Rywalizacja zamiast współpracy? Kulisy sowieckiego wyścigu po Berlin i powojenne losy dowódców

0
707

Zarówno Gieorgij Żukow jak i Iwan Koniew cieszyli się opinią jednych z najbardziej zasłużonych sowieckich generałów. Pierwszy szczyt sławy osiągnął podczas II wojny światowej, a wraz z jej końcem, jako bohater narodowy, paradoksalnie tracił na znaczeniu. Drugi dopiero po wojnie rozwinął w pełni skrzydła. Obaj przypisywali sobie zdobycie Berlina. Ale który z nich rzeczywiście pierwszy wprowadził doń swoje wojska? Jak wynik tego wyścigu wpłynął na ich przyszłość?

Sytuacja w 1945 roku jawiła się jako skomplikowana. Niemcy bronili Berlina bardzo zaciekle, przelewając krew za każdy centymetr swojej stolicy. Ich opór miały przełamać 3 duże grupy Armii: 1. i 2. Front Białoruski, uderzające kolejno od północy i wschodu oraz 1. Front Ukraiński maszerujący z południa. Głównymi aktorami samej operacji berlińskiej byli natomiast wspomniany wcześniej Georgij Żukow (dowódca 1. Frontu Białoruskiego) oraz Iwan Koniew (dowódca 1. Frontu Ukraińskiego). To właśnie te dwie grupy armii miały uderzyć bezpośrednio na Berlin. Rolą 2. Frontu Białoruskiego, którego dowódcą był mający polskie pochodzenie Konstanty Rokossowski, było natomiast odcięcie Berlina od północnej części Niemiec.

Fot.:Lonio17, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons
Fot.:Lonio17, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

Głównodowodzącym całą operacją berlińską został Gieorgij Żukow, który pełnił wówczas rolę Głównodowodzącego Wojsk Lądowych. To również on w imieniu ZSRR przyjmował kapitulację z rąk niemieckiego feldmarszałka Wilhelma Keitla. W ojczyźnie witany był jako bohater i propagandowo bez wątpienia wygrał ze swoim konkurentem Iwanem Koniewem. Czy jednak słusznie przypisuje się mu tytuł zdobywcy Berlina?

Z perspektywy strategii większe sukcesy w polu odnosił Iwan Koniew. Jego wojska znajdowały się w doskonałej pozycji, aby wyprowadzić bezpośrednie uderzenie na Berlin. Gdyby dostał na to zgodę, nazistowska stolica prawdopodobnie upadłaby wcześniej. Tak się jednak nie stało. Propozycję uderzenia 1. Frontu Ukraińskiego zawetował sam Józef Stalin. Zrobił to mimo tego, że Front Żukowa ugrzązł na wzgórzach Seelow. Dlaczego tak się stało?

Na pewno nie chodziło o minimalizację strat. Bitwa na wzgórzach Seelow, choć wygrana przez Sowietów, była taktycznym nieporozumieniem. Żukow, nie pierwszy zresztą raz, wybrał ścieżkę najmniejszego oporu, nakazując swoim żołnierzom frontalne ataki, co przyczyniło się znacznie do zwiększenia strat po ich stronie. Najprawdopodobniej przesłanki, które kierowały Stalinem, były zatem czysto polityczne: to Żukow miał być zdobywcą Berlina.

Ostatecznie to rzeczywiście Żukow dopiął swego, choć przypłacił to niepotrzebną śmiercią wielu żołnierzy. Paradoksalnie zwycięstwo w wyścigu o Berlin stało się początkiem końca jego kariery. Żukow bowiem, powróciwszy do kraju jako jeden z największych bohaterów, zyskał ogromne poparcie i wpływy. Zapoczątkowało to swoisty kult Żukowa, który z perspektywy Stalina mógł stanowić zagrożenie. Dlatego sowiecki dyktator potraktował swojego zasłużonego generała bardzo bezwzględnie: w 1946 roku zdymisjonował go ze stanowiska Głównodowodzącego Wojsk Lądowych i powołał na jego miejsce wspomnianego wcześniej Iwana Koniewa. Renesans wpływów, choć bardzo krótki, Żukow przeżył na chwilę po śmierci Stalina, lecz już 4 lata później, Chruszczow, z tych samych względów co Stalin, odciął Gieorgija od wpływów, pozbawiając go wszelkich stanowisk. Tym razem definitywnie. Jego główny konkurent, Iwan Koniew, cieszył się natomiast dużymi wpływami w wojsku i polityce aż do swojej śmierci w 1973 roku. Można zatem uznać, że tytuł zdobywcy Berlina okazał się być kukułczym jajem, które Stalin podrzucił swojemu Głównodowodzącemu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj