Wojna zimowa. Jak mała Finlandia pokonała potężny Związek Sowiecki?

0
828
Fińscy żołnierze w czasie wojny zimowej (CC BY 4.0, źródło: https://finna.fi/Record/sa-kuva.sa-kuva-106977, Muzeum Wojskowe Finlandii, Wikipedia Commons)

Ilość nie jest synonimem jakości, o czym boleśnie przekonał się Stalin w czasie wojny zimowej. Bitni Finowie pokazali światu, że sprytem i przebiegłością można zniwelować różnicę w uzbrojeniu i liczebności oddziałów. Gdy dodamy do tego idealne wykorzystanie warunków pogodowych, hart ducha i wysokie morale fińskich żołnierzy, zrozumiemy, co tak naprawdę wydarzyło się w zimne miesiące na przełomie roku 1939 i 1940. Sprawdźmy, jak Dawid pokonał Goliata i jak należy obchodzić się ze składem drewna przeznaczonym do porąbania.

Pakt Ribbentrop-Mołotow i podział Europy

Na mocy tajnego protokołu dołączonego do paktu o nieagresji zawartego między III Rzeszą a ZSRR, oprócz wschodnich terytoriów II RP również kraje bałtyckie, Finlandia, a także Rumunia znalazły się w sowieckiej strefie wpływów. Gdy 28 września estoński minister spraw zagranicznych Karl Selter w imieniu swojego rządu podpisywał na Kremlu dwustronny układ z Sowietami o wzajemnej pomocy, stało się jasne, że Stalin przystąpił do konsumowania zawartej z Hitlerem umowy. Po Tallinie przyszła pora na Rygę oraz Kowno. Do połowy października, a zatem niespełna dwa tygodnie po tym jak ucichły ostatnie wystrzały w kampanii wrześniowej, garnizony Armii Czerwonej stacjonowały nad Bałtykiem w sile 70 tysięcy żołnierzy. Litwa, Łotwa i Estonia utraciły suwerenność, a kraje Zachodu z niepokojem obserwowały, jak dwa totalitarne państwa pozostające w niebezpiecznym dla ludzkości sojuszu, rosły w siłę.

O wiele gorsze nastroje panowały jednak w Helsinkach. Finowie nie mieli już bowiem żadnych złudzeń, że teraz przyszła kolej na ich kraj. Scenariusz był niemal identyczny jak w przypadku pozostałych państw regionu. Ludowy komisarz (minister) spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow wezwał na rozmowy fińską delegację celem omówienia spraw politycznych. Sowiecki dyplomata już po raz czwarty w przeciągu kilkunastu dni mówił o rzekomy zabezpieczeniu granic Związku Sowieckiego przed wyimaginowanym zagrożeniem używając przy tym agresywnej retoryki. Dodatkowo wysunął względem Helsinek znaczne żądania terytorialne w postaci przesunięcia granicy na Przesmyku Karelskim (bardzo mocno uprzemysłowionym regionie) oraz przedstawił niekorzystną z perspektywy Finów propozycję 30-letniej dzierżawy portu Hanko w Zatoce Fińskiej.

Przyczyny wojny

Zapewne i tym razem Sowieci byli przekonani, że uda im się bez żadnego wystrzału osiągnąć własne cele, a ich sąsiedzi z północnego zachodu podpiszą każdy układ, byleby tylko nie doszło do walk. Tym razem, zapewne ku wielkiemu zdziwieniu Mołotowa, Sowietom nie poszło tak łatwo. Sprawny w negocjacjach Juho Paasikivi stojący na czele wspomnianej delegacji (późniejszy prezydent Finlandii) blisko miesiąc przeciągał rozmowy nad potencjalnym porozumieniem. Kreml powoli tracił cierpliwość, a groźby zbrojnej interwencji na niewiele się zdały. Nieustępliwi Finowi nie ugięli się jednak przed potężnym sąsiadem licząc się z tym, że sprzeciw może pchnąć ich kraj w nierówną wojnę. Byli jednak gotowi bronić swej niepodległości.

26 listopada 1939 roku komunistyczny sojusznik Hitlera, prawdopodobnie wzorując się na prowokacji gliwickiej, ostrzelał własny posterunek graniczny w Karelii oskarżając o ten wrogi akt stronę fińską. Uzyskawszy powód do zbrojnej agresji 30 listopada oddziały Armii Czerwonej przystąpiły do natarcia.

Kolos na glinianych nogach

Dysproporcja sił była ogromna. Czerwonoarmiści z 26 dywizji (około 500 tysięcy żołnierzy) stanęli na przeciw niespełna 130-tysięcznej armii fińskiej, a różnica w wyposażeniu w sprzęt wojskowy mogła budzić trwogę Helsinek (np. sowieckie lotnictwo dysponowało trzydziestokrotnie większą liczbą samolotów). Plan inwazji zakład zdobycie kraju tysiąca jezior w niespełna 12 dni. Dodatkowo sowieckich dowódców ostrzeżono przed zbyt szybkimi postępami w natarciu i omyłkowym przekroczeniem granicy neutralnej Szwecji oddalonej o niespełna 300 kilometrów. Już wkrótce czerwonoarmiści mieli boleśnie przekonać się jak bardzo mylili się ich sztabowcy, którzy z taką pieczołowitością wyliczali dzielące ich kilometry od Szwecji, że zupełnie nie przygotowali się do kampanii.

Granica Finlandii to bowiem bardzo trudno dostępny obszar. Ogromne połacie gęsto zalesionych terenów, brak dróg, liczne jeziora, rzeki, bagna, torfowiska oraz hektary niezaludnionego pustkowia tworzyły fiński pejzaż. Sowieci zapomnieli również o jeszcze jednym ważnym, o ile nie najważniejszym, czynniku: dacie inwazji. Wybrano przełom listopada i grudnia, gdy temperatura spada tu do minus trzydziestu stopni Celsjusza, a lasy pokrywa kilkunastocentymetrowa warstwa śniegu.

Jedyny sensowny kierunek natarcia stanowił sporny Przesmyk Karelski. Rozumiejący to Finowie już kilka lat wcześniej przystąpili do budowy umocnień, na które składało się kilka linii fortyfikacji, co prawda nie w pełni ukończonych do grudnia 1939 roku, ale dających możliwość stawiania silnego oporu. Nadano im imię na cześć naczelnego wodza wojsk fińskich Carla Mannerheima (tzw. Linia Mannerheima).

Armia Czerwona, co nie powinno dziwić, przystąpiła do frontalnego ataku nie bacząc na straty. Dodatkowo nie skoordynowano natarcia wszystkich rodzajów sił, co można było zaobserwować w czasie Blitzkrigu na ziemiach polskich. W rezultacie fińska obrona zdołała skutecznie odpierać i spowalniać oddziały wroga. Nie zadbano również o należyte wyekwipowanie sowieckich żołnierzy pozbawionych ciepłej odzieży i białych, maskujących mundurów. Ponadto sprzęt wojskowy także nie był odpowiednio przystosowany do pory roku. Kolumny oliwkowych czołgów i piechoty stanowiło łatwy cel dla Finów.

Narty i skład drewna do porąbania

Natomiast obrońcy obrali wręcz idealną taktykę wykorzystując warunki pogodowe. I tak np. natarcie wojsk pancernych w gęstych lasach często powodowało tworzenie się zatorów na wąskich ścieżkach, co unieruchamiało całe kolumny. Wówczas małe fińskie oddziały poruszające się na nartach skutecznie eliminowały pojazdy nieprzyjaciela. W innej zaś sytuacji pozwalano przedostać się głębiej czerwonoarmistom jednocześnie ich oskrzydlając i odcinając od linii zaopatrzeniowych. Następnie Finowie powracali do osamotnionych jednostek doszczętnie je niszcząc. Jednakże bardzo często zdarzało się tak, że jednostki zabijał potworny mróz, a Finowie zostawali zamarznięte ciała nieprzyjaciela.

Opisana taktyka została nazwana motti, co po fińsku oznacza skład drewna do porąbania. Oprócz mrozu kolejnym sprzymierzeńcem Finów stała się szybko zapadająca noc, co w rzeczywistości oznaczało wyrok śmierci dla oddalonych sowieckich kolumn oraz niemożność odpierania ataków narciarzy, które dziesiątkowały szeregi wroga oraz siały strach i przerażenie. Do początku stycznia 1940 roku wynik wojny pozostawał nierozstrzygnięty. Fińskie oddziały zwyciężyły w bitwie pod Tolvajarvi, a 75. i 139. Dywizja Strzelecka przestały istnieć. Ich los podzieliły 44. i 163. dywizja w bitwie pod Suomussalmi. Taktyka motti odniosła wówczas największą wiktorię. Obie sowieckie dywizje znacznie się rozciągnęły, a następnie szybkimi, oskrzydlającymi atakami zostały podzielone na mniejsze oddziały. Czerwonoarmiści zginęli albo od fińskich kul albo od mrozu. Po bitwie, na odcinku wąskiej, leśnej drogi, doliczono się 27 tysięcy zamarzniętych ciał. Widok był przerażający.

Przełom

Rozwścieczony Stalin zdymisjonował dowodzącego kampanią marszałka Klimienta Woroszyłowa. Ten, nie będąc mu dłużnym, obwiniał go za klęskę Armii Czerwonej. Woroszyłow przypomniał Stalinowi, że ten od połowy lat trzydziestych rozpoczął wielką czystkę w armii wydając wyrok śmierci m.in. na Michaiła Tuchaczewskiego. Szacuje się, iż około 85 procent oficerów starszych rang poddano represjom. Gdy dodamy do tego złe dowodzenie, co stanowi efekt wspomnianych czystek, a także nieprzygotowanie oddziałów do walk w zimowej aurze, nie powinien dziwić styczniowy impas powstały na froncie i to pomimo przygniatającej przewagi w uzbrojeniu Sowietów. Dodatkowo Stalin liczył na działanie V kolumny, czyli wybuch powstania zorganizowanego przez fińskich komunistów i robotników. Na zajętych terenach powołał nawet marionetkowy rząd i Fińską Republikę Ludową na czele ze starym komunistą Otto Kuusinem, lecz nie zdołał on uzyskać szerszego poparcia nawet wśród szeroko pojmowanej lewicy w swojej ojczyźnie.

Nowym sowieckim dowódcą mianowany został Siemion Timoszenko. Przeniósł on teatr zmagań wojennych z bezludnych pustkowi na Przesmyk Karelski, zmienił założenia taktyczne i usprawnił działanie różnych rodzajów sił zbrojnych. W drugiej połowie lutego wojsko fińskie zostało niemal zdziesiątkowane, a umocnienia Linii Mannerheima zdobyte. Chcąc uchronić kraj przed katastrofalną w skutkach klęską władze Finlandii zdecydowały się na zawarcie rozejmu i 7 marca fińska delegacja udała się do Moskwy. Jak podkreślają historycy, Stalin zaoferował korzystne warunki pokonanym, mimo że w ciągu kilkunastu dni mógł podbić niemal całą Finlandię. Nie mniej upokorzona Armia Czerwona oraz coraz mocniej wyrażane poparcie państw Zachodu niejako zmusiły Stalina do jak najszybszego zaprzestania działań wojennych. Pokonany kraj musiał oddać ZSRR jedynie Karelię, tereny na których znajdowała się linia Mannerheima, część obszarów arktycznych i fragmenty wschodniego terytorium, a także wydzierżawić na okres 30 lat półwysep Hanko.

Jak świat zareagował na inwazję Stalina?

Od samego początku militarnych zmagań wolny świat wspierał dzielnych Finów. Winston Churchill w mocnym przekazie radiowym stwierdził, że tylko Finlandia pokazuje na co stać wolnych ludzi. Natomiast Liga Narodów wykluczyła ze swego grona Związek Sowiecki, a także wezwała pozostałych członków do udzielenia pomocy walczącym Finom. Na apel odpowiedziała przede wszystkim Wielka Brytania, Francja i Szwecja. Do Helsinek skierowano duże zaopatrzenie sprzętu wojskowego. Wysłano m.in. działa przeciwlotnicze (500 sztuk), granatniki (500 tys.), karabiny maszynowe (około 200 tys.), amunicję. Chęć walki wyraziło ponad 11 tysięcy ochotników ze Szwecji, Dani, Litwy, Norwegii czy USA. Nie mniej aliancki desant lub inne poważniejsze wsparcie nie wchodziło w grę. Plan inwazji na Narwik był już gotowy, wobec czego Finowie nie mogli liczyć na żadne poważne wsparcie militarne.

Finowie jeszcze w październiku 1939 roku, a zatem przed serią negocjacji z Moskwą, spoglądali na Berlin licząc na wyraźną pomoc. W III Rzeszy widzieli naturalnego sojusznika przed komunistycznym mocarstwem, jednak nikt ani na Litwie, Łotwie i Estonii, ani w Helsinkach nie mógł przypuszczać, że sojusz Hitlera ze Stalinem okaże się tak silny. Rządy krajów bałtyckich również prosiły o protekcję nazistów, ci jednak nie przejawiali zainteresowania, a także zobligowali własnych dyplomatów do nie udzielania żadnych komentarzy i wyjaśnień. Nie inaczej było w przypadku Finlandii. Nowy, korzystny dla Niemiec sojusznik stał się teraz najważniejszy i nie należało w żaden sposób psuć z nim relacji.

Niemcy poszły jednak o krok dalej i zaoferowali pomoc… ZSRR. Miała ona polegać na zaopatrywaniu sowieckich okrętów podwodnych stacjonujących i działających w Zatoce Botnickiej. Sowieci nie skorzystali jednak z tej okazji, nie mniej sam fakt dobitnie pokazuje, jak III Rzesza dbała o przyjazne stosunki z sowieckimi komunistami.

Co ciekawe stary sojusznik Niemiec, faszystowskie Włochy, nie były zadowolone z zaistniałej sytuacji. Sojusz nazistów z największym ideologicznym przeciwnikiem Włoch nie przypadł do gustu społeczeństwu, które opowiedziało się po stronie Finów. Protestowano niemal w każdym większym mieście przeciwko imperialnej, sowieckiej polityce. Włochy, niejako odpowiadając na apel obywateli, wysłały nawet transporty broni dla Finlandii, które, co nie powinno dziwić, zablokowały Niemcy jako kraj tranzytowy.

Dawid pokonał Goliata

Ogromne morale fińskich żołnierzy, taktyczna wyższość ich dowódców nad przeciwnikiem oraz warunki pogodowe pozwoliły temu narodowi oprzeć się przed komunistycznym dyktatem. Nieocenioną rolę odegrali również fińscy snajperzy, wśród których znajdował się m.in. Simo Häyhä, najskuteczniejszy strzelec II wojny światowej (ponad 500 potwierdzonych trafień). W trakcie całej kampanii śmierć poniosło 25 tysięcy Finów i ponad 200 tysięcy czerwonoarmistów. Różnica jest wręcz zatrważająca, a jeśli wierzyć przekazom z pamiętnika Nikity Chruszczowa, to państwo sowieckie nigdy miało nie poznać rzeczywistej liczby poległych.

Michał Wolny

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj