza publicystki. Jeżeli zaś przedstawiciele sanacji myśli, że zamkną na dobre usta dziennikarzowi, to byli w błędzie. Mostowicz ani myślał zrezygnować z krytyki nowego politycznego obozu sprawującego władzę w Polsce. Zmienił jedynie formę. Już nie na łamach dziennika, a w swych powieściach kreślił zepsuty, przepełniony karierowiczami bez kompetencji obraz życia politycznego w kraju, co nie tylko przyniosło mu miano najbardziej poczytnego i najpopularniejszego pisarza w II Rzeczpospolitej, ale również sławę i prawdziwą fortunę.

Życie prywatne

Wspomniana twórczość Dołęgi-Mostowicza to temat na zupełnie osobny artykuł i tak z resztą bardzo szeroko i bogato opisany, czego nie można powiedzieć o życiu prywatnym pisarza. Nie mam żadnych informacji, aby Mostowicz pisał pamiętnik, nie zachowały się jego osobiste listy, czy wspomnienia. Powstało jednak bardzo dużo wszelakich mitów i niezgodnych z prawdą relacji o jego życiu i o nim samym.

Warto znów oddać głos cytowanemu już Jarosławowi Górskiemu, który w wywiadzie dla Tygodnika TVP stwierdził: „[Tadeusz Dołęga-Mostowicz – przyp. red.] Nie miał (…) szczęścia do tych, którzy jednak zdecydowali się go wspominać. Janusz Minkiewicz, bliski kompan był od niego o kilkanaście lat młodszy. Mostowicz mu o sobie opowiadał, ale pamięć ludzka bywa zawodna. Minkiewicz miał zresztą opinię niepoprawnego mitomana – znajomi mawiali, że nie mówi prawdy nawet przez pomyłkę. W jego relacjach mnóstwo jest świadomych i nieświadomych konfabulacji. Autor „Znachora” miał też tę przywarę, że chętnie młodszym zdolnym kolegom pomagał, choćby stawiając im jadło i napitki czy protegując w redakcjach, z którymi współpracował. To wywoływało zawiść czy wręcz nienawiść do pisarza. Np. Witold Gombrowicz wiele zawdzięczał Mostowiczowi, a potem wspominał go wyłącznie niechętnie”.

Również sam pisarz nie dbał o to, aby prostować nieprawdziwe informacje na swój temat, tak jakby dostarczały mu dużą dawkę śmiechu i budowały jego legendę.

Kolejnym owianym tajemnicą epizodem z życia Mostowicza są jego relacje z kobietami. Pomimo tego, że zajmują one bardzo ważne miejsce w jego twórczości, wiemy jedynie o jego związku z ponad 20 lat młodszą Katarzyną Piwnicką (córką arystokratów). Ich zaręczyny oraz ślub pokrzyżował wybuch II wojny światowej.

Pisarz był za to znany z zamiłowania do luksusu. Drogie samochody, wystawne życie i liczne podróże sprawiły, że przypięto mu łatkę człowieka rozrzutnego, choć jak już wspominano, był również bardzo hojny i nie zapominał o swych młodszych kolegach po fachu.

Tadeusz Dołęga-Mostowicz zginął przedwcześnie 20 września 1939 roku w Kutach (leżących przy dawnej granicy polsko-rumuńskiej) od sowieckiej kuli. Został zmobilizowany w stopniu kaprala najprawdopodobniej celem przetransportowania przedstawicieli polskich władz lub ważnej dokumentacji na teren Rumunii.

Wojna wyhamowała rozwijającą się karierę Mostowicza, który pomimo ogromnej pisarskiej popularności w kraju, z sukcesami zaangażował się w pracę filmowca. Co ciekawsze, podpisał angaż z Hollywood na scenariusz do dwóch produkcji. Chęć współpracy wyraziła również wytwórnia Warner Bros. Być może, gdyby plany te ziściły się, pierwszym Polakiem ze statuetką Oscara zostałby nie Leopold Stokowski, a właśnie Tadeusz Dołęga-Mostowicz.

Michał Wolny

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj